Wszyscy razem jesteśmy zjednoczeni w naszej misji polegającej na wypracowaniu jaśniejszej przyszłości, bezpieczeństwa i dobrobytu na Bliskim Wschodzie - mówił wiceprezydent USA Mike Pence podczas konferencji bliskowschodniej w Warszawie. Stwierdził, że wszyscy zgromadzeni zgodzili się, iż Iran jest największym zagrożeniem na Bliskim Wschodzie.
Pence przypominał zwołane dwa lata temu przez prezydenta USA Donalda Trumpa spotkanie przywódców 50 krajów z regionu Bliskiego Wschodu, kiedy, jak mówił, Trump zachęcał do przezwyciężenia ekstremizmu.
Pence: mamy wspólny cel
- Jestem dzisiaj tutaj w imieniu prezydenta Donalda Trumpa, stojąc przed tym kolejnym bezprecedensowym zgromadzeniem przywódców z ponad 50 krajów, aby powiedzieć, że USA są gotowe pracować ze wszystkimi tutaj zgromadzonymi, aby odpowiedzieć na to wyzwanie i wypracować nasz wspólny cel - pracę (na rzecz) pokoju - mówił wiceprezydent USA.
- Wszyscy razem jesteśmy zjednoczeni w naszej misji polegającej na wypracowaniu jaśniejszej przyszłości, bezpieczeństwa i dobrobytu na Bliskim Wschodzie - dodał Pence.
Pence: Iran największym zagrożeniem
Wiceprezydent USA ocenił, że na początku tej historycznej konferencji liderzy z całego regionu zgodzili się, iż największym zagrożeniem bezpieczeństwa i pokoju na Bliskim Wschodzie jest Islamska Republika Iranu.
- Oni zbombardowali ambasady amerykańskie, zamordowali setki amerykańskich żołnierzy, a nawet do dnia dzisiejszego przetrzymują obywateli Stanów Zjednoczonych i innych zachodnich krajów jako zakładników - mówił.
- Opierają się sankcjom ONZ-owskim, naruszają rezolucję ONZ i knują ataki na europejskiej ziemi - dodał.
Pence mówił, że irański reżim finansuje swoje rządy chaosu i terroru poprzez ograbianie swojego narodu. - Autokratyczny reżim w Teheranie tłumi wolność słowa i zgromadzeń, prześladuje mniejszości religijne, brutalnie traktuje kobiety, przeprowadza egzekucje gejów oraz otwarcie opowiada się za zniszczeniem Państwa Izraelskiego - powiedział wiceprezydent USA.
Pence: Iran chce kolejnego Holokaustu
- Naród polski dobrze wie, po okupacji w czasie II wojny światowej, że antysemityzm jest złem, które istnieje. Historia uczy, że antysemityzm nie tylko jest niebezpieczny, ale jest złem i trzeba mu się przeciwstawiać i należy go potępiać gdziekolwiek i kiedykolwiek się pojawia - mówił Pence.
- Poza nienawistną retoryką, irański reżim otwarcie opowiada się za kolejnym Holokaustem i poszukuje sposobów na jego przeprowadzenie. Iran pod dyktaturą ajatollahów stara się odtworzyć starożytne perskie imperium. Gdy my tu rozmawiamy, tamten reżim stara się wytyczyć korytarz wpływów przez Irak, Syrię i Liban, jako niezakłócaną drogę dla swoich wojsk i ideologii - dodał.
- Niektórzy chcą się spierać, czy Iran przestrzega wąsko określonych warunków porozumienia w kwestiach technicznych. Ale spełnianie warunków nie jest tu kwestią sporną. Kwestią sporną jest samo porozumienie. Obecnie sankcje nałożone przez nas są najostrzejsze w historii i zostaną zaostrzone jeszcze bardziej, o ile Iran nie zmieni swojego niebezpiecznego, destabilizującego zachowania - mówił Pence.
Według niego dążenie administracji poprzedniego prezydenta USA Baracka Obamy do pokoju na Bliskim Wschodzie "za wszelką cenę", doprowadziło do "paktu z diabłem, z samym irańskim reżimem".
Oświadczył też, że prezydent Donald Trump od pierwszego dnia swojego urzędowania obiecał "stanąć po stronie narodu irańskiego". - I dotrzymał słowa, kiedy wycofał USA z katastrofalnego, jednostronnego porozumienia o broni nuklearnej - dodał wiceprezydent USA.
Iran stał się "bardziej agresywny"
Pence podkreślił, że podczas czwartkowych obrad wszyscy uczestnicy zgodzili się, iż Iran stał się "bardziej agresywny". Przypomniał też, że prezydent Donald Trump nałożył na ten kraj sankcje, które "nigdy nie powinny zostać zniesione", a także rozpoczął "nową kampanię uniemożliwiającą irańskiemu reżimowi finansowanie tego, z czego jest najbardziej znany: terroru i zniszczenia na całym świecie".
- Ale, co smutne, niektórzy z naszych czołowych partnerów w Europie nie kwapią się do współpracy, a nawet starają się stworzyć mechanizmy łamiące nasze sankcje - podkreślił.
- Zaledwie dwa tygodnie temu Niemcy, Francja i Wielka Brytania zapowiedziały stworzenie specjalnych mechanizmów finansowych nadzorowania systemu transakcji "lustrzanego odbicia", które zastąpiłyby podlegające sankcjom płatności między firmami państw Unii Europejskiej oraz Iranem i technicznie nie przekraczałyby granic Iranu - dodał Pence.
Według niego twórcy tych mechanizmów nazywają je "instrumentami do celów specjalnych". - My niestety musimy nazwać je inaczej: próbą złamania amerykańskich sankcji nałożonych na krwawy reżim Iranu - oświadczył wiceprezydent.
Zdaniem Pence'a wzmocni to Iran, osłabi Unię Europejską i pogłębi "rozłam między Europą a Ameryką".
Ramię w ramię z narodem irańskim
Pence cytował słowa prezydenta USA Donalda Trumpa: - Nadszedł czas, żeby nasi europejscy partnerzy stanęli ramię w ramię z nami, z narodem irańskim i wszystkimi naszymi sojusznikami w regionie i wycofali się z porozumienia do spraw broni nuklearnej z Iranem, dla pokoju, dla bezpieczeństwa, dla stabilności i przestrzegania praw człowieka i by dać Irańczykom wolność, na którą oni zasługują. Nie wolno nam przegapić tej szansy.
Według wiceprezydenta USA "w czerwcu 2009 roku po tym, jak reżim Iranu sfałszował wybory, by utrzymać się przy władzy, poprzednia administracja USA milczała, na ulice wyszli Irańczycy i rozpoczęli tak zwany Zielony Ruch". - Dopiero w odpowiedzi na działania Kongresu, rząd amerykański zadeklarował poparcie dla narodu irańskiego - powiedział.
Mimo to, mówił Pence, "ajatollahowie oraz agenci wykorzystali amerykańskie wahania, by mordować, więzić sympatyków wolności i siać terror w całym kraju".
- Świat przegapił szansę przeciwstawienia się temu reżimowi poprzednio, ale tym razem nie możemy tego zrobić, tym razem wszyscy musimy stać zwartym szeregiem, teraz, kiedy gospodarka Iranu zjeżdża po równi pochyłej, a ludność wychodzi znowu na ulice, wszystkie kochające wolność kraje muszą zająć wspólne stanowisko i rozliczyć reżim Iranu ze zła i krzywd wyrządzonych własnemu narodowi i światu - powiedział Pence.
Radykalny islamski terroryzm
Wiceprezydent USA mówił też o zagrożeniach, jakie niesie radykalny islamski terroryzm.
- Poprzez dziesięciolecia ludzie na Bliskim Wschodzie cierpieli, patrząc, jak ich ojczyzny były destabilizowane i niszczone. Niebezpieczeństwa te istnieją dzisiaj - od wojen domowych o podłożu religijnym do morderczych dyktatur - mówił.
- Zgromadziliśmy się tutaj ze względu na zagrożenia, przed jakimi stoimy. Żadne z tych zagrożeń nie jest bardziej niebezpieczne i palące niż radykalny islamski terroryzm oraz autokratyczne reżimy, które eksportują go na cały region i świat - oświadczył wiceprezydent USA.
Zaznaczył, że "radykalny terroryzm nie zna granic - na swój cel bierze USA, Izrael i kraje na Bliskim Wschodzie i na całym świecie. Nie oszczędza żadnego wyznania, odbierając życie żydom, chrześcijanom i muzułmanom".
- Radykalny terroryzm nie pojmuje żadnych innych realiów jak tylko bezwzględną siłę - podkreślił Pence.
Według niego poprzednie amerykańskie administracje nie doceniały zagrożenia płynącego z radykalnego islamskiego terroryzmu. - W ciągu ostatnich dwóch lat, za prezydentury Donalda Trumpa, te czasy się skończyły - powiedział Pence.
Koalicja USA i sprzymierzeńców
Pence podkreślił również, że hasło "Ameryka najpierw" (America First), nie oznacza "Ameryka samodzielnie", a na Bliskim Wschodzie Stany Zjednoczone pracują nad zbudowaniem koalicji narodów, które łączy wspólny cel - wyplenienie ekstremizmu.
- Wraz ze swoimi sprzymierzeńcami Stany Zjednoczone użyją pełnej siły militarnej do wyrugowania radykalnego islamskiego terroryzmu z powierzchni ziemi - powiedział Pence drugiego dnia konferencji.
Zwrócił uwagę na sukcesy skupionej wokół USA międzynarodowej koalicji do walki z tzw. Państwem Islamskim (Daesz). Dzięki niej - jak mówił wiceprezydent - udało się wyzwolić "miliony ludzi". - Z zadowoleniem donoszę, że już wkrótce terytorium kalifatu tak zwanego Państwa Islamskiego przestanie istnieć - dodał.
Pence odniósł się też do decyzji prezydenta Donalda Trumpa, by - w następstwie osiągnięć w walce z Daesz - zacząć "oddawać partnerom prowadzenie walki w regionie" i rozpocząć powrót żołnierzy amerykańskich do kraju". Zapewnił jednak, że jest to "jedynie zmiana taktyki, a nie zmiana misji", a USA "utrzyma widoczną obecność w tym regionie".
- Wchodząc w tę nową fazę USA będą stały ramię w ramię ze wszystkimi naszymi sojusznikami, którzy wzięli na siebie wielką rolę w tej kampanii. Pracując z naszymi partnerami koalicyjnymi, będziemy walczyć z resztkami kalifatu, gdy tylko się pojawią po to, by Bliski Wschód stał się przestrzenią bezpieczną dla pokoju, dobrobytu i umacniania praw człowieka - zadeklarował wiceprezydent Stanów Zjednoczonych.
Na koniec wiceprezydent USA podziękował Polsce, jako gospodarzowi spotkania.
Autor: mm/ja / Źródło: TVN24, PAP