Między Rosją a UE. Rewolucje i kontrrewolucje nad Dnieprem

Aktualizacja:
 
Janukowycz zlikwidował osiągnięcia "pomarańczowej rewolucji" i stawia na sojusz z Rosjąpremier.gov.ru

Republika nr 2 w ZSRR. Ogromna, gęsto zaludniona, z wielkim przemysłem i o strategicznym położeniu. Geopolityczny klucz do mocarstwowości Rosji od kilku stuleci. Ukraina, choć minęła 20 lat od uzyskania przez nią niepodległości, wciąż nie zdecydowała ostatecznie, czy chce integrować się z Europą, czy wrócić do 300-letniej tradycji ścisłych związków z Moskwą.

UPADEK ZSRR. 20. ROCZNICA - czytaj raport specjalny

Przywódca Ukrainy Leonid Krawczuk był jednym z trzech uczestników słynnego spotkania w Białowieży w grudniu 1991 kończącego żywot ZSRR. Wcześniej, bo 24 sierpnia 1991 Ukraina ogłosiła niepodległość. Także w referendum przytłaczająca większość mieszkańców republiki opowiedziała się za samodzielną drogą państwową.

Pierwszy prezydent niepodległej Ukrainy przegrał kolejne wybory w 1994 r. z przedstawicielem postkomunistycznych technokratów z Dniepropietrowska Leonidem Kuczmą. Ten rządził przez dwie kadencje – w 1999 r. umiejętnie rozegrał najgroźniejszych rywali i w efekcie w II turze, gdy stanął naprzeciwko niego komunista Symonenko, i tak z zaciśniętymi zębami, ale jednak poparły go wszystkie umiarkowane siły polityczne.

Zapowiedzią nadchodzących nowych czasów i przejawem rosnącej siły demokratycznej prozachodniej opozycji było zwycięstwo „Naszej Ukrainy”, bloku byłego premiera Wiktora Juszczenki.

 
Leonid Kuczma, prezydent Ukrainy 1994-2004 (TVN24) 

Dwie Ukrainy?

Od początku niepodległego państwa ukraińskiego na jego życie polityczne ogromny wpływ miało historyczne dziedzictwo sięgające rozbiorów Rzeczypospolitej Obojga Narodów, podział na różne Ukrainy. Językowo, kulturowo, pod względem świadomości narodowej.

W ciągu 20 lat tylko częściowo udało się zatrzeć te historyczno-etniczne podziały. Przekładające się na polityczne sympatie. Wystarczy spojrzeć na mapę wyborczych sympatii w kolejnych wyborach prezydenckich. A w szczególnie drastyczny sposób ten podział zaznaczył się podczas „pomarańczowej rewolucji”, gdy w zrusyfikowanym Donbasie pojawiły się silne tendencje secesjonistyczne – przejaw buntu wobec władz centralnych opanowanych właśnie przez proeuropejski obóz.

1991 - ogłoszenie niepodległości 1994 - prezydentem zostaje Leonid Kuczma 1999 - reelekcja Kuczmy 2004 - wybory prezydenckie, "pomarańczowa rewolucja" 2005 - prezydentem zostaje Wiktor Juszczenko 2006 - wybory parlamentarne wygrywa Partia Regionów 2007 - wybory parlamentarne wygrywa Blok Julii Tymoszenko 2010 - prezydentem zostaje Wiktor Janukowycz 2011 - Julia Tymoszenko skazana na 7 lat więzienia ukraina

Język ukraiński zdecydowanie dominuje w życiu codziennym zachodniej części kraju, a na Ukrainie środkowej oraz w stołecznym Kijowie jest on używany równolegle z rosyjskim. Z kolei wśród ludności Ukrainy wschodniej, południowej oraz na Krymie wyraźnie przeważa rosyjski. Ludność południowo-wschodniej Ukrainy pozostaje głęboko zrusyfikowana, dominuje wśród niej przeświadczenie, iż Ukraińcy i Rosjanie są częścią jednej wspólnoty cywilizacyjnej, a w interesie obu narodów leży ścisła współpraca. Mieszkańcy Ukrainy środkowej i – zwłaszcza – zachodniej podkreślają swoją odrębność kulturowo-cywilizacyjną od Rosjan. Silne są wśród nich tendencje proeuropejskie.

„Pomarańczowa rewolucja”

W 2004 r. kończyła się druga kadencja prezydencka Kuczmy. Za jego czasów rozkwitła Ukraina oligarchów, Ukraina klanów, Ukraina lawirująca między Zachodem a Rosją. Ten kierunek miał utrzymać kolejny prezydent, namaszczony przez Kuczmę Wiktor Janukowycz. Człowiek z Doniecka, były gubernator i premier, przedstawiciel jednego z najpotężniejszych klanów Ukrainy. Wszystkie sondaże, a potem i exit polls dawały zwycięstwo Juszczence, tymczasem tuż po zamknięciu lokali wyborczych 21 listopada 2004 w mediach ogłoszono nieznaczną wygraną Janukowycza.

Opozycja wezwała do obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec tak drastycznych przejawów fałszerstw (różnica między oficjalnymi a prawdziwymi wynikami mogła sięgać nawet 11 proc.). Ważną rolę w ulicznych wielotysięcznych protestach „pomarańczowych” (demonstranci przybrali barwy wyborcze Juszczenki) odegrała Julia Tymoszenko, niegdyś wicepremier, a w ostatnich latach liderka antykuczmowskich protestów.

Kilkusettysięczne wiece poparła UE, na zachodzie Ukrainy kolejne miasta za zwycięzcę wyborów zaczęły uznawać Juszczenkę. Mimo tego, ogłoszono formalnie zwycięstwo Janukowycza (zdążył mu od razu pogratulować Putin), a Kuczma wprowadził stan wyjątkowy w kraju. Wtedy okazało się, że milicja, ani tym bardziej wojsko, nie będą strzelać do Ukraińców. Przez kilkanaście dni trwał pat.

Wreszcie Kuczma poszedł na ustępstwa. Doszło do porozumienia wynegocjowanego przy udziale zachodnich mediatorów, m.in. prezydentów Polski i Litwy. Opozycji nie udało się zmusić władzy do przyznania się do fałszerstw i ogłoszenia zwycięzcą Juszczenki. Sąd Konstytucyjny, kontrolowany przez Kuczmę, nakazał powtórzenie – co ciekawe nie całych wyborów, a jedynie II tury.

26 grudnia 2004 już w uczciwej walce wygrał Juszczenko. Wraz z nim wygrał obywatelski duch Ukrainy. „Pomarańczowa rewolucja” była szokiem dla wszystkich, chyba nawet samych Ukraińców, którym przez lata wmawiano, że podobnie jak obywatele innych republik poradzieckich, nie potrafią się zorganizować i skutecznie walczyć o uczciwość w życiu publicznym.

23 stycznia 2005 roku Wiktor Juszczenko złożył przysięgę i rozpoczął kadencję prezydencką. Zaczęła się „pomarańczowa era” w dziejach współczesnej Ukrainy.

Kłótnia w „pomarańczowej” rodzinie

W latach 2005-2010 sytuację na Ukrainie charakteryzowało istnienie trzech obozów politycznych, które wchodziły ze sobą w taktyczne sojusze lub toczyły wojny. Dwa z nich zaliczały się do tzw. pomarańczowego obozu: grupy skupione wokół Wiktora Juszczenki oraz Julii Tymoszenko. Trzeci wierzchołek „ukraińskiego trójkąta politycznego” stanowiła grupa wywodząca się z sił przeciwnych rewolucji 2004, skupiona wokół Wiktora Janukowycza i oligarchów z Donbasu. W okresie 2005-2010 funkcjonowały polityczne sojusze zarówno Juszczenki z Tymoszenko i Janukowyczem, jak i dwojga ostatnich (nieformalna czasowa antyprezydencka koalicja).

Po zwycięstwie w powtórzonej drugiej turze wyborów prezydenckich (styczeń 2005), obóz Wiktora Juszczenki zrezygnował z rozwiązania parlamentu i przedterminowych wyborów, na czele rządu stanęła Julia Tymoszenko. Od początku miała ona przeciw sobie większość otoczenia prezydenta, później już także jego samego. Jesienią 2005 roku Juszczenko zdymisjonował Tymoszenko. Proces rozpadu „obozu pomarańczowej rewolucji” uległ przyspieszeniu.

Wybory 2006 roku przyniosły zwycięstwo Partii Regionów Ukrainy (PRU), która w sojuszu z socjalistami i komunistami wyłoniła rząd Wiktora Janukowycza. Rząd „koalicji antykryzysowej” miał realizować program polityczny sformułowany w podpisanym przez liderów partii Uniwersale Jedności Narodowej – uwzględniającym m.in. forsowaną przez prezydenta integrację Ukrainy z UE i NATO. Premier Janukowycz już po miesiącu przestał zważać na zapisy Uniwersału – m.in. mówiąc w Brukseli, że Ukraina nie jest gotowa by kontynuować proces integracji z NATO.

Juszczenko rychło popadł w konflikt także z nową koalicją i rozwiązał parlament. Kolejne wybory odbyły się na jesieni 2007. Wygrał Blok Julii Tymoszenko i stworzył koalicję z inną „pomarańczową” partią Nasza Ukraina. Koalicja ta dysponowała zaledwie jednym głosem ponad wymaganą większość, nie mogła więc zapewnić rządowi odpowiednio silnego poparcia. Jak się miało okazać, po zmianie prezydenta, ta koalicja nie miała szans na kontynuację.

Wielki biznes w polityce

Od roku 1991 i powstania niepodległego państwa ukraińskiego ton jego polityce nadają finansowo-przemysłowe grupy, tzw. klany. To nieformalne grupy złożone z polityków i oligarchów, czyli biznesmenów mających polityczne ambicje i wpływy.Główne sektory, z których wywodzą się ukraińscy oligarchowie to metalurgia i energetyka. Kolejne miejsca zajmują bankowość, branża budowlana i spożywcza. Zdominowali także prywatne media.

Wobec ogromnych kosztów kampanii wyborczych, zwłaszcza w mediach elektronicznych, partie zdane są na poparcie oligarchów, których interesy są także politycznej natury. Na Ukrainie praktycznie nie doszło do rozdzielenia sfery działalności gospodarczej od aktywności politycznej. W przeszłości część partii politycznych była formowana z inicjatywy wielkich przedsiębiorców (tak było z Partią Regionów, do dziś w znacznym stopniu uległą największemu przedsiębiorcy kraju, Rinatowi Achmetowowi), a rywalizacja wielkich grup finansowo-przemysłowych była i wciąż jest przenoszona na płaszczyznę polityczną. Powszechnym zjawiskiem jest startowanie biznesmenów w wyborach, aby zapewnić sobie immunitet. W ostatnich latach oligarchowie znaleźli się we frakcjach parlamentarnych niemal wszystkich partii.

Ograniczenie tego zjawiska było jednym z haseł „pomarańczowej rewolucji”, a jednocześnie jednym z pierwszych, o których po objęciu władzy zapomniał Juszczenko. Prezydent sam zaczął wchodzić w układy z oligarchami.

Między Moskwą a Brukselą

W porównaniu z zagadnieniami polityki wewnętrznej, gdzie można mówić o skomplikowanej sieci wzajemnych zależności, taktycznych sojuszy i konfliktów polityczno-biznesowych, różnice w poglądach na politykę zagraniczną państwa są z pewnością wyraźniejsze, ale działaniami ukraińskich polityków kierują nie prorosyjska czy prozachodnia orientacja, a przede wszystkim ich własny interes.

Czynnik rosyjski w największym stopniu determinuje zachowanie Ukrainy na arenie międzynarodowej, a stosunek do Moskwy jest jednym z głównych kryteriów podziałów politycznych wewnątrz kraju. Podkreślić należy, że w stosunkach Rosji z Ukrainy to ta pierwsza jest stroną inicjatywną. Kijów na ogół jedynie reaguje na posunięcia Moskwy.

Taktyka Rosji podporządkowana jest realizacji dalekosiężnego celu strategicznego, jakim jest trwałe uniemożliwienie Ukrainie integracji ze strukturami Zachodu (UE, NATO) i zachowanie jej we własnej strefie wpływów.

Poddawana ogromnej rosyjskiej presji politycznej i energetycznej (wystarczy przypomnieć „wojny gazowe”), Ukraina ciąży jednak coraz bardziej ku Zachodowi. W tej chwili eksport ukraiński do Europy przewyższył już eksport do Rosji, a więzi z rynkami zachodnimi będą coraz silniejsze. Dla dużej części oligarchów bardziej atrakcyjny jest rynek unijny. Węglowi i stalowi baronowie z Donbasu zazdrośnie strzegą swej uprzywilejowanej pozycji i nie w smak by im była ekspansja kapitału rosyjskiego. Nowa ekipa musi się też liczyć ze sprzeciwem zachodnich i części centralnych regionów kraju wobec zacieśniania stosunków z Rosją.

Integracja Ukrainy z UE pozostaje nadal kwestią bardzo odległej przyszłości, a autorytarne zapędy obecnej ekipy rządzącej z pewnością jej nie przybliżają, o czym świadczy choćby ostatni szczyt Ukraina-UE w Kijowie, gdy zamiast ogłoszenie parafowania umowy stowarzyszeniowej, ogłoszono jedynie koniec negocjacji w tej sprawie.

„Donieccy” biorą rewanż za 2004

Właściwie już od połowy kadencji Juszczenki było jasne, że kolejny bój o prezydenturę rozegra się między Janukowyczem a Tymoszenko. Sam Juszczenko, bohater z przełomu 2004-2005, przepuścił niemale całe poparcie społeczne i się w wyborach nie liczył. Nie tylko kłótniami z byłymi „pomarańczowymi” sojusznikami, ale też zaniechaniem obiecywanych reform, budową własnego zaplecza oligarchów i dogadywaniem się z byłymi przeciwnikami z obozu Kuczmy, Janukowycza, „donieckich”. Nie pomogła ma w skali całego kraju, a i za granicą (zwłaszcza w Polsce i Rosji) polityka gloryfikacji Bandery i innych nacjonalistów kolaborujących z Niemcami, a mających na rękach choćby morze krwi Polaków.

Niejednoznaczną postawę zachował Juszczenko do końca, swoimi twierdzeniami o „obu złych opcjach” pomagając Janukowyczowi wygrać z Tymoszenko (luty 2010) – choć najmniejszą różnicą głosów w historii. Co więcej, lider donieckich jest pierwszym prezydentem wybranym przez mniej niż połowę głosujących (Janukowycz 48,95 proc., Tymoszenko 45,47 proc., przeciw obydwu kandydatom 4,36 proc.).

Dwa tygodnie po objęciu urzędu prezydenta przez Janukowycza, rząd Tymoszenko został odwołany, stworzono nową koalicję parlamentarną i powołano nowy rząd, ściśle podporządkowany prezydentowi. Przedstawiciele Partii Regionów (PRU) obsadzili stanowiska szefów obwodowych i rejonowych administracji państwowych, kierownicze stanowiska w centralnych urzędach i innych agendach państwa (koncernach i bankach), a także w strukturach siłowych.

W parlamencie, wbrew dotychczasowej tradycji, pierwszym zastępcą przewodniczącego (jest nim Wołodymyr Łytwyn, sojusznik PRU) został nie deputowany z opozycji, lecz koalicyjny komunista. PRU ma już pełną kontrolę nad rządem i parlamentem, po wyborach lokalnych (październik 2010) zdominowała też większość samorządów.

„Błękitna kontrrewolucja”

Przez blisko 2 lata rządów Janukowycza Ukraina zmieniła się w stopniu szokującym. Nie chodzi tylko o zwrot w polityce zagranicznej - ścisły sojusz z Rosją i porzucenie idei integracji z Zachodem. Groźniejsza jest „błękitna kontrrewolucja” (od barw PRU) wewnętrzna, która nie tylko już zniszczyła osiągnięcia „pomarańczowej rewolucji”, ale pod względem wszechwładzy oligarchów, naginania prawa do ścigania opozycji i wykorzystywania organów siłowych prześciga najciemniejsze dni rządów Kuczmy.

Wycofano ustrojowe zmiany w konstytucji wprowadzone po „pomarańczowej rewolucji”. Wówczas obóz Kuczmy (więc i Janukowycz) wymusił, w zamian za rezygnację z walki o utrzymanie władzy, ograniczenie uprawnień prezydenta. Uderzało to w Juszczenkę, a wzmacniało parlament, gdzie PRU zawsze była jedną z największych sił. Po przejęciu urzędu prezydenta, „donieckim” te zmiany już się nie podobały, bo ograniczały ich lidera. Więc Janukowyczowi udało się odkręcić tzw. politreformę z 2004 (weszła w życie od początku 2006), Ukraina wróciła do systemu władzy podobnego do tych funkcjonujących w innych krajach postsowieckich (nie licząc krajów bałtyckich) – rząd stał się w pełni narzędziem w ręku prezydenta.

Światowy Indeks Wolności Prasowej w 2010 roku, opublikowany w październiku przez Reporterów bez Granic, zauważa, że Ukraina „gwałtownie spadła” w nim, w wyniku „powolnego, ale stałego ograniczania wolności prasowej od czasów wygranej Janukowycza w wyborach prezydenckich w lutym”. Ukraina jest na 131. miejscu spośród 178 krajów. Rok wcześniej była na 89. miejscu.

Sprawiedliwość z klucza politycznego

Odwrót od demokracji widać najmocniej po represjach wobec opozycji. Polowanie na głównego wroga Janukowycza - przy użyciu prokuratury, sądów i służb specjalnych - na dobre ruszyło pod koniec kwietnia. Ale przed Julią Tymoszenko do aresztu zaczęli trafiać jej współpracownicy: były szef służby celnej, były szef Naftohazu, były szef MSW.

W czasie procesu Tymoszenko oskarżonej o nadużycia przy podpisywaniu umów gazowych z Rosją w 2009 r., Wiktor Janukowycz robił w tej sprawie złudzenia Zachodowi. Władze w Kijowie podkreślały, jak bardzo zależy im na zbliżeniu z UE, zapewniały, że znajdzie się zadowalające obie strony rozwiązanie w sprawie liderki opozycji. Potem był jednak wyrok 7 lat więzienia, sprzeciw Partii Regionów ws. zmiany prawa uwalniającej Tymoszenko od zarzutów, wszczęcie nowych śledztw przeciwko liderce opozycji. Teraz Janukowycz odrzuca naciski ze strony państw Zachodu w obronie byłej premier. Twierdzi, że sądownictwo jest niezawisłe, więc ma związane ręce. Choć jest wręcz przeciwnie – co właśnie sprawa Tymoszenko potwierdziła.

Podczas gdy przeciwko Tymoszenko wyciągane są różne sprawy oparte na wątpliwych zarzutach, wymiar sprawiedliwości skutecznie osłania ludzi związanych z obozem władzy. Najlepszym przykładem jest śledztwo ws. zabójstwa niezależnego dziennikarza Georgija Gongadzego. We wrześniu 2010 biuro Prokuratora Generalnego stwierdziło, że jedyną osobą, która zleciła mord na Gongadzem we wrześniu 2000 był ówczesny szef MSW Jurij Krawczenko. Tak się dziwnie złożyło, że Krawczenko popełnił „samobójstwo” w marcu 2005, w dniu, w którym miał składać zeznania prokuraturze. Wg śledczych popełnił samobójstwo, choć okazuje się, że zginął od... dwóch strzałów w głowę.

Zarzut bezpośredniego doprowadzenia do śmierci dziennikarza usłyszał były generał ukraińskiego MSW Ołeksij Pukacz. Został on zatrzymany w lipcu 2009 roku po sześciu latach poszukiwań. Podczas procesu obciążył byłego prezydenta Kuczmę, który miał zlecić zabicie dziennikarza szefowi MSW, a ten podwładnemu Pukaczowi. Były generał potwierdził to, co wynika z tzw. taśm Melnyczenki. W 2000 roku ochroniarz Kuczmy mjr Mykoła Melnyczenko opublikował dokonane z podsłuchu w gabinecie prezydenckim nagrania, z których wynika, że Kuczma w gniewie mówi, iż należy pozbyć się Gongadzego. Na tzw. taśmach Melnyczenki brzmi także głos ówczesnego szefa kancelarii Kuczmy, Wołodymyra Łytwyna. Obecnie jest on przewodniczącym parlamentu.

Na wiosnę 2011 nieoczekiwanie wszczęto przeciwko Kuczmie śledztwo. Janukowycz pokazał Europie, że ściga nie tylko politycznego rywala Tymoszenko, ale i politycznego ojca chrzestnego Kuczmę. Oczywiście po kilku miesiącach śledztwo wobec b. prezydenta umorzono.

Kierunek: Wschód

Krytycy Janukowycza zarzucają mu putinizację Ukrainy. Dążenie w stronę Moskwy widać też w innych obszarach. Mimo słabej legitymacji wyborczej Janukowycz już zdążył wywrócić do góry nogami główne zasady polityki realizowanej nie tylko po 2005 r., ale nawet w dużej mierze przez Leonida Kuczmę (1994-2005) i Leonida Krawczuka (1991-1994). Największe spustoszenie poczynił w polityce zagranicznej (całkowita reorientacja na Rosję) i w polityce pamięci (przywracanie tożsamości rosyjsko-neosowieckiej w miejsce ukraińskiej). Przykładem tego drugiego było wystąpienie prezydenta na forum Rady Europy, gdzie ogłosił, że Wielki Głód na Ukrainie lat 30. wywołany przez Stalina nie był wcale ludobójstwem.

Juszczenko był zaciętym wrogiem Rosji, zaś Kuczma lawirował pomiędzy Moskwą a Zachodem. Janukowycz jednoznacznie przyjmuje rolę sojusznika i młodszego partnera Rosji. Jeśli nawet robi gesty wobec Zachodu czy nawet decyduje się na jakieś działania, to ma to tylko funkcję pomocniczą w kształtowaniu relacji z Rosją (np. sprawa umowy stowarzyszeniowej z UE – wykorzystywana jako element nacisku, „straszak” w rozmowach Kijowa z Moskwą).

Jedną z pierwszych decyzji była rezygnacja z dążenia do NATO. Potem było porozumienie z Rosją – słynna charkowska umowa wiosną 2010. W zamian za tańszy gaz Kijów zgodził się przedłużyć dzierżawę Flocie Czarnomorskiej (kończącą się w 2017 r.) do 2047 r. I nie chodzi tylko o utrwalenie obecności militarnej Rosjan w tym regionie oraz blokadę ewentualnego wejścia Ukrainy do NATO w przyszłości (nie można być członkiem Sojuszu, mając na swym terytorium wojska innego kraju, spoza NATO). Warunki porozumienia utrwalają też zależność energetyczną Ukrainy od Rosji. Nie opłaca się szukać innych źródeł energii, nie opłaca się dywersyfikacja dostawców, nie opłaca się reformować archaicznego przemysłu. Jak pisał znany publicysta Witalij Portnikow, ta umowa to korzystny dla oligarchów, nie obywateli „ratunek ukraińskiej gospodarki przeszłości i wyrok na ukraińską gospodarkę przyszłości”.

Zachód, w tym Polska bardzo długo pozostawał bierny wobec antydemokratycznych zapędów Janukowycza, przyjmując bez zastrzeżeń jego deklaracje o „ustabilizowaniu” sytuacji po chaotycznych latach „pomarańczowych” rządów. Zachód niezwykle pobłażliwie podchodził do łamania prawa, przywracania korupcyjnych mechanizmów i powrotu skompromitowanych polityków, urzędników i biznesmenów. „Kupiono” naiwnie puste deklaracje Janukowycza o wspieraniu demokracji i integracji z UE. „Kupiono” obietnice ws. Tymoszenko. Teraz okazuje się, że już nawet stowarzyszenie z Unią jest dla Janukowycza mniej ważne, niż zwycięstwo jego partii w wyborach parlamentarnych na jesieni 2012, a potem reelekcja jego samego.

Grzegorz Kuczyński

------------------

UKRAINA

Ogłoszenie niepodległości: 24 sierpnia 1991

Stolica: Kijów

Powierzchnia: 603 550 km kw.

Ludność: ok. 45,1 mln

Podział etniczny: Ukraińcy 77,8 proc., Rosjanie 17,3 proc., inni 4,9 proc.

Języki: ukraiński (oficjalny) 67 proc., rosyjski 24 proc., inne 9 proc.

Głowa państwa: prezydent Wiktor Janukowycz (od 2010)

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: premier.gov.ru