Każdego miesiąca dług Muzeum Techniki rośnie o kilkaset tysięcy złotych, a pracownicy nie dostają pensji. Kolejne instytucje odmawiają dofinansowania. - Myślimy o zamknięciu i sprzedaży muzeum - mówi Ewa Mańkiewicz-Cudny, prezes Naczelnej Organizacji Technicznej.
Pamiętacie szkolne wycieczki do Muzeum Techniki? Niedługo dzieci mogą przestać je odwiedzać.
Od stycznia na konto placówki nie wpłynęła ani złotówka z ministerialnej dotacji. Dług rośnie z zawrotną prędkością. - Tylko przez cztery miesiące uzbierało się już ponad milion złotych zaległości za czynsz czy opłaty za ZUS. Od maja nie będziemy też wypłacać pensji - mówi bezradnie Piotr Zarzycki, wicedyrektor Muzeum Techniki.
Ministerstwo odbiera dotację
Problem z finansowaniem pojawił się na początku tego roku. Naczelna Organizacja Techniczna (właściciel muzeum) dowiedziała się wtedy, że nie otrzyma prawie 5 mln złotych dofinansowania z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Dotacja była przyznawana co roku od ośmiu lat. - Te pieniądze pokrywały 80 procent wszystkich kosztów. Resztę zarabialiśmy sami na przykład ze sprzedaży biletów - wyjaśnia Zarzycki.
Dofinansowania nie będzie, ponieważ zmienił się sposób przyznawania dotacji. - Środki rozdzielane są w konkursach i obecnie przyznawane są na upowszechnianie nauki, a nie na utrzymywanie placówki. Zdaniem zespołu eksperckiego wniosek Muzeum Techniki był bardzo ogólny i w dużej mierze dotyczył właśnie utrzymania placówki, a nie upowszechniania nauki - tłumaczy Bartosz Loba, rzecznik prasowy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Jak dodaje jeszcze nic straconego, ponieważ muzeum może się odwoływać. - Zostało złożone trzecie odwołanie. W poprzednich wnioskodawca nie uwzględnił zaleceń komisji eksperckiej. Decyzja ma zapaść do końca maja - precyzuje rzecznik.
Właściciele muzeum są zdumieni postępowaniem ministerstwa. - Przez cały rok organizujemy różne lekcje, pokazy czy wystawy. Co roku organizujemy Giełdę Wynalazków, gdzie zawsze pojawia się podsekretarz stanu z ministerstwa. Są przemówienia, wręczanie nagród i wyróżnień – podkreśla Ewa Mańkiewicz-Cudny, prezes Naczelnej Organizacji Technicznej.
"Myślimy o sprzedaży muzeum"
Władze NOT i muzeum szukają pomocy wszędzie, gdzie tylko można. - Zgłosiliśmy się do marszałka województwa mazowieckiego. Mimo, że nam odmówiono to marszałek Adam Struzik wysłał do ministerstwa pismo popierające nasze starania o dofinansowanie. Podobne pismo wysłał wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak – mówi Mańkiewicz-Cudny.
Prośba o wsparcie finansowe dotarła również do władz Warszawy. Tam również padła odmowa. - Nie jest to placówka podlegająca miastu. Możemy jedynie finansować działalność tych placówek, które nam podlegają - przekonuje Agnieszka Kłąb z biura prasowego ratusza.
Trzecie już odwołanie do ministerstwa ma być rozpatrzone do końca maja. W tym przypadku czas działa na niekorzyść placówki. - Plan działania mamy opracowany do końca lipca. Czy przetrwamy do tego czasu nie wiem. Nie jestem prorokiem - mówi bezradnie wicedyrektor muzeum.
- Mimo, że o muzeum będziemy walczyć do końca to dopuszczamy do siebie myśl, że w pewnym momencie trzeba będzie je zamknąć. Wtedy w grę wchodzi sprzedaż placówki - nie pozostawia złudzeń prezes NOT.
"Ogromna strata"
Problem muzeum wywołało poruszenie wśród historyków techniki. - Jest to muzeum, które posiada unikatową kolekcję z różnych dziedzin techniki. Posiada potężne archiwum z cennymi dokumentami technicznymi. To największa tego typu placówka w kraju. Jego likwidacja oznacza ogromną stratę – przekonuje dr Zbigniew Tucholski, historyk techniki z Instytutu Historii i Nauki Polskiej akademii Nauk.
wp,bf/bako
Źródło zdjęcia głównego: TVN24