Węgrzy zdążyli z zaporą


- Ukończono potrójną glinianą zaporę chroniącą mieszkańców Kolontaru przed ewentualnym kolejnym wyciekiem z huty aluminium w Ajka na zachodzie Węgier - poinformował rzecznik służb likwidujących skutki ubiegłotygodniowego wycieku Tibor Dobson. Zapora zostanie teraz obłożona kamieniami. Jej średnia wysokość wyniesie 2,75 m, a długość 620 m.

Węgrzy ścigali się z czasem, ponieważ pękała ściana uszkodzonego zbiornika. Groziło to potencjalnym ponownym zalaniem znacznych obszarów toksyczną substancją.

Zbiornik pękał z powodu awarii z 4 października. Wtedy runęła jedna ze ścian zbiornika, w którym zgromadzono miliony metrów sześciennych produktu ubocznego powstającego podczas produkcji aluminium.

Toksyczny szlam wylał się na pobliskie pola i dotarł do nieodległych miejscowości. Katastrofa spowodowała śmierć ośmiu osób, a rannych zostało ponad 120. - W szpitalach jest nadal 50 osób rannych w katastrofie. Stan około 10 z nich nadal jest ciężki lub zagrażający życiu - podał portal InfoRadio.hu.

Trudne sprzątanie

Zanieczyszczenie na obszarach dotkniętych przez katastrofę jest stale mierzone i jak zapewnił Dobson, na razie zapylenie powietrza przekracza dopuszczalne normy zdrowotne tylko na bezpośrednio zalanych terenach. Służby ratunkowe obowiązkowo noszą na twarzach maski ochronne.

Zalane tereny pokrywa 30-40-centymetrowa warstwa czerwonego szlamu. Jak powiedział rozgłośni InfoRadio przedstawiciel władz samorządowych w Devecser, Jozsef Czeidli, mieszkańcy są bardzo rozgoryczeni. Szczególnie obawiają się o wpływ zanieczyszczeń na swoje zdrowie w perspektywie 10-15 lat.

Szefowa zespołu eksperckiego z Uniwersytetu Panońskiego Erzsebet Horvath, która przez tydzień przebywała na terenach zalanych przez czerwony szlam, powiedziała we wtorek, że trwa zanieczyszczanie gleby ługiem, który znajdował się w czerwonym szlamie. Dodała, że po pobycie na obszarach dotkniętych katastrofą szczypią ją oczy, ma podrażniony nos i spierzchnięte wargi.

Źródło: PAP