Prorosyjscy separatyści z samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej od września prowadzą czystki wśród wewnętrznej opozycji. Ich ofiarą padło kilkudziesięciu ważnych przedstawicieli władz, dowódców wojskowych i żołnierzy - pisze "Washington Post".
We wtorkowym wydaniu amerykański dziennik relacjonuje, że "aresztowania w republice ługańskiej zaczęły się po rzekomej próbie puczu przeciwko autorytarnemu, namaszczonemu przez Moskwę, przywódcy samozwańczego państewka, Igorowi Płotnickiemu".
Zdaniem analityków, na których powołuje się "Washington Post", rozprawa władz samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL) z przeciwnikami we własnych szeregach może doprowadzić do bardziej zaciętych starć na tzw. linii rozgraniczenia w Donbasie. Może być także powiązana z walką między Rosją a przedstawicielami władz Ukrainy o lukratywne szlaki przemytnicze, prowadzące przez ziemie opanowane przez separatystów.
Walka o wpływy
"To walka o władzę, zyski z czarnego rynku i dostęp do rosyjskich bojowników, co może doprowadzić do nasilenia się starć na linii rozgraniczenia. Na wschodniej Ukrainie władza militarna to władza polityczna. Płotnicki zabezpiecza obie. A ten, kto jest u władzy, jest w fundamentalnym stopniu zależny od protekcji Moskwy" - ocenił Alexander Clarkson z londyńskiego King's College.
"Jeśli obecne czystki w ŁRL (...) to wojna zastępcza prowadzona wśród rosyjskiej elity władzy, w której rywalizujący ze sobą protektorzy w Moskwie wspierają rywalizujące ze sobą frakcje (rebeliantów na wschodzie Ukrainy), to cała ta sytuacja nabiera znacznie szerszego znaczenia strategicznego" - uważa Clarkson.
"Washington Post" pisze, że w ŁRL trwała walka o wpływy między obozem skupionym wokół Płotnickiego a potężnymi służbami bezpieczeństwa. Dziennik przypomniał, że dotychczas z ryzykiem zamachu na swoje życie musieli liczyć się tylko dowódcy wojskowi ŁRL, chcący wykroić dla siebie mniejsze państewka, jednak ostatnie wydarzenia pokazują, że obecnie grozi to także cywilnym politykom "na pogrążonym w bezprawiu wschodzie Ukrainy".
Ofiary czystek
Jedną z ofiar zarządzonych czystek został Hennadij Cypkałow - do zeszłego roku premier ŁRL, uważany za prorosyjskiego pragmatyka i osobę mającą związki z przestępczością zorganizowaną. W połowie września został on aresztowany pod zarzutem przygotowywania zamachu stanu i zmarł w więzieniu. Według władz ŁRL Cypkałow powiesił się w celi, gdy uzmysłowił sobie "powagę swoich przestępstw".
Także wiceminister obrony ŁRL Witalij Kisielew został oskarżony o organizowanie spisku i aresztowany. Na temat jego dalszych losów napływają sprzeczne doniesienia. Zarówno o Kisielewie, jak i Cypkałowie mówiło się, że są mocno zaangażowani w czarnorynkową działalność. Cypkałow miał bogacić się na przemycie węgla i gazu, a Kisielew na szmuglowaniu papierosów - pisze amerykański dziennik, zauważając, że usunięcie ich da klice Płotnickiego większy dostęp do tych źródeł bogactwa.
Rola Kremla
Według gazety nic nie wskazuje na to, by czystki miały wkrótce dobiec końca, co zdaniem cytowanego przez "Washington Post" eksperta sugeruje, że nie stoi za nimi Kreml. "Gdy Moskwa rozprawia się z kimś, kto jej się nie podoba, jest to proces szybki i zabójczy. (...) Tu mamy do czynienia z polityką ulicznego gangu, ze sporem między hersztami świata przestępczego. Nie chodzi o szybkie wyrównanie rachunków" - ocenił Mark Galeotti z praskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych. Jak dodał, obecna sytuacja "może stworzyć stały mechanizm zemsty i sporów".
"Gwałtowne przetasowania we władzach ŁRL raczej nie staną się dla Kijowa okazją do wykorzystania na polu walki. Płotnicki już udowodnił, że szybko podejmuje decyzje i jest niebezpieczny", a Rosja pozostaje w razie potrzeby "źródłem broni, pieniędzy i bojowników" - konkluduje "Washington Post".
Autor: tas/adso / Źródło: PAP