"Czerwone koszule" przekonały rząd?

Aktualizacja:
"Czerwone koszule" na górze?
"Czerwone koszule" na górze?
Reuters
"Czerwone koszule" na górze?Reuters

Koniec politycznego pata w Tajlandii? Premier Abhisit Vejjajiva wyraził gotowość spełnienia żądań opozycji. "Czerwone koszule" domagają się rozwiązania parlamentu i przeprowadzenia jesienią przedterminowych wyborów.

Vejjajiva, którego rząd popiera rojalistyczna elita wojskowa, powiedział, że ostateczną datę wyborów ogłosi po konsultacjach z sześcioma partiami wchodzącymi w skład koalicji rządowej. Opozycja wskazywała 14 listopada.

- Musimy doprowadzić do współpracy wszystkich stron, aby na Tajlandię powrócił pokój - zdeklarował szef rządu. Tajlandzka konstytucja postanawia, że premier musi rozwiązać parlament najmniej 45 dni przez wyborami.

Demonstracje od połowy marca

"Czerwone koszule", czyli zwolennicy Zjednoczonego Frontu na rzecz Demokracji przeciwko Dyktaturze, demonstrują w Bangkoku od 14 marca. Domagają się natychmiastowego rozwiązania parlamentu. Zwolennicy obalonego w 2006 roku premiera Thaksina Shinawatry dla poparcia swego żądania nadal okupują śródmieście Bangkoku, mimo ogłoszonego 7 kwietnia przez rząd stanu wyjątkowego.

Zjednoczony Front głosi, że rząd Vejjajivy jest nielegalny, ponieważ uzyskał władzę nie w wyniku wyborów, lecz dzięki "machinacjom" parlamentarnym, jak nazywa porozumienia zawarte w parlamencie w celu skonstruowania większości rządowej.

Zamieszki na ulicach

W starciach między wojskiem a demonstrantami zginęło dotąd 27 osób, a około tysiąca zostało rannych.

W miesiąc po zajęciu handlowej dzielnicy Bangkoku, co najmniej 5 000 "czerwonych koszul" obozuje tam nadal za palisadami z bambusowych prętów, wśród gór niewywożonych śmieci.

W piątek dołączyło do nich jeszcze sześciuset przeciwników rządu. Przybyli samochodami ciężarowymi i furgonetkami z miasta Khon Kaen na północnym wschodzie Tajlandii, gdzie Zjednoczony Front ma swe główne oparcie polityczne w ubogiej ludności wiejskiej.

- Nie chcemy zostawać tu długo, ale nie ruszymy się z centrum, dopóki rząd nie sprecyzuje swego stanowiska w sprawie wyborów" - powiedział w piątek Kwanchai Praipanna, jeden z liderów "czerwonych koszul".

Sytuację na tajlandzkiej scenie politycznej skomplikowało ponowne pojawienie się na niej "żółtych koszul", konserwatywnego ruchu, który dwukrotnie w ciągu ostatnich lat opanował lotnisko w Bangkoku i dyktował swe warunki rządowi.

Próbę porozumienia rządu z "czerwonymi koszulami" przywódcy "żółtych koszul" nazwali "kapitulacją wobec terrorystów".

Źródło: PAP, Reuters

Źródło zdjęcia głównego: Reuters