Pentagon ujawnia moc swojej najpotężniejszej bomby. Nada się na asteroidy

Ostatnia bomba B-53 wysyłana do demontażu. Wystarczyłaby do zrujnowania WarszawyNNSA

Amerykańskie wojsko formalnie odtajniło informację o tym, jak silna była jego najpotężniejsza bomba termojądrowa. Okazuje się, że znane od wielu lat nieoficjalne dane były poprawne. Bomba B-53 miała moc dziewięciu megaton, czyli odpowiednik dziewięciu milionów ton trotylu. Teraz rozmontowane ładunki mogą zostać użyte do potencjalnej obrony Ziemi przed asteroidami.

Informacja na temat B-53 jest jedną z trzech odtajnionych w ostatnich dniach przez Pentagon. Wojsko ujawniło też, że w 2011 zdemontowano ostatnią małą głowicę W-80, którą zakładano na rakietach manewrujących Tomahawk, oraz podało dokładną liczbę głowic jądrowych, które rozmontowano w USA w 2013 roku. Było ich 239.

Termojądrowe behemoty

Informacje na temat mocy B-53 nie są rewolucyjne, bowiem dzięki przeciekom już od ponad dekady była ona znana w przybliżeniu. Teraz nie ma już jednak wątpliwości - najpotężniejsza amerykańska broń była naprawdę potężna. Dziewięć megaton to dość, aby kula ognia powstała w momencie wybuchu pochłonęła całe śródmieście Warszawy, a silny podmuch zdewastował lub zburzył wszystkie budynki w stolicy i na jej dalekich przedmieściach. Ciężkie poparzenia odnotowywanoby nawet w Górze Kalwarii czy Grodzisku Mazowieckim, 30 kilometrów od Pałacu Kultury i Nauki.

B-53 nie zostałaby jednak nigdy wykorzystana do niszczenia miast. Stworzono ją do jednego celu: zneutralizowania ukrytych głęboko pod ziemią radzieckich bunkrów dowodzenia. Bomby miały wybuchać na powierzchni i wywoływać lokalne trzęsienie ziemi, które doprowadziłoby do zawalenia się podziemnych korytarzy i pomieszczeń.

Wielkie bomby były jednak mało poręczne. B-53 waży cztery tony i jedynymi samolotami przystosowanymi do ich przenoszenia były bombowce strategiczne B-52. Już w latach 60. było mało prawdopodobne, aby te maszyny zdołały dotrzeć gdziekolwiek w pobliże Moskwy. Wobec tego na podstawie bomb B-53 skonstruowano głowice W53, które montowano na najcięższych amerykańskich rakietach międzykontynentalnych Tytan II.

Wielkie bomby produkowano w latach 1962-65. Łącznie powstało ich 340. Głowic W53 było 65. Były to najsilniejsze ładunki jądrowe produkowane w USA seryjnie.

Od celowania w ZSRR po asteroidy

Pomimo tego, że wielkie i proste bomby zrzucane przez bombowce B-52 od końca lat 60. były praktycznie niemożliwe do zastosowania zgodnie ze swoim pierwotnym przeznaczeniem, to trzymano je w arsenałach. Na wszelki wypadek. Zaczęto się ich pozbywać dopiero pod koniec zimnej wojny.

Najpierw zniknęły głowice W53, bowiem pod koniec lat 80. wycofano ze służby ich ostatniego nosiciela - rakietę Tytan II. Bomby B-53 rozmontowywano od końca lat 80. Na początku XXI wieku w amerykańskich arsenałach było ich jednak jeszcze około 50. Prace nad ich demontażem wlekły się, bowiem wymagały dużo środków i były bardzo trudne. Ostatecznie ostatnia bomba B-53 została wysłana do "dezaktywacji" pod koniec 2011 roku.

Jest możliwe, że części wielkich bomb mogą spełnić pożyteczną dla ludzkości rolę. Według bardzo skąpych informacji zawartych w raportach na temat stanu arsenału jądrowego USA przekazywanych Kongresowi lub publikowanych przez GAO (amerykański odpowiednik GUS), elementy ładunków B-53 mogą zostać zastosowane w potencjalnej broni do obrony Ziemi przed asteroidami. Nie wiadomo nic więcej na ten temat. Wielka moc bomb B-53 na pewno upoważnia je do takiej roli.

Autor: mk\mtom / Źródło: tvn24.pl, FAS

Źródło zdjęcia głównego: NNSA