Polskie 10-latki znalazły się w światowej czołówce badania PIRLS sprawdzającego biegłość w czytaniu. W najnowszej edycji wypadliśmy na równi ze stawianą za edukacyjny wzór Finlandią. Ale oprócz powodów do zadowolenia są też wyzwania: różnice między chłopcami i dziewczynkami są w Polsce jednymi z największych na świecie, a nasze dzieci nieprzesadnie lubią czytanie. I co jeszcze bardziej niepokojące: nie lubią szkoły.
- Mamy się czym cieszyć? - pytam na wstępie Joannę Kaźmierczak i Krzysztofa Bulkowskiego z Instytutu Badań Edukacyjnych, którzy w Polsce stoją za realizacją badania PIRLS 2021. Ona jest krajową koordynatorką, on - kierownikiem do spraw przetwarzania danych polskiej odsłony jednego z najważniejszych i największych badań edukacyjnych na świecie.
Chwilę milczą i się uśmiechają: - Mamy.
Międzynarodowe Badanie Postępów Biegłości w Czytaniu (to oficjalna nazwa programu) od 2001 roku sprawdza czytelnicze umiejętności dzieci z całego świata w czwartym roku edukacji (u nas to dzieci około 10. roku życia, czwartoklasiści). Polska bierze w tym badaniu udział regularnie od drugiej edycji w 2006 roku, a badania powtarzane są co pięć lat.
Inicjatorem i organizatorem PIRLS jest Międzynarodowe Stowarzyszenie Mierzenia Osiągnięć Szkolnych (IEA) - niezależne konsorcjum organizacji badawczych i agencji rządowych z prawie 70 krajów członkowskich.
Najnowsza edycja została przeprowadzona w 2021 roku, wyniki na całym świecie prezentowane są właśnie teraz - 16 maja 2023 roku. Bo PIRLS to ogrom danych i analiz. Przedsięwzięcie jest naprawdę spore - tylko w Polsce udział w badaniu brali uczniowie, rodzice, nauczyciele i dyrektorzy ze 150 szkół.
Badanie zostało przeprowadzone podczas pandemii COVID-19. - Zaczęliśmy wchodzić do szkół 10 maja, tuż po powrocie uczniów z nauczania zdalnego - opowiada Joanna Kaźmierczak.
- A to oznacza, że badaliśmy uczniów, którzy w marcu 2020 roku, w czasie pierwszego lockdownu, byli trzecioklasistami, do końca tamtego roku szkolnego uczyli się zdalnie. W czwartej klasie wrócili na chwilę na nauczanie stacjonarne i wkrótce znów mieli lekcje zdalne i musieli uczyć się w domach - uzupełnia Krzysztof Bulkowski.
I choć z podobnymi kłopotami mierzyli się badacze na całym świecie, to jednak trzeba w tym miejscu pamiętać, że według danych UNESCO Polska była jednym z krajów, gdzie nauczanie zdalne trwało najdłużej.
Kaźmierczak: - Wiedzieliśmy, że to musi odbić się na wynikach.
Bulkowski: - I odbiło się, a mimo wszystko mamy powody do zadowolenia.
Choć wyniki czwartoklasistów są o kilka punktów gorsze niż w badaniu z 2016 roku, to nasi uczniowie znaleźli się na piątym miejscu na świecie, ex aequo ze stawianą za edukacyjny wzór Finlandią. A przed nami nie ma żadnego kraju z UE.
Jeśli jednak spojrzeć na inną część badania - tę mierzącą nie umiejętności związane z czytaniem, a poczucie przynależności do szkoły - to będziemy musieli odwrócić tabelę. Tu Polska jest antyliderem i zajmuje czwarte miejsce od końca.
Co nam po świetnym czytaniu, skoro dzieci nie lubią szkoły? O to również zapytałam badaczy.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam