USA podkopują swoją wiarygodność. "Ameryka jest politycznym bankrutem"

[object Object]
Korespondent "Faktów TVN" o amerykańskim porozumieniutvn24
wideo 2/6

Brak budżetu i paraliż władz USA, chwiejne stanowisko w sprawie kryzysu w Syrii oraz zbliżający się kolejny potencjalny kryzys dotyczący wzrostu limitu zadłużenia, skutecznie podkopują wiarygodność USA. W ostatnich tygodniach mocarstwo straciło wiele na wizerunku. Pojawiły się nawet głosy o "politycznym bankructwie" USA.

Jak przyznał w rozmowie z dziennikarzami w Nowym Jorku szef dyplomacji jednego z krajów azjatyckich, zarówno sojusznicy jak i przeciwnicy Stanów Zjednoczonych zaczynają mieć poczucie, że Waszyngton nie jest już tak zdecydowany w swych działaniach ani nie dysponuje takimi zasobami finansowymi jak niegdyś, co zwiększa pole manewru dla Rosji i Chin.

Podmywanie fundamentów

To, że chaos budżetowy może mieć negatywne konsekwencje, jeśli będzie się przedłużał, przyznał nawet sekretarz stanu USA John Kerry. Przemawiając na konferencji krajów APEC w Indonezji starał się jednak zapewnić słuchaczy, że jest to sytuacja "chwilowa" oraz że zaangażowanie Waszyngtonu w Azji pozostaje "niezmienione".

Analitycy podkreślają jednak, że sam fakt, iż prezydent Barack Obama odwołał przyjazd na konferencję APEC i na szczyt krajów Azji Wschodniej w Brunei wywołał złe wrażenie.

USA wciąż są fundamentem systemu obrony takich krajów jak Tajwan i Korea Południowa oraz częściowo Japonia, a na Bliskim Wschodzie ma bliskich sojuszników, w tym Izrael i kraje Zatoki Perskiej. Jednak pewność, iż sytuacja ta nie ulegnie zmianie jest coraz mniejsza, co potwierdzają nieoficjalne opinie polityków i dyplomatów w tych krajach.

Sojusznicy czują się niepewnie

- Paraliż amerykańskiego rządu, gdzie pewna grupa w Kongresie trzyma wszystkich w szachu domagając się okupu, naprawdę nie zgadza się z wizerunkiem Stanów Zjednoczonych jako światowego przywódcy – powiedział Michael McKinley, politolog z Australian National University. - Ci, którzy polegają na sojuszach jako kamieniu węgielnym polityki zagranicznej Australii, zwłaszcza w dziedzinie bezpieczeństwa, nie czują się już tak dobrze. Kryzys budżetowy w USA spowodował, że w ich kalkulacjach pojawił się element niepewności – dodał.

Kryzys budżetowy i niekonsekwentna polityka prezydenta Obamy wobec wojny domowej w Syrii, gdzie przekraczane są wyznaczane przez niego "czerwone linie", wywołują zaniepokojenie także na Bliskim Wschodzie. Jak podkreśla Anthony Colesman, specjalista ds. militarnych w Center for International Studies, nie chodzi jednak tylko o Syrię. - Od samego początku reakcja USA na wydarzenia w Egipcie wywoływała w krajach arabskich, w tym w krajach Zatoki Perskiej, niepewność – powiedział.

Kraje te pamiętają, że Waszyngton odwrócił się plecami od egipskiego prezydenta i jego sojusznika Hosniego Mubaraka, gdy w 2011 r. rozpoczęła się wymierzona przeciwko niemu rewolucja. Teraz Obama dokonał kolejnego zwrotu, tym razem w polityce wobec Syrii, wycofując się z zapowiedzianego uderzenia na wojska dyktatora Baszara el-Asada w odwecie za (nieudowodnione w 100 proc.) użycie przez niego broni chemicznej.

Syryjscy rebelianci, którzy mieli dostać od Amerykanów broń, oświadczyli, że czują się zdradzeni i stracili zaufanie i szacunek dla Obamy. Jednoznacznie negatywnie przyjęto posunięcie Obamy w Izraelu. - Sądzę, że w oczach Syryjczyków, Irańczyków i innych była to oznaka słabości Ameryki i zmniejszenia jej wiarygodności – powiedział Danny Jatom, były szef izraelskiego wywiadu Mosad.

"Polityczny bankrut"

Analitycy podkreślają, że Obama znalazł się w wyjątkowo trudnej sytuacji. Z jednej strony musi walczyć o budżet z opozycją republikańską starającą się wszelkimi sposobami utrącić jego reformę ubezpieczeń zdrowotnych, a z drugiej stawić czoło wydarzeniom na Bliskim Wschodzie i w Azji, równocześnie wyprowadzając wojska USA z Afganistanu, gdzie (podobnie jak wcześniej w Iraku) nie udało się osiągnąć zamierzonych celów. Obama przewodzi obecnie krajowi, którego obywatele są zdecydowanie przeciwni jakimkolwiek nowym misjom militarnym za granicą.

Skutkami politycznego i finansowego zamętu w Waszyngtonie niepokoi się także Europa, która właśnie nieśmiało zaczęła wychodzić z kryzysu ekonomicznego.

Szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi ocenił to odrodzenie jako "słabe, kruche i niepewne". Możliwość, że Kongres nie zgodzi się na podwyższenie pułapu długu publicznego USA (sięgającego obecnie ok. 16,7 biliona dolarów) i tym samym spowoduje niewypłacalność rządu federalnego przyprawia Europejczyków o palpitacje serca. Jest bowiem oczywiste, że skutki tego dla gospodarki europejskiej i światowej, dla której dolar i gospodarka USA wciąż są podstawami, byłyby katastrofalne.

Niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" ocenił tę sytuację jednoznacznie i ostro: "Póki co w Waszyngtonie trwają walki o budżet i nikt nie wie, czy kraj ten będzie wypłacalny za trzy tygodnie. Jest jednak jasne, że Ameryka już teraz jest politycznym bankrutem".

[object Object]
Korespondent "Faktów TVN" o amerykańskim porozumieniutvn24
wideo 2/6

Autor: mk\mtom / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: USAF

Tagi:
Raporty: