Walczą o prawa człowieka w Rosji, zostali uznani za "zagranicznego agenta"


Ruch Praw Człowieka kierowany przez zasłużonego rosyjskiego obrońcę praw człowieka Lwa Ponomariowa został uznany przez ministerstwo sprawiedliwości Rosji za "organizację pełniącą funkcje zagranicznego agenta" - podały w środę niezależne media.

Ministerstwo podjęło tę decyzję w rezultacie kontroli dokumentów wszczętej w organizacji w grudniu zeszłego roku.

Zdaniem resortu w jej toku ustalono, że Ruch odpowiada kryteriom organizacji pozarządowej "pełniącej funkcje zagranicznego agenta".

Organizacja Amnesty International nazwała decyzję resortu sprawiedliwości "atakiem na całe społeczeństwo obywatelskie w Rosji".

"Symbol oddania sprawie obrony praw człowieka"

Szefowa moskiewskiego przedstawicielstwa AI Natalia Zwjagina wskazała, że kierowana przez Ponomariowa organizacja jest jedną z najstarszych tego rodzaju i najbardziej szanowanych w Rosji.

77-letni Ponomariow "to człowiek, który swoją wieloletnią działalnością zasłużył na to, by uważać go za symbol oddania sprawie obrony praw człowieka" - oświadczyła Zwjagina.

Ponomariow ocenił, że przyczyną, dla której Ruch Praw Człowieka został uznany przez resort sprawiedliwości za "zagranicznego agenta", może być grant przyznany przez ONZ, który otrzymała inna kierowana przez niego organizacja - Gorąca Linia.

"Walka nie ma sensu"

Gorącą Linię wsparł finansowo oenzetowski Komitet Przeciwko Torturom. Grant został przeznaczony na adwokatów, którzy wizytowali kolonie karne, skąd nadchodziły doniesienia o znęcaniu się nad więźniami.

Być może też, jak przypuszcza Ponomariow, za finansowanie z zagranicy ministerstwo sprawiedliwości uznało fakt, że jedna z działaczek zasiadających w radzie Ruchu otrzymała fundusze w ramach projektu Rady Europy.

- Mam nadzieję, że będziemy mimo wszystko pracować dalej. Nie rozmawiałem jeszcze z prawnikami, ale najprawdopodobniej nie będziemy odwoływać się od tej decyzji. Ustawa napisana jest tak, że walka nie ma sensu - powiedział Ponomariow.

Ruch Praw Człowieka" został już raz w przeszłości uznany za "zagranicznego agenta", w 2014 roku, ale rok później wykreślono go z rejestru takich organizacji. Ponomariow znalazł się w składzie rady społecznej przy rzeczniku praw człowieka Federacji Rosyjskiej.

Ponomariow, weteran ruchu obrony praw człowieka w Rosji, założył organizację w 1997 roku. Pod koniec zeszłego roku nie wykluczał zakończenia działalności ze względu na brak funduszy.

W 2018 roku Ruch Praw Człowieka nie otrzymał, po raz pierwszy od ośmiu lat, grantu prezydenta Rosji, który był jej głównym źródłem finansowania. Organizacja nie korzystała z funduszy zagranicznych, aby uniknąć zaliczenia jej do "zagranicznych agentów".

Groźba wysokich kar

Obowiązująca w Rosji od 2012 roku specjalna ustawa zobowiązuje organizacje pozarządowe do rejestrowania się jako "pełniące funkcje zagranicznego agenta", jeśli korzystają one z zagranicznego wsparcia finansowego i uczestniczą w życiu politycznym Rosji.

Ponadto, ministerstwo sprawiedliwości może samodzielnie wpisywać organizacje na listę "zagranicznych agentów", przy czym od decyzji takiej przysługuje odwołanie.

Za niepodporządkowanie się wymogom ustawy o "zagranicznych agentach" rosyjskim organizacjom i ich szefom grożą wysokie kary pieniężne, a nawet więzienie. Organizacje uznane za "zagranicznych agentów" podlegają restrykcyjnej kontroli ze strony państwa.

Autor: asty//now / Źródło: PAP