Książę Filip bardzo często popełniał błędy i gafy. To było powodem bardzo wielu zabawnych sytuacji. Wraz ze śmiercią księcia Filipa odeszła najbardziej barwna część historii dynastii Windsorów – mówił w TVN24 dziennikarz i znawca rodziny królewskiej Maciej Czajkowski. "Jeśli coś ma cztery nogi i nie jest krzesłem, jeśli ma dwa skrzydła i lata, ale nie jest samolotem, i jeśli pływa i nie jest okrętem podwodnym, Kantończycy to zjedzą" – to jedna z wypowiedzi księcia Filipa podczas spotkania WWF w 1986 roku.
Pałac Buckingham poinformował w piątek, że Filip, książę Edynburga, mąż królowej Elżbiety zmarł nad ranem. Miał 99 lat. W ostatnim czasie przebył udany zabieg kardiologiczny. Przez lata borykał się z problemami zdrowotnymi. Z życia publicznego wycofał się w 2017 roku.
"Wszyscy właściwie czekali na te gafy"
- Nie możemy nie powiedzieć, że na pewno był mistrzem gaf i za to go Brytyjczycy kochali. On bardzo często popełniał błędy i gafy. To było powodem bardzo wielu zabawnych sytuacji, ale nikt na to nie zwracał uwagi, nie mówił o tym złośliwie. Wszyscy właściwie czekali na te gafy – powiedział w TVN24 dziennikarz Maciej Czajkowski.
Dodał, iż "kiedy książę Filip powiedział, że odchodzi na emeryturę, to pierwsza reakcja była taka: no dobrze, a gdzie jego dowcipy i żarty".
- Wraz ze śmiercią księcia Filipa odeszła najbardziej barwna część historii dynastii Windsorów. Ta dynastia nigdy nie będzie taka sama bez księcia Filipa – ocenił Czajkowski.
"Wszyscy mówili, że musimy mieć więcej wolnego czasu. Teraz narzekają, że są bezrobotni"
- Ogłaszam tę rzecz za otwartą, cokolwiek to jest – oświadczył książę Filip w Kanadzie w 1969 roku. - Wszyscy mówili, że musimy mieć więcej wolnego czasu. Teraz narzekają, że są bezrobotni – powiedział w 1981 roku w czasie recesji. - Jesteś kobietą, nieprawdaż? – zapytał w 1984 roku w Kenii po przyjęciu drobnego prezentu od przedstawicielki miejscowej ludności.
- Jeśli zostaniecie tu dużo dłużej, wszyscy będziecie mieć skośne oczy – ostrzegł brytyjskich studentów w Chinach w 1986 roku podczas oficjalnej wizyty. - Jeśli coś ma cztery nogi i nie jest krzesłem, jeśli ma dwa skrzydła i lata, ale nie jest samolotem, i jeśli pływa i nie jest okrętem podwodnym, Kantończycy to zjedzą – powiedział podczas spotkania WWF w 1986 roku. - Nadal rzucacie włóczniami? – zapytał Aborygenów w czasie wizyty w Australii w 2002 roku.
"Wezmę jednego, jeśli pozwolisz mi się obsłużyć"
Jakkolwiek te i dziesiątki innych równie bezceremonialnych wypowiedzi Filipa często wprowadzały Pałac Buckingham w zakłopotanie, jego bardzo bezpośredni sposób bycia bywał też ujmujący. W 1979 roku podczas wizyty w Białym Domu czarnoskóry kamerdyner zauważył księcia, który oglądał obrazy i zapytał, czy życzy sobie drinka. - Wezmę jednego, jeśli pozwolisz mi się obsłużyć – odparł Filip.
Bezpośredni sposób bycia zachowywał nawet podczas spotkania z tymi, którzy uważali go za boga. Według legendy jednego z plemienia na Vanuatu, potomek ich duchowych przodków miał zostać poślubiony potężnej kobiecie. Kiedy usłyszeli o szacunku, jakim cieszyła się królowa Elżbieta wśród urzędników kolonialnych, wywnioskowali, że to Filip musi być tym potomkiem, a ich przekonanie wzmocniła wizyta Elżbiety i Filipa na ówczesnych Nowych Hebrydach w 1974 roku. Kilka lat później, za namową brytyjskiego wysokiego komisarza, książę Filip wysłał członkom plemienia podpisany oficjalny portret, a ci zrewanżowali się tradycyjnym kijem do polowania na dzikie świnie. W ramach podziękowania książę wysłał im kolejne zdjęcie – pozując z otrzymanym kijem w ręku.
Źródło: PAP, TVN24