Setki strażaków walczą z pożarami australijskiego buszu. Jak dotąd ogień strawił tysiące hektarów, jednak nie dostał się do zabudowań.
Ogień pojawił się w sobotę na przedmieściach Sydney - w Wattle Grove i w kompleksie wojskowym Holsworthy. Do tej pory strawił 2430 hektarów australijskiego buszu.
Pożar rozprzestrzeniał się na południowy zachód od Sydney. Według informacji przekazanych przez Straż Pożarną Nowej Południowej Walii walczyło z nim nawet 500 strażaków. Dużym utrudnieniem był wiatr wiejący z prędkością 35 kilometrów na godzinę.
Miejscowi pomagali strażakom
- Wysoka temperatura wyssała całą wilgoć z roślinności, czyniąc ją podatną na zapłon - powiedział komisarz straży pożarnej. - To będzie trudny tydzień dla strażaków - dodał. I podkreślił, że to, czego obecnie potrzeba najbardziej, to deszcz.
Australijski premier Malcolm Turnbull pochwalił w mediach wysiłki strażaków i wolontariuszy, dodając, że wyjątkowo upalna pogoda sprzyjała rozprzestrzenianiu się pożaru. Na szczęście nie ma ofiar śmiertelnych. Ogień nie zniszczył także żadnych budynków. Nadal nieznane są przyczyny powstania pożaru. Policja w Nowej Południowej Walii rozpoczęła dochodzenie w tej sprawie.
A grass fire at Holsworthy this afternoon has led to a partial closure on the #AirportLine as the fire approached the railway and visibility dropped, buses still replacing trains between Glenfield and East Hills. Thanks for your patience. pic.twitter.com/98m7l0oPTW
— T8 Sydney Trains (@T8SydneyTrains) 14 kwietnia 2018
Autor: anw/map / Źródło: Reuters