Protesty rozwinęły się na cały kraj. Demonstracje w 30 miastach, w Indianapolis zmarła jedna osoba

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, TVN24, CNN

Już w 25 miastach Stanów Zjednoczonych wprowadzono godzinę policyjną z powodu protestów po śmierci George'a Floyda. Demonstranci podpalają radiowozy, sklepy i ścierają się z policją. W Indianapolis doszło do strzelaniny, w wyniku której zmarła jedna osoba.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Jak relacjonował korespondent TVN24 w Stanach Zjednoczonych Jan Pachlowski, protesty trwają już w około 30 miastach USA. W 25 z nich wprowadzono godzinę policyjną. Według niepotwierdzonych na razie doniesień przekazanych przez Pachlowskiego, w całym kraju zatrzymanych zostało już około 1500 osób.

W Indianapolis doszło do strzelaniny, w wyniku której zmarła jedna osoba. Trzy osoby zostały ranne, w tym także policjant.

Zamieszki w Minneapolis, gdzie doszło do zabójstwa Floyda, trwają już od pięciu dni. W poprzednich dniach dochodziło do starć z policją, rabowania sklepów, spalono także komisariat. W stanie Minnesota, gdzie położone jest Minneapolis, zarządzono pełną mobilizację Gwardii Narodowej po raz pierwszy od drugiej wojny światowej - zauważają amerykańskie media.

CZYTAJ TAKŻE: Mieszkańcy Minneapolis o sytuacji w mieście >>>

Protesty przybierają na sile

W Atlancie tłum wtargnął do siedziby telewizji CNN. Ludzie wznosili antyrasistowskie i antypolicyjne okrzyki.

Dodatkowe siły - ponad 1,5 tysiąca policjantów - wysłano do największych miast Teksasu: Houston, Dallas, San Antonio i Austin. - Obywatele mają prawo wyrażać swoje poglądy, ale porządek publiczny i własność prywatna muszą być chronione - powiedział w sobotę gubernator stanu Teksas Greg Abbott.

W Nowym Jorku na ulice wyszły w sobotę tysiące ludzi. Demonstrowano m.in. przed wieżowcem prezydenta USA Trump Tower, na 5. Alei, Times Square oraz na Brooklynie.

Uczestnicy manifestacji we wszystkich pięciu dzielnicach miasta blokowali ruch uliczny. Doszło do podpalenia co najmniej dwóch policyjnych samochodów. Niektórzy wywracali kosze na śmieci, rzucali w interweniujących funkcjonariuszy butelkami, śmieciami i odłamkami z gruzów. Nie reagowali na wezwania stróżów porządku, aby ograniczyć się do zgromadzeń i przemarszów po chodnikach.

"Żadnych chodników. To protest. Ulice należą do nas", "Bez sprawiedliwości nie ma pokoju" - skandowali manifestanci. Wznosili okrzyki przywołujące pamięć Floyda. Mieli transparenty z napisami np. "Czarne życie ma znaczenie", "Biała cisza to biała przemoc".

Z powodu demonstracji wyłączone były z ruchu samochodowego mosty Brooklyn Bridge i Manhattan Bridge na Rzece Wschodniej. Zamknięto też część autostrady West Side Highway.

Policja używała dla rozproszenia tłumów gazu pieprzowego.

Gubernator zapowiada śledztwo

W Nowym Jorku po zamieszkach na Brooklynie i Manhattanie zatrzymano około 200 osób. Gubernator stanu Andrew Cuomo zapowiedział śledztwo prokuratorskie w tej sprawie. - Wczoraj wieczorem mieliśmy do czynienia z niepokojącymi gwałtownymi starciami podczas protestów w Nowym Jorku, na Brooklynie. Poproszę prokurator generalną (Letitię - red.) James o zbadanie tego, co się działo, a także procedur zastosowanych ostatniej nocy, ponieważ społeczeństwo zasługuje na odpowiedź i (pociągnięcie winnych) do odpowiedzialności - oznajmił w piątek gubernator dodając, że konsultował się wcześniej na ten temat z burmistrzem Billem de Blasio.

Burmistrz stwierdził, że większość uczestników protestu przybyła, by zademonstrować "obywatelskie nieposłuszeństwo i pokojowo manifestować". - Niektórzy ludzie przybyli jednak, by uciec się do przemocy. Ale wielu ludzi przyszło, ponieważ chcieli coś wyrazić - ocenił de Blasio.

Starcia przed Białym Domem

W amerykańskiej stolicy drugi dzień demonstracji przybrał gwałtowny charakter. Ze zgromadzonego przed Białym Domem tłumu kilkuset osób w kierunku policjantów ciskano race oraz butelki, podpalano też śmietniki. Funkcjonariusze odpowiadali gazem łzawiącym. Dostęp do parku Lafayette'a przed rezydencją prezydenta ogrodzono barierkami.

Demonstranci, czarnoskórzy oraz biali, wznosili hasła potępiające prezydenta USA Donalda Trumpa, rasizm oraz policję. Najbardziej popularne były jednak: "Bez sprawiedliwości nie ma pokoju" i "Nie mogę oddychać". To drugie to ostatnie słowa Floyda, który zmarł przyciskany przez funkcjonariusza kolanem do betonu.

Reakcja Donalda Trumpa

Prezydent USA Donald Trump skrytykował manifestujących przed jego siedzibą, uznając, że "chcą tylko kłopotów". W mediach społecznościowych mieszkańcy stolicy mobilizują się do dalszych protestów. Na budynkach, nawet rządowych, pojawiają się graffiti z hasłami demonstrantów.

- Śmierć George'a Floyda na ulicach Minneapolis to ogromna tragedia - podkreślił Trump. Dodał jednak, że "jego pamięć została zhańbiona przez uczestników zamieszek, rabusiów i anarchistów". - To, co teraz widzimy na naszych ulicach, nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością czy też pokojem - powiedział prezydent. Zapewnił, że jego rząd położy kres przemocy.

Śmierć George'a Floyda

Zarzewiem zamieszek stała się sprawa 46-letniego czarnoskórego George'a Floyda, który zmarł w trakcie zatrzymania przez policję w Minneapolis.

W poniedziałek do internetu trafiło nagranie z incydentu, na którym widać, jak jeden z policjantów brutalnie przyciska mężczyźnie kolanem szyję do ziemi, nie reagując na jego krzyki, że nie może oddychać. Wkrótce mężczyzna zmarł.

Mapa protestów w USA

Interweniującemu policjantowi postawiono zarzut morderstwa. Sąd wyznaczył kaucję za jego zwolnienie w wysokości 500 tysięcy dolarów.

Autorka/Autor:dg, pp/pm

Źródło: PAP, TVN24, CNN