"Kto nie uznaje demokratycznych wyborów, ten nie ma czego szukać w Unii Europejskiej"


Decyzja o anulowaniu wyborów lokalnych w Stambule, przegranych przez rządzącą w Turcji AKP prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, to podważanie demokracji i dryf w kierunku dyktatury - ostrzegli przedstawiciele Unii Europejskiej. Kanclerz Austrii Sebastian Kurz zażądał natomiast zerwania prowadzonych z Turcją negocjacji o przystąpieniu tego kraju do Wspólnoty.

Turecka Wysoka Komisja Wyborcza (YSK) podjęła w poniedziałek decyzję na wniosek Erdogana o anulowaniu i ponownym rozpisaniu wyborów lokalnych w Stambule, w których wygrała opozycyjna Partia Ludowo-Republikańska (CHP).

Przedstawiciele Komisji Europejskiej - szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini i komisarz ds. sąsiedztwa Johannes Hahn - zaapelowali o natychmiastowe poddanie kontroli publicznej tej "daleko idącej decyzji, podjętej w wysoko upolitycznionym kontekście".

Z wydanego w poniedziałek późnym wieczorem oświadczenia wynika, że sprawa ta będzie miała znaczenie dla stosunków między Unią a Turcją. - Zapewnienie wolnego, uczciwego i przejrzystego procesu wyborczego jest niezbędne dla każdej demokracji i jest podstawą stosunków Unii Europejskiej z Turcją - podkreślili Hahn i Mogherini.

"Turcja Erdogana dryfuje w kierunku dyktatury"

Zajmująca się Turcją holenderska europosłanka z Grupy Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów Kati Piri oceniła, że prezydent Turcji nie zaakceptował porażki swojego ugrupowania i dlatego postanowił się sprzeciwić woli wyborców, naciskając na komisję wyborczą, by powtórzyła głosowanie. - To przekreśla wiarygodność demokratycznego przekazania władzy za pośrednictwem wyborów w Turcji - napisała Piri na Twitterze.

Jeszcze mocniejszych słów użył lider liberałów w PE, były premier Belgii Guy Verhofstadt. - Ta oburzająca decyzja pokazuje, jak Turcja Erdogana dryfuje w kierunku dyktatury. Pod takim przywództwem rozmowy akcesyjne (z UE - red) są niemożliwe - oświadczył polityk.

"Ani transparentne, ani zrozumiałe"

Żądania zerwania rozmów akcesyjnych wyraził także kanclerz Austrii Sebastian Kurz. W jego ocenie Turcja od lat, a zwłaszcza od udaremnionego zamachu stanu w lipcu 2016 roku, coraz większymi krokami oddala się od UE. - Nadal utrzymują się silne, systemowe ograniczenia wolności słowa i prasy - zaznaczył.

- Kto nie uznaje demokratycznych wyborów, ten nie ma czego szukać w Unii Europejskiej - oświadczył szef austriackiego rządu.

Agencja dpa przypomina, że Kurz od dawna znany jest jako zwolennik oficjalnego zakończenia rozmów akcesyjnych z Turcją. Z podobnym postulatem kampanię przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego prowadzi kandydat Europejskiej Partii Ludowej na szefa Komisji Europejskiej, bawarski chadek Manfred Weber, a także austriacki komisarz UE Johannes Hahn. Natomiast kanclerz Niemiec Angela Merkel w styczniu powiedziała, że Turcja w przewidywalnej przyszłości nie zostanie państwem członkowskim UE, ale sprzeciwiła się zerwaniu negocjacji.

Szef niemieckiego MSZ Heiko Maas stwierdził natomiast, że "z jego punktu widzenia decyzja o anulowaniu wyników i zarządzeniu nowych wyborów nie jest ani transparentna ani zrozumiała".

Jego zadaniem Turcy powinni sami zdecydować o tym kto może objąć urząd burmistrza. Dodał również, że podstawowe zasady demokratyczne oraz transparentne wybory są najważniejsze.

"Zwykła dyktatura" kontra "zwycięstwo demokracji"

Wysoka Komisja Wyborcza ogłosiła, że 43 członków komisji wyborczych utrzymywało kontakty z organizacją Fethullaha Gulena, oskarżanego przez rząd Turcji o zorganizowanie udaremnionego zamachu stanu z 2016 roku. Zarządziła wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec członków komisji okręgowych, którzy dopuścili osoby bez uprawnień do liczenia głosów w komisjach niższego szczebla.

Wybory lokalne w Stambule, które odbyły się 31 marca, przewagą zaledwie 13 tys. głosów wygrał kandydat opozycyjnej Partii Ludowo-Republikańskiej (CHP) Ekrem Imamoglu, zwyciężając z kandydatem rządzącej w Turcji Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Binalim Yildirimem. Wcześniej politycy AKP sprawowali władzę w Stambule przez 25 lat.

Zarówno Imamoglu, jak i Yildirim zapowiedzieli już, że wystartują w powtórzonych wyborach.

Kandydat opozycji uznał decyzję komisji za "zdradę", ale apelował do swoich zwolenników, by nie tracili nadziei. CHP uznała, że decyzja Wysokiej Komisji Wyborczej to "zwykła dyktatura". Turecka opozycja od dawna kwestionuje niezależność tego gremium. Z kolei szef AKP i prezydent kraju Recep Tayyip Erdogan mówił o "zwycięstwie demokracji".

Turcja rozpoczęła w 2005 r. negocjacje akcesyjne z UE, jednak utknęły one w martwym punkcie z powodu sprzeciwu niektórych państw wobec jej członkostwa oraz obaw o stan demokracji w tym kraju i łamanie praw człowieka.

Autor: ft\mtom / Źródło: PAP, Reuters