"Ludzie w czerni z pałkami" wdarli się do mieszkania. Nagranie z interwencji funkcjonariuszy

Źródło:
Reuters, TUT.by, PAP

"Czego chcecie?", "Proszę, nie", "Proszę, odejdźcie", "Błagam" - krzyczy kobieta do zamaskowanych, uzbrojonych w pałki funkcjonariuszy białoruskiego OMON-u. Agencja Reutera opublikowała amatorskie nagranie pokazujące przebieg interwencji milicjantów w prywatnym mieszkaniu w Mińsku. Funkcjonariusze wdarli się tam, ścigając uczestników demonstracji przeciwko reżimowi Alaksandra Łukaszenki.

Nagranie pochodzi z niedzieli, kiedy w Mińsku i wielu innych miastach Białorusi odbywały się marsze na rzecz poparcia "narodowego ultimatum", które opozycja postawiła reżimowi Alaksandra Łukaszenki. Zostało opublikowane w mediach społecznościowych.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE >>>

Nagranie przedstawia część interwencji funkcjonariuszy OMON-u w prywatnym mieszkaniu. Według relacji białoruskich niezależnych mediów schronili się w nim uczestnicy demonstracji, a milicjanci wtargnęli do mieszkania za nimi. "Czego chcecie?", "Proszę, nie", "Proszę, odejdźcie", "Błagam" - słychać głos kobiety krzyczącej do zamaskowanych, uzbrojonych w pałki funkcjonariuszy OMON. Milicjanci nie ustępują, jeden z nich wkracza do pomieszczenia, gdzie przebywa grupa aktywistów. Widać, jak wymierza uderzenie pałką, słychać krzyki kobiet i błagania "Proszę, nie".

"Biegliśmy po klatce schodowej i krzyczeliśmy: Otwórzcie"

Niezależny portal TUT.by napisał, że w mieszkaniu przy ulicy Nowowileńskiej w Mińsku znaleźli schronienie uczestnicy protestu, którzy uciekali po tym, jak oddział OMON użył granatów hukowych. - Biegliśmy po klatce schodowej i krzyczeliśmy: Otwórzcie - opowiadała TUT.by Natalia (imię zostało zmienione). - Ktoś otworzył drzwi do jednego z mieszkań - relacjonowała.

"Ci, z którymi TUT.by udało się porozmawiać, z powodu szoku nie mogli powiedzieć na pewno, które to było piętro: drugie czy trzecie. Jedni mówili, że w mieszkaniu było 20 osób, inni, że około 30. Ale emocje u wszystkich są takie same: strach przed zachowaniem ludzi w czerni z pałkami" - napisał TUT.by.

- Gdy kolumna protestujących przechodziła obok siedziby rejonowego wydziału spraw wewnętrznych, siły bezpieczeństwa zaczęły detonować granaty hukowe. Zaczęliśmy uciekać - opowiadała TUT.by inna uczestniczka protestu, Wolha (imię zostało zmienione). - W jednym z bloków drzwi na klatce schodowej były otwarte, wbiegliśmy, zaczęłam dzwonić do wszystkich mieszkań. Na drugim piętrze dziewczyny otworzyły drzwi. Ludzie, którzy tam wbiegli, chowali się za kanapą, pod kanapą, a nieletni chłopcy w szafie. Do mieszkania natychmiast wtargnęli też funkcjonariusze OMON - relacjonowała Wolha.

Milicjantów było trzech, zatrzymali większość mężczyzn, jeden z protestujących - jak podał TUT.by - został pobity pałką. Kobiety zostały w mieszkaniu. Opuściły je później.

Funkcjonariusze "podjęli kroki"

Szef mińskiej milicji Iwan Kubrakow powiedział na antenie państwowej telewizji Białoruś 1, że demonstranci zaatakowali rejonowy wydział spraw wewnętrznych w Mińsku i zaczęli rzucać kamieniami w funkcjonariuszy, którzy podjęli "kroki w celu powstrzymania nielegalnych działań, używając specjalne środki i siłę fizyczną".

W czasie niedzielnych protestów przeciwników Alaksandra Łukaszenki białoruska milicja zatrzymała 523 osoby - podało w poniedziałek MSW. "W różnych miejscowościach odnotowano 19 akcji protestu" - przekazał resort. W Mińsku milicja zatrzymała 160 osób.

Ministerstwo oświadczyło, że w stolicy milicja użyła "środków specjalnych" w celu "przerwania działań niezgodnych z prawem i zapobieżenia napaści na milicjantów". W szczególności MSW zarzuciło demonstrantom, że rzucali kamieniami w budynek komisariatu i pojazdy milicyjne. MSW potwierdziło także użycie gazu łzawiącego przeciwko demonstrantom w Grodnie i Lidzie.

11. weekend demonstracji

Protesty na Białorusi odbywały się w minioną sobotę i niedzielę już 11. weekend z rzędu. Niedzielne demonstracje przypadły na dzień przed terminem tak zwanego narodowego ultimatum, który Alaksandrowi Łukaszence postawiła jego była rywalka w wyborach na urząd prezydenta Swiatłana Cichanouska.

Opozycjonistka zapowiedziała, że w poniedziałek w kraju rozpocznie się na Białorusi strajk generalny, jeśli do niedzieli włącznie Łukaszenka nie spełni trzech żądań dotyczących ogłoszenia swojej dymisji, doprowadzenia do całkowitego zaprzestania przemocy na ulicach i do uwolnienia wszystkich więźniów politycznych.

Autorka/Autor:tas//now

Źródło: Reuters, TUT.by, PAP

Tagi:
Raporty: