Premium

Putina "różowy obraz świata"

Rosyjski działacz praw człowieka Władimir Oseczkin regularnie publikuje wiadomości, które mają mu przekazywać źródła w rosyjskich służbach specjalnych. Pokazują one, w jak odrealnionych warunkach rodziła się na Kremlu decyzja o inwazji na Ukrainę i, następnie, jaki wstrząs wywołał nieudany "blitzkrieg". Według ekspertów, z którymi rozmawiał tvn24.pl, wiadomości, które otrzymuje Oseczkin, są prawdziwe i wiarygodne.

Władimir Oseczkin to znana w Rosji postać, odkąd w 2011 roku założył portal gulagu.net, na którym opisuje nadużycia w rosyjskim więziennictwie i korupcję elit kraju.

Już cztery lata później musiał uciec za granicę w obawie przed aresztowaniem. Mieszka obecnie we Francji. Nie przestał jednak aktywnie działać na rzecz praw człowieka, a ostatnio ujawnił wiadomości, które otrzymał już po rosyjskiej inwazji na Ukrainę – od swoich źródeł z wnętrza rosyjskich służb specjalnych.

Informacje ze środka

O ich ocenę poprosiliśmy ekspertów, w tym między innymi generała Piotra Pytla, który w latach 2014 do 2015 kierował wojskowym kontrwywiadem. Sam biegle mówi po rosyjsku, przed objęciem najwyższych stanowisk czynnie rozpracowywał rosyjskie służby wojskowe.

- Można udawać krytyka (przygotowania i prowadzenia wojny przez Rosję - przyp. red.), by zyskać wiarygodność i dzięki temu skuteczniej manipulować. Ale ja tu nie widzę żadnej manipulacji. W mojej ocenie są to w stu procentach prawdziwe głosy z wnętrza służb – mówi generał Pytel.

Z nieoficjalnych informacji tvn24.pl wynika także, że publikowane przez Oseczkina relacje są traktowane jako w pełni wiarygodne również przez polskie służby oraz w kwaterze głównej NATO. Podobnie wiadomości ocenia były minister koordynator służb specjalnych Marek Biernacki. Pozytywnie zweryfikowali je także u dwóch oficerów FSB dziennikarze serwisu Bellingcat.

Różowy świat Putina

Pierwszy z informatorów Oseczkina to najprawdopodobniej analityk z Federalnej Służby Bezpieczeństwa, czyli rosyjskiego cywilnego kontrwywiadu. Twierdzi on, że decyzję o inwazji na Ukrainę podjął osobiście Władimir Putin i nawet najbliższemu gronu zdradził informacje o niej tak późno, jak to było możliwe.

Tyle że – według informatora – podjął ją na podstawie nieprawdziwych informacji, które od lat serwują mu na biurko cywilne i wojskowe służby oraz sama armia. A dostępu do innych informacji Putin po prostu nie ma.

– To już 70-latek, który nigdy nie nauczył się używać komputera i się go boi. Dziennikarzy niezależnych zamknął, wygonił lub nazwał "obcymi agentami". Do tego dochodziły tak samo zmanipulowane raporty, w które wierzył – mówi były minister-koordynator służb specjalnych Marek Biernacki, którzy czytał wiadomości, jakie otrzymuje rosyjski aktywista.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam