Nagroda, święto, frajda, dzień bez lekcji - takie miały być wspomnienia dzieci z wycieczki do Świdnicy. Jechali na spektakl, by uczcić Międzynarodowy Dzień Teatru. Dramat rozegrał się jednak wcześniej niż na scenie. Ich autobus uderzył w kolejowy wiadukt. W pojeździe zerwało dach, a siedzenia wbiły się pod podłogę. Zapanował chaos, a dzieci przez łzy krzyczały do swoich opiekunów, że już nigdy nie pojadą na żadną wycieczkę.
Ze szkoły wyruszyli rano. Cel podróży - Teatr Miejski w Świdnicy. Na miejsce nie dojechali. W centrum Świdnicy autobus nie zmieścił się pod jednym z kolejowych wiaduktów - zabrakło mu zaledwie 25 centymetrów. Kierowca nie zauważył znaków ostrzegawczych, w wyniku czego pojazd uderzył w metalową konstrukcję z prędkością 50 km/h. Siła uderzenia była tak duża, że siedzenia wbiły się pod podłogę. Jedna z opiekunek wypadła przez szybę.
Godzina 10.01
Na miejscu zapanował chaos. Z relacji świadków wynika, że większość dzieci nie było w stanie o własnych siłach wyjść z pojazdu. Były w szoku. Powtarzały, że już nigdy nie pojadą na żadną wycieczkę, że wolały zostać na lekcjach. Przez kolejnych kilka godzin w szoku był też sam kierowca autobusu.
Pomoc przyszła już po minucie
Błyskawiczną pomoc poszkodowanym udzieliły służby ratownicze. - Świetna organizacja i komunikacja - mówili na gorąco lekarze. Pierwsza karetka reanimacyjna pojawiła się pod wiaduktem o 10:02.
W kolejnych minutach na miejsce przyjechało jeszcze siedem karetek, straż pożarna, policja. Rozłożono specjalny namiot ratowniczy. 15 osobom udzielono pomocy na miejscu. - Działy się tam dantejskie sceny. Ojcowie przytulali małe, płaczące 10-12-letnie dzieci i pomagali im chodzić. Psychologowie mieli ręce pełne roboty – relacjonował jeden ze świadków wypadku.
Poszkodowanych 34 z 49 osób
34 osoby (w tym 30 dzieci) trafiły do szpitala, pięć w stanie ciężkim. W dwóch przypadkach konieczne były operacje. Jedno z dzieci miało uraz brzucha, drugie złamaną szczękę.
Najbardziej ucierpiał chłopiec, u którego lekarze zdiagnozowali pękniętą czaszkę. Helikopterem przetransportowano go do szpitala we Wrocławiu. Ciężko poszkodowanych zostało także dwóch opiekunów. Na szczęście życie żadnej z osób nie jest zagrożone.
Kilka godzin po wypadku na oddziałach szpitalnych pozostawało już tylko 15 poszkodowanych, pozostałe mogły wrócić do domów. Autobusem jechało 49 osób.
Nieuwaga przyczyną tragedii
Z śledztwa, jakie przeprowadzono na miejscu zdarzenia wynika, że kierowca jadąc z prędkością 50 km/h, nawet nie próbował się zatrzymać. Mężczyzna w rozmowie z TVN24 powiedział, że "jego ostrożność się wyłączyła" - prawdopodobnie to właśnie jego nieuwaga była przyczyną tego tragicznego zdarzenia. Teraz prokuratura zbada stan techniczny autobusu.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24