Artur zapytał o leki, a poznał historię Karola. Potem nastąpiła seria niezwykłych zdarzeń, których początkiem stała się spontaniczna, prywatna zbiórka pieniędzy na rzecz nowo poznanego sąsiada.
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałabyś/chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc.
Poznali się przez przypadek, dzięki ogłoszeniu wrzuconemu do mediów społecznościowych. Karol chciał odsprzedać leki.
- Zostały jeszcze z czasów mojego pobytu w szpitalu psychiatrycznym w Tworkach, gdzie trafiłem dwa lata temu po próbie samobójczej. Antydepresanty, wszystkie z ważnym terminem przydatności. Miały mnie uspokajać, ale wywoływały tylko większą agresję, a były to kolejne, które brałem. Więc tak po prostu leżały. Po pierwszych komentarzach pod postem, gdzie pisano mi rady, co powinienem zrobić, podziękowałem wszystkim za pomoc i usunąłem wpis - wyjaśnia.
Ale zanim to zrobił, zobaczył go Artur Rawicz, który poprosił o prywatną wiadomość. - Akurat był to lek, którego potrzebowaliśmy, więc mogliśmy albo umówić prywatną wizytę u lekarza tylko po to, aby ten wystawił kolejną receptę na brakujące dni, albo odezwać się do Karola, skoro akurat jakimś cudem się wyświetlił - przyznaje.
Artur zapytał o leki, a poznał historię Karola. A potem nastąpiła seria niezwykłych zdarzeń, których początkiem stała się spontaniczna, prywatna zbiórka pieniędzy na rzecz nowo poznanego sąsiada - mała orkiestra wielkiej pomocy.
Wypadek, choroba i depresja
Karol ma 30 lat. Osiem lat temu zdiagnozowano u niego stwardnienie rozsiane.
- Choroba zaczęła się już wcześniej, ale przez pół roku nie mogłem jej potwierdzić rezonansem, ponieważ w prawym ramieniu mam druty. Podczas pracy w magazynie, jeżdżąc nie w pełni sprawnym wózkiem widłowym, wpadłem w poślizg i uderzyłem w regał, co doprowadziło do wieloodłamowego złamania wyrostka łokciowego, które złożono tak zwanym zespoleniem popręgiem Webera - opowiada.
Popręg Webera to leczenie, które polega na wprowadzeniu układu, który pozwala na złożenie złamanych odłamów kości. Ta konstrukcja uniemożliwia badanie standardowym rezonansem, który mógłby doprowadzić do ekstremalnego nagrzania lub wyrwania metalowych części. Dlatego ze szpitala, do którego trafił, skierowano go do innej placówki, w której miał przejść zabieg wyciągnięcia konstrukcji, by następnie wrócić stamtąd na rezonans. Nic z tego.
Okazało się, że druty w mojej ręce popękały, a ich wyjęcie oznaczałoby łamanie kości od nowa i zakładanie nowych. Więc z tymi połamanymi drutami żyję do dziś.
By pokazać różnicę pomiędzy zgięciem lewej i prawej ręki, Karol rozkłada je na boki.
W 2014 roku udało się wykonać rezonans niskopolowy - taki, którego pole magnetyczne jest mniejsze, a co za tym idzie - nie stwarza zagrożenia dla pacjentów, w których organizmie znajdują się metalowe części.
Badanie potwierdziło sclerosis multiplex, czyli stwardnienie rozsiane - przewlekłą, nieuleczalną chorobę układu nerwowego polegającą na nieprawidłowym przekazywaniu impulsów nerwowych w ciele osoby chorej, co często prowadzi do inwalidztwa.
- Było tragicznie. Nie pamiętam już dokładnie, ile to trwało, ale przez około dziewięć miesięcy nie wychodziłem z pokoju dalej niż do łazienki. Nie chciałem. Dopiero kiedy po tym czasie wróciłem do pracy, zacząłem powoli dochodzić do siebie i jakoś oswajać się z tą sytuacją. Chociaż tak naprawdę przez pierwszy rok po diagnozie ciągle to wszystko do mnie nie docierało, nie dopuszczałem do siebie myśli, że jestem chory - przyznaje.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam