Czynienie dobra nie przynosi szczęścia, jeśli jesteśmy do niego zmuszani. Więcej daje nam aktywne pomaganie niż tylko wpłacanie pieniędzy potrzebującym. Żeby od pomagania być szczęśliwym, trzeba robić to mądrze. Czyli właściwie jak?
Czy też mieliście w swoim życiu ten moment, gdy z rezygnacją stwierdziliście, że "nie warto było pomagać", "trzeba było zostawić ich samych", "nie byli warci tego poświęcenia"? A potem… pomagaliście dalej, kolejnym osobom, w zupełnie innych sprawach, tak, jakby to pierwsze rozczarowanie nigdy nie miało miejsca?
A czy nie jest przypadkiem tak, że pomagamy innym, bo nam się to zwyczajnie opłaca? A jeśli tak, to w jakiej walucie jesteśmy wynagradzani za czynienie dobra? I czy dla wszystkich dobro jest warte tyle samo?
Naukowcy z Kanady odkryli, że w przypadku dobroczyńców rośnie nie tylko ich samopoczucie, ale i popularność. Badacze z Pensylwanii przekonują, że dobrzy i życzliwi ludzie są szczęśliwsi. Ci z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej (to też Kanada) twierdzą, że dobre uczynki zmniejszają lęk społeczny. Są i tacy, którzy przekonują, że sto godzin wolontariatu w ciągu roku pozwala obniżyć ryzyko śmierci! Ba, w przypadku osób po pięćdziesiątce odpowiednia liczba godzin poświęconych innym obniża ryzyko nadciśnienia tętniczego. Jest tego więcej.
Jaka płynie dla nas lekcja z wiedzy o dobru? Zapytałam specjalistów.
Nie żyjemy w filmie Disneya
Dr hab. Piotr Michoń jest ekonomistą, wykładowcą na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Na co dzień pochyla się nad czymś, co nie musi od razu kojarzyć się z ekonomią, czyli nad szczęściem. Tak, istnieje coś takiego jak "ekonomia szczęścia", a Michoń prowadzi nawet bloga i podcast na jej temat.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam