Premium

"Boję się jeździć na tej trasie. Ale co robić? Taka służba". Ukraińskich pociągów nie zatrzymała nawet wojna

Zdjęcie: Jose Colon/Anadolu Agency via Getty Images

W pociągach Ukraińcy czują się bezpieczni, bo Ukrzaliznycia zawsze była ostoją normalności i pewności w kraju, gdzie od ogłoszenia niepodległości w 1991 roku mało co działało normalnie. Nawet wojna tego nie zmieniła. Przekonałem się o tym, przemierzając w ukraińskich pociągach tysiące kilometrów i spędzając w nich chyba już setki godzin.

Pięć minut, 19 minut, godzina, godzina i 46 minut, dwie godziny - tylko w jednym tygodniu, między 8 a 15 marca. Pociąg PKP InterCity "Orzeszkowa" 14 marca przyjechał z Jeleniej Góry do Warszawy z opóźnieniem 106 minut. Skład InterCity "Malczewski" z Krakowa do Kołobrzegu 8 marca, dojeżdżając do Wrocławia, miał już 119 minut opóźnienia. Do tego na stronach TVN Warszawa czytam, że "na Warszawskim Węźle Kolejowym (...) zarządca infrastruktury kolejowej odwołał od 15 marca osiem połączeń linii S40 z Piaseczna i z Warszawy Głównej (...). Odwołano także 16 połączeń Kolei Mazowieckich, a relacja kolejnych siedmiu została skrócona". Tak wygląda kolejowa rzeczywistość w Polsce, kraju żyjącym w pokoju, kraju członkowskim Unii Europejskiej.

Za jego wschodnią granicą leży Ukraina, w której od ponad roku trwa regularna wojna. Rosyjscy żołnierze ostrzeliwują pociągi i dworce kolejowe, rakiety spadają na obiekty infrastruktury energetycznej, pozbawiając trakcję prądu, a na torach nie brak min i niewybuchów. A jednak ukraińscy kolejarze dają radę - chwilami aż chciałoby się powiedzieć, że ich pociągi kursują jak w szwajcarskim zegarku.

Od listopada często jeżdżę ukraińskimi pociągami. Spóźnił się tylko jeden skład, którym jechałem - z Kijowa do wyzwolonego we wrześniu Iziumu na wschodzie Ukrainy. Po zmasowanym ataku rakietowym na Ukrainę nad ranem 9 marca staliśmy na dworcu w Charkowie półtorej godziny dłużej, niż przewidywał rozkład. - Tylko na Charków poleciało 15 rakiet. Nie ma prądu w trakcji. Czekamy na przydzielenie nam lokomotywy spalinowej, bo elektryczna dalej nie pojedzie - wyjaśnił mi konduktor, gdy wyszedłem na peron zapalić papierosa.

Dworzec kolejowy w CharkowieMariusz Kowalczyk

Ukraińskie Koleje, czyli Ukrzaliznycia, to olbrzymia machina. Dzień w dzień i noc w noc rozwozi po kraju ludzi, towary i sprzęt wojskowy dla walczącej z Rosją armii. Obsługuje ponad 21 tys. km torów (przed aneksją Krymu i wojną w Donbasie ok. 27 tys.). Ukrzaliznycia to jedno z największych ukraińskich przedsiębiorstw, zatrudnia ponad 370 tys. ludzi. Tu nie ma miejsca na błędy, tu wszystko ma działać.

Trasa pociągu z Kijowa do Iziumutvn24.pl

Strach na dworcu w Chersoniu

Dworzec kolejowy w Chersoniu. Wzdłuż peronu stoi ponad 20 wagonów. Jest jeszcze zima, ale tu - na południu Ukrainy - gdy wyjdzie słońce, robi się wiosennie ciepło. Tylko co chwilę słychać wybuchy. Jak w stereo - raz huknie z lewej, po chwili z prawej. Miejscowi są do tego przyzwyczajeni, bo Rosjanie z przeciwległego brzegu Dniepra ostrzeliwują Chersoń niemal bez przerwy.

Każdym wagonem opiekuje się konduktor lub konduktorka, nazywani prowadnikami. Dbają, żeby w wagonie było ciepło, roznoszą pościel, kawę, herbatę, na postojach zamykają toalety, żeby pasażerowie z nich nie korzystali, bo większość wagonów nie ma zamkniętego obiegu wody i nieczystości spływają na tory. Prowadnicy i prowadnice sprawdzają też bilety i wpuszczają do wagonów.

Rosyjski pocisk właśnie mocniej walnął bliżej dworca w Chersoniu. Prowadnicy i prowadnice podnoszą barki, jakby chcieli schować w nich głowy. Nic dziwnego, przyjechali tu na chwilę z innych regionów Ukrainy, gdzie ostrzały nie są tak częste. - Boję się jeździć na tej trasie. Słyszy pan, jak strzelają. Ale co robić? To nasza służba - mówi mi prowadnica z wagonu czwartego.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam