Walczą z policją, kapitalizmem i autorytetami. Czy Black Bloc zagrożą mundialowi?


Ubrani na czarno, w kominiarkach, uzbrojeni w koktajle mołotowa. Wdają się w walki z policją, niszczą bankomaty, palą samochody i wybijają szyby. Znienawidzeni przez rząd, media i sporą część społeczeństwa. Kim są i o co walczą brazylijscy aktywiści z Black Bloc? Dlaczego nie znoszą FIFA i czy mogą zaszkodzić przebiegowi mundialu?

W trakcie ubiegłorocznych protestów w Brazylii uwagę światowych mediów przykuły zorganizowane grupy ubranych na czarno, zamaskowanych aktywistów, nie stroniących od uciekania się do przemocy w czasie manifestacji. Zjawisko nie jest nowe: historia Black Bloc - bo o nich mowa - sięga lat 70., a podobne grupy młodych ludzi pojawiały się praktycznie na całym świecie, od USA (głośny protest w Seattle w 1999 r. przeciwko Światowej Organizacji Handlu), poprzez Niemcy, aż po Egipt.

W Brazylii działalność Black Bloc szybko zaklasyfikowana została przez władze jako poważne zagrożenie dla porządku publicznego i wyzwanie dla służb mających zapewnić bezpieczeństwo w czasie mundialu. Przez część brazylijskich mediów, a także społeczeństwa, traktowani są jako "zadymiarze", którzy podczepiają się pod pokojowe manifestacje, by wdawać się w walki z policją, palić samochody, niszczyć bankomaty i wybijać szyby.

Sami członkowie Black Bloc niechętnie o sobie mówią i jak ognia unikają mediów. W latach 90. na ulicach Brazylii przeciwko globalizacji protestowały co prawda grupki podobnych do dzisiejszych aktywistów, jednak nie na skalę, jaką można było zaobserwować w czasie demonstracji z czerwca i lipca 2013 r. Od innych manifestujących młodych ludzi różniła ich nie tylko taktyka walki, ale również zestaw haseł, którymi się posługiwali.

Podczas gdy bardziej umiarkowani protestujący domagali się poprawienia jakości transportu, systemu edukacji i opieki zdrowotnej oraz zapewnienia bezpieczeństwa na ulicach, członkowie Black Bloc nawoływali do walki z kapitalizmem i zerwania z prorynkową polityką. Sprzeciwiają się również religijnym autorytetom – stąd ich demonstracje w czasie wizyty papieża Franciszka w Brazylii w lipcu 2013 r.

Jak przyznają przedstawiciele grupy w filmikach, które można znaleźć w sieci, ich celem jest wyrządzenie materialnych szkód instytucjom i korporacjom, które uważają za opresyjne, ale także uczynienie z demonstracji pewnego rodzaju spektaklu, co zapewni, że ich postulaty będą lepiej widoczne i zostaną bardziej nagłośnione.

Brazylijczycy, którzy w zeszłym roku wyszli na ulice, szybko skupili swój gniew na nadchodzących mistrzostwach świata w piłce nożnej, które uznali za kompletnie niepotrzebne w obliczu fatalnej jakości usług publicznych. Aktywiści z Black Bloc chętnie to hasło podchwycili, tym bardziej, że FIFA doskonale uosabia znienawidzony przez nich korporacjonizm.

Kim są, o co walczą i czy mogą przeszkodzić w organizacji mistrzostw świata? Zapytaliśmy o to Roberta Muggaha, szefa zespołu badawczego Instytutu Igarapé, z siedzibą w Rio de Janeiro, który bacznie obserwuje i wnikliwie bada dynamikę brazylijskich protestów:

tvn24.pl: Jak można scharakteryzować brazylijskich aktywistów Black Bloc?

R.M.: Ruch Black Bloc wymyka się łatwym klasyfikacjom. Część jego członków twierdzi, że w ogóle nie należy do żadnej organizacji, a łączy ich raczej zestaw przekonań, wybór taktyki i swoista "estetyka" protestu. Podobnie jak w innych krajach, w Brazylii wyrażają swoją wizję anarchistycznej polityki poprzez niszczenie własności państwowej i prywatnej. Jak utrzymują, jest to wyraz symbolicznego odrzucenia państwowości i korporacyjnej władzy. W Brazylii stanowią fenomen stosunkowo nowy, dlatego ich aktywny udział w protestach w czerwcu i lipcu 2013 r. został przyjęty z zaskoczeniem.

Kiedy stało się o nich głośno?

Ruch nabrał rozpędu w czasie zeszłorocznych manifestacji, w obliczu narastającej agresji ze strony policji i powiększającego się niezadowolenia społecznego. Pomiędzy innymi protestującymi grupami a aktywistami Black Bloc powstał wtedy nieco niewygodny sojuszu, którego osią był sprzeciw wobec nadmiernych wydatków na przygotowania do mundialu przy jednoczesnym braku środków na usługi publiczne.

Jak układają się ich stosunki z innymi protestującymi grupami, preferującymi pokojowe metody manifestacji?

Na początku panował pomiędzy nimi dość wyraźny podział – w pewnych momentach protestujący pokojowo manifestanci usiłowali się odcinać od grup typu Black Bloc. Ta dychotomia pogłębiana była przez wybraną przez niektóre media upraszczającą narrację: my kontra oni.

Rzeczywistość jest jednak dużo bardziej skomplikowana. W czasie protestów nauczycieli w Rio w 2013 r. obecność Black Bloc postrzegana była przez manifestujących jako gwarant bezpieczeństwa, chroniący protestujących przed przemocą ze strony policji. Z drugiej strony, aktywistom Black Bloc zarzuca się często, że to właśnie za ich sprawą do tej przemocy dochodzi. Trudność z uzyskaniem rozstrzygającej odpowiedzi w tej kwestii wynika w dużej mierze z braku spójności w obrębie samego ruchu. Pewne sygnały wskazują na to, że aktywiści Black Bloc "dojrzewają". Brali np. udział w ostatnich antymundialowych protestach w São Paulo i wybrali pokojowe metody, mimo wzmożonej obecności policji.

Jak się ze sobą komunikują?

Początkowo ogromną rolę w ich komunikacji odgrywały media społecznościowe, zwłaszcza Facebook. Od czasu protestów z 2013 r. to się jednak zmienia. Wzmożone zainteresowanie władz ich aktywnością, w tym ścisłe monitorowanie sieci i doniesienia o przypadkach aresztowań administratorów stron powiązanych z grupą, sprawiło, że stali się bardziej ostrożni. Są mniej skłonni do używania Facebooka, wolą komunikować się za pośrednictwem mniejszych czatów, a ich obecność w sieci jest mniej widoczna.

Czy to jednorodna grupa? Kto wchodzi w jej skład?

Głównie młodzi mężczyźni, ale to w zasadzie jedyne, co ich łączy. W ruchu działają lewicowi i anarchistyczni aktywiści, ale również biedna młodzież z ubogich dzielnic. Oprócz nich pojawiają się studenci z klasy średniej, aktywiści społeczni i "zwykli" obywatele, którzy początkowo brali udział w pokojowych manifestacjach, ale ich poglądy uległy zaostrzeniu po scenach przemocy ze strony policji, do jakich doszło w czasie protestów. Trzeba tutaj zaznaczyć, że policyjna brutalność była do tej pory kojarzona głównie z fawelami, jej erupcja w czasie zeszłorocznych protestów dla wielu przedstawicieli klasy średniej była szokiem i zmobilizowała ich do działania.

Jak ważne dla członków Black Bloc jest hasło "przeszkodzenia" w organizacji mundialu?

Mistrzostwa świata i olimpiada stały się symbolicznym wyznacznikiem dla wielu ruchów społecznych. Nie tylko Black Bloc, ale również inni aktywiści wykorzystują te ogromne imprezy jako pretekst do masowej mobilizacji. Warto podkreślić, że niekoniecznie stanowią oni mniejszość - badania pokazują, że ponad połowa Brazylijczyków jest przeciwna organizacji mundialu. Brazylijczycy nie odrzucają oczywiście piłki nożnej jako takiej, ani też radości i zabawy, jaką niesie ze sobą kibicowanie. Uważają natomiast, że mistrzostwa świata ukazały szersze problemy strukturalne, które dotykają kraj i społeczeństwo.

Jakie na przykład?

Przygotowaniom do mundialu towarzyszyły pęczniejące koszty, zaniedbania i korupcja. Wiele osób uważa, że znaczące inwestycje publiczne mogą zostać nierówno rozdzielone i zamiast służyć obywatelom sprawią, że korporacje (w tym FIFA) staną się jeszcze bogatsze. Usługi publiczne, już i tak kiepskiej jakości, są zaniedbywane na rzecz wystawnych stadionów, które nie są nikomu potrzebne. W obliczu tego, że "brazylijski cud" zaczyna blaknąć, wielu Brazylijczyków, także aktywiści Black Bloc, zadaje sobie pytanie, czy organizacja mistrzostw naprawdę była w tej sytuacji priorytetem.

[object Object]
"Brazylijska wojna futbolowa". Reportaż Wojciecha Bojanowskiego (cz. 3)tvn24
wideo 2/3

Jak członkowie Black Bloc są postrzegani przez brazylijskie społeczeństwo?

Choć nie przystaje to do wizerunku kraju miłośników samby i karnawału, Brazylijczycy są w rzeczywistości konserwatywnym społeczeństwem, nawet jeśli skłonnym do kompromisów. To także kraj o wertykalnej strukturze społecznej. Masowa popularność mediów społecznościowych zaczyna to jednak nieco zmieniać. Brazylijczycy powoli uczą się, jak radzić sobie z młodymi ludźmi, którzy mają szeroki dostęp do informacji, własne kanały komunikacji, potrafią mobilizować tłumy, rozumieją władze i wiedzą, jak się jej skutecznie sprzeciwiać.

Czy aktywiści z Black Bloc są postrzegani przez rząd jako zagrożenie?

Są tak traktowani przez rząd, sferę biznesu i dużą część społeczeństwa. Bez wątpienia ich aktywność wygenerowała koszty zarówno dla sektora publicznego, jak i prywatnego. Starcia nadwyrężają też siły policji. Władze niepokoją również skutki ich działalność dla wizerunku kraju za granicą.

Czy to rzeczywiście tak poważny problem?

Mamy oczywiście do czynienia z wieloma protestami, niektóre z nich skończyły się brutalnymi starciami. Nie zapominajmy jednak, że mówimy o kraju, w którym dochodzi do 50 tys. zabójstw rocznie. To kraj, który wciąż boryka się z wieloma problemami związanymi z korupcją, brakiem przejrzystości, niewydolnym systemem sądownictwa i przeludnionymi więzieniami. W porównaniu z tymi trudnościami uwaga, jaką poświęca się niewielkiej grupie rozproszonych i słabo zorganizowanych młodych ludzi, wydaje się nieproporcjonalnie duża.

Czy Pana zdaniem członkowie Black Bloc będą podejmować akcje w czasie mundialu?

Ciężko prognozować. Ich taktyka zaczyna się zmieniać, a aktywność jest mniej widoczna. Bardzo prawdopodobne jest jednak, że protesty będą trwać, z Black Bloc, czy bez. Protesty w 2013 r. stały się iskrą zapalną dla całego pokolenia nowych działaczy. Atmosfery buntu i oburzenia, którą poczuły wtedy setki tysięcy Brazylijczyków, nie będzie tak łatwo ostudzić. Na ulicach czuć nastrój mobilizacji. Pojawiają się również raporty o tym, że na pomoc kolegom mają przybyć oddziały Black Bloc z innych krajów, np. z Niemiec. Sytuacja ta jest ściśle monitorowana przez rząd i policję.

Czy władza dostrzega atmosferę tego społecznego rozbudzenia?

W brazylijskim społeczeństwie panuje wysoki poziom niezadowolenia, nie tylko z powodu niskiej jakości usług. Obywatele są coraz bardziej sfrustrowani i po raz pierwszy od połowy lat 80. gotowi wyjść na ulice, by sprawić, że ich głos stanie się słyszalny. Jesteśmy świadkami coraz bardziej agresywnego i rosnącego obywatelskiego nieposłuszeństwa, choć nie jest to zjawisko całkiem nowe. Obserwujemy również, jak z cienia wychodzą stłoczone wcześniej w slumsach i spychane na margines nowe klasy społeczne. Nie widać jednak jakiejkolwiek znaczącej odpowiedzi czy rozsądnej propozycji ze strony klasy politycznej i rządu. Dodatkowym problemem jest nieefektywny i ślimaczący się tryb pracy wielu instytucji państwowych i brak liczącego się środowiska politycznego, z którym mogliby się identyfikować chociażby ludzie młodzi. Wszystko to pozwala przypuszczać, że protesty w Brazylii będą trwać nadal.

Autor: Katarzyna Guzik\mtom / Źródło: tvn24.pl