Przez pierwsze dwa miesiące wojny każdej nocy śniła mi się ciągle ta sama scena: że rosyjski żołnierz mierzy do mnie z karabinu i pociąga za spust - Daria Korsak, Ukrainka, mieszkanka Odessy, studentka UMCS w Lublinie, nie kryje emocji, gdy opowiada o skutkach wojny w swoim kraju.
Jeszcze na początku marca spotkała się z Jackiem Tacikiem w Odessie, w której mieszka. To była krótka rozmowa. Między jednym a drugim alarmem bombowym. Teraz - już w Warszawie - zgodziła się na długi wywiad. W "Rozmowach polsko-niepolskich" mówi przede wszystkim o swoim (straconym?) pokoleniu wojny, o nadziejach i szansie, jaką jest dla Ukrainy droga do Unii Europejskiej.
Jacek Tacik: Padła obietnica. Ukraina ma kiedyś wejść do Unii Europejskiej. Na razie otrzymała status kraju kandydata do członkostwa do zjednoczonej Europy. To wystarczy?
Daria Korsak: To jest zwycięstwo. I to zwycięstwo przede wszystkim tych, którzy walczyli w 2014 roku na Majdanie o wolną Ukrainę - także od wpływów rosyjskich. Ich marzeniem było cywilizowane państwo w Europie, a nie poza jej granicami. Oddali za to życie. Poświęcili się dla kraju i dla nas. Dzięki nim możemy żyć w ojczyźnie ich marzeń.
Jeżeli nie Unia, to pozostaje nam tylko Rosja. A to nie jest alternatywa. I nigdy nie była. Przynajmniej nie mojego pokolenia.
Ukraina jest pierwszym krajem w historii, który - tocząc wojnę - otrzymał status kraju kandydata do członkostwa w UE.
Nagroda za cierpienie?
Mam nadzieję, że nie. Ukraina po prostu chce dołączyć do zachodnich krajów, być częścią Unii Europejskiej. Wojna może ten proces przyspieszyć. Wpływy stracili powiązani z Kremlem oligarchowie - oni już nigdy tu nie wrócą. Kraj się z nich oczyszcza. Mam nadzieję, że ukraińscy politycy poradzą sobie z korupcją, że rozpoczną potrzebne reformy, że w końcu zmodernizują Ukrainę.
Co tak naprawdę - pani zdaniem - wydarzyło się w Brukseli? Co to znaczy mieć status kraju kandydata?
Wydarzyła się historia. I to na naszych oczach. Ukraina spełniła wszystkie kryteria, aby uzyskać status kandydata jeszcze przed wybuchem wojny. My nie chcieliśmy tu Rosji. Ona sama weszła z buciorami w nasze życie.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam