"Mamy parlament złożony z ludzi nominowanych, a nie wybranych"


Podane przez Centralną Komisję Wyborczą wstępne dane o frekwencji w wyborach parlamentarnych na Białorusi zakwestionowali opozycyjni obserwatorzy przebiegu głosowania. Twierdzą oni między innymi, że w części okręgów nie osiągnięto 50-procentowego progu, wymaganego do uznania wyborów za ważne. Misja OBWE uznała, że wybory nie spełniały standardów demokratycznych. Wysokie noty wystawili natomiast obserwatorzy Wspólnoty Niepodległych Państw.

Białoruska Centralna Komisja Wyborcza podała w niedzielę wieczorem na stronie internetowej, że według wstępnych danych frekwencja w wyborach do Izby Reprezentantów - niższej izby parlamentu - wyniosła 77,22 proc. Szefowa Centralnej Komisji Wyborczej Lidzija Jarmoszyna powiedziała, że we wszystkich 110 okręgach osiągnięty został próg frekwencji 50 procent, co oznaczałoby, że wszędzie wybory są ważne.

Obserwatorzy z Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE, Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy i Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE ocenili, że wybory nie spełniały standardów demokratycznych – przekazano w poniedziałek.

"Stracona okazja"

Niedzielne wybory do niższej izby parlamentu Białorusi, to stracona okazja do przeprowadzenia ich w pełni zgodnie z międzynarodowymi standardami - uznała w poniedziałek Komisja Europejska.

Rzeczniczka Komisji Europejskiej ds. zagranicznych Maja Kocijanczicz zauważyła, że wybory parlamentarne na Białorusi odbyły się w ogólnie spokojnej atmosferze. "Niemniej była to stracona okazja do przeprowadzenia wyborów w pełni zgodnie z międzynarodowymi standardami" - podkreśliła Kocijanczicz w oświadczeniu. Jej zdaniem, władze w Mińsku nie rozwiązały problemów, na które w swoich rekomendacjach wskazywały OBWE, czy Komisja Wenecka.

Jeszcze po głosowaniu w 2016 r. instytucje międzynarodowe zwracały się o poprawę procedur i zwiększenia ich przejrzystości, dopuszczenie opozycji do komisji wyborczych, utworzenia scentralizowanego rejestru wyborców oraz zapewnienia jawności procesu liczenia głosów.

Prawo Wyboru: złożyliśmy 622 skargi

Dane CKW kwestionują obserwatorzy, działający w ramach zorganizowanej przez opozycję kampanii Prawo Wyboru. Odnotowali oni 731 przypadków nadużyć i złamania prawa wyborczego. Twierdzą, że w pięciu z dziewięciu okręgów, w których działali niezależni obserwatorzy, nie osiągnięto progu 50 procent frekwencji.

- Złożyliśmy 622 skargi – poinformowali aktywiści w czasie poniedziałkowego podsumowania pracy. - Wybory były niedemokratyczne. Zadziałał system falsyfikacji, to nie były wybory – ocenił koordynator kampanii Alaksandr Siłkou.

Powołując się na dane swoich obserwatorów, Prawo Wyboru zestawiło dane o głosujących z liczbami podawanymi przez komisje wyborcze. - W niektórych przypadkach różnice wynosiły nawet 35 procent. Tak było w okręgu numer 84 w Mohylewie – mówili przedstawiciele kampanii.

Wśród innych wskazanych nieprawidłowości są: brak jawności liczenia głosów, masowe usuwanie obserwatorów z lokali wyborczych, zakaz kopiowania protokołów komisji.

Nieprawidłowości odnotowywano również na etapie pięciodniowego głosowania przedterminowego, w czasie którego dochodziło - zdaniem aktywistów - do zmuszania obywateli do głosowania i zawyżania frekwencji.

Co najmniej dziewięciu kandydatów opozycji zamierza zaskarżyć wyniki wyborów - poinformowano.

"Fałszowanie na bezprecedensową skalę"

Mamy parlament złożony z ludzi nominowanych, a nie wybranych – przekonywali w poniedziałek liderzy partii opozycyjnych, które wchodzą w skład Prawa Wyboru. - Doszło do fałszowania na bezprecedensową skalę. Władzy nie udało się ani pokazać masowego poparcia wyborców, ani stworzyć wrażenia demokratyczności wyborów na zewnątrz – ocenił lider Ruchu o Wolność Juryj Hubarewicz.

Opozycjoniści zapowiedzieli, że przypadki nadużyć mają zamiar zgłaszać także do sądów i prokuratury. Według p.o. lidera opozycyjnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Mikałaja Kazłoua wybory parlamentarne były próbą przed mającymi się odbyć w przyszłym roku wyborami prezydenckimi.

Wybory do Izby Reprezentantów

O 110 miejsc w Izbie Reprezentantów, izby niższej białoruskiego parlamentu, ubiegało się 513 kandydatów, w tym niemal 200 przedstawicieli opozycji. Izba Reprezentantów jest wybierana na cztery lata w wyborach jednomandatowych. Uprawnionych do głosowania było 6,9 mln osób. Zasadniczy dzień głosowania - niedzielę - poprzedziło pięciodniowe głosowanie przedterminowe, w którym frekwencja wyniosła ponad 35 proc.

Ostateczne wyniki mają zostać ogłoszone 22 listopada.

Wybory do wyższej izby parlamentu – Rady Republiki, odbyły się 7 listopada. Organizacja i przebieg niedzielnych wyborów zostały pozytywnie ocenione przez obserwatorów z poradzieckiej Wspólnoty Niepodległych Państw, która uznała je za "konkurencyjne, otwarte i przejrzyste".

Autor: rzw, tas/adso / Źródło: PAP