Do internatu szkoły samochodowej w Koszalinie wtargnął mężczyzna z opaską nadzoru elektronicznego. Klękał, modlił się, na koniec zaatakował jednego z wychowawców. Policjanci, których wezwali uczniowie, zabrali mężczyznę do radiowozu, ale po chwili go wypuścili. Potem szukali go w internacie strażnicy więzienni, by wymienić baterię w opasce. Tak okazało się, że wrócił do placówki. Informację o zdarzeniu dostaliśmy na Kontakt 24.
Do zdarzenia doszło 19 listopada po godzinie 21 w holu internatu Zespołu Szkół nr 10 w Koszalinie. Na teren obiektu wszedł mężczyzna, który w sali sportowej położył się na kanapie.
- Chłopcy obok grali w ping-ponga jakby nigdy nic. Siedząc na górze, miałem już schodzić zamykać internat, robimy to zaraz po godzinie 21, ale zobaczyłem w kamerze nieznajomego. Gdy zszedłem na dół, zobaczyłem, że jest to ktoś obcy i będzie problem, bo na nogawce zobaczyłem opaską nadzoru - opowiadał Piotr Sklenarski, wychowawca z internatu, który poinformował nas o całym zdarzeniu na Kontakt 24.
Mężczyzna zaczął opowiadać wychowawcy swój życiorys, w tym ciężkie dzieciństwo.
Nieznajomy na przemian rozmawiał, bił i dusił wychowawcę
Sklenarski dodał, że w pewnym momencie nieznajomy klęknął przed nim i zaczął się modlić.
- Po chwili wstał i zaczął na mnie pokazywać swoje ciosy. Jego agresja wzrastała, zaczął mnie dusić. Cały czas starałem się z nim rozmawiać - wspominał wychowawca.
CZYTAJ TEŻ: Ewakuacja pół tysiąca osób ze szkoły i internatu. Ktoś miał rozpylić drażniącą substancję
W tym czasie uczniowie, widząc, co się dzieje, dzwonili na policję.
- Długo musieliśmy czekać na przyjazd policji. Przy trzecim wezwaniu funkcjonariusze pojawili się na miejscu. Okazało się, że ta osoba podlegała prawdopodobnie specjalnemu nadzorowi - miał opaskę na nodze. Potem szukała go Służba Więzienna - powiedział Tomasz Lampkowski, dyrektor Zespołu Szkół nr 10 w Koszalinie.
Służba Więzienna pojawiła się, by wymienić baterie w opasce mężczyzny
Po godzinie 23 na terenie szkoły pojawiła się Służba Więzienna, która szukała mężczyzny. System elektroniczny opaski pokazał im, że nadal przebywa na terenie szkoły. Okazało się, że niezauważony przez nikogo wrócił i spędził noc w schronisku młodzieżowym na terenie szkoły, gdzie mieszkają Ukrainki z dziećmi.
- Cała sytuacja jest o tyle dla nas groźna, że naszym głównym zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa młodzieży, która przebywa w internacie, ale i naszym pracownikom - dodaje dyrektor szkoły.
Na prośbę o udzielenie informacji o zdarzeniu zastępczyni rzecznika prasowego aresztu śledczego w Koszalinie, sierżant Justyna Przygudzka-Krzemień odpowiedziała, że "zgodnie z obowiązującymi przepisami Służba Więzienna nie może udzielać informacji o osobach pozbawionych wolności jak również osobach, które opuściły zakład karny lub areszt śledczy".
Dodała, że zespół terenowy działu dozoru elektronicznego Służby Więziennej miał tylko przeprowadzić kontrolę techniczną urządzenia mężczyzny.
"W tym dniu funkcjonariusze Działu Dozoru Elektronicznego Służby Więziennej stawili się w Internacie Zespołu Szkół nr 10 w Koszalinie tylko i wyłącznie z powodu konieczności wykonania wzmiankowanych zadań ustawowych w ramach procedur SDE, które należało zrealizować po otrzymaniu przez Centralę Monitorowania SDE, komunikatu o niskim poziomie naładowania akumulatora urządzenia monitorującego" - czytamy w przesłanej odpowiedzi.
Dzień po całym zdarzeniu wychowawca internatu odwiedził komisariat, aby złożyć zawiadomienie o przestępstwie. Policjanci nie przyjęli zawiadomienia. Dopiero po tygodniu, po opublikowaniu materiału w mediach, wezwali go na komisariat i wtedy przyjęli zawiadomienie.
Został zatrzymany i usłyszał zarzuty, ale dopiero po kradzieży
Kilka dni po zdarzeniu w internacie mężczyzna dopuścił się kradzieży i został zatrzymany. Usłyszał zarzuty i zastosowano wobec niego tymczasowy areszt.
- Mężczyzna usłyszał zarzuty kradzieży oraz gróźb karalnych w stosunku do wychowawcy internatu. Zarzut gróźb może zostać uzupełniony o naruszenia nietykalności funkcjonariusza publicznego - powiedziała nadkomisarz Monika Kosiec z koszalińskiej policji.
Dlaczego wcześniej mężczyzna został wypuszczony? Jak tłumaczy nam nadkomisarz Monika Kosiec, gdy funkcjonariusze dotarli do internatu, mężczyzna zachowywał się spokojnie, nie bił nikogo, nie był agresywny, a wychowawca nie powiedział, że został pobity, więc funkcjonariusze nie mieli powodu, żeby go zatrzymać. Policja, legitymując osobę, nie ma informacji o tym, że odbywa ona karę w nadzorze elektronicznym. Te dane nie są dostępne dla funkcjonariuszy.
W tej sprawie toczy się policyjne postępowanie - ma wyjaśnić, dlaczego policjantom tyle zajęło dotarcie do internatu, dlaczego wypuścili mężczyznę tuż po wylegitymowaniu, a także dlaczego nie przyjęto w komisariacie zawiadomienia od wychowawcy.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: ZS nr 10 w Koszalinie