Społeczny komitet pamięci poległych górników kopalni Wujek nie zaprosił nikogo z przedstawicieli władz Polski na zaplanowane na 16 grudnia obchody pacyfikacji kopalni. - W ten sposób wyrażamy swój żal i protest z powodu niewypłacenia odszkodowań ofiarom pacyfikacji Wujka - mówi Krzysztof Pluszczyk, przewodniczący komitetu.
Górnicy są rozżaleni, że od lat władza nie zrobiła nic, by zamknąć sprawę odszkodowań dla rodzin poległych w masakrze górników. - Pod Krzyżem Górników od lat władza składa wciąż te same obietnice, że czas najwyższy uregulować te rachunki. I co? Nic. Najpierw odszkodowania, potem akademie - ucina Pluszczyk.
Obiecywali odszkodowania za śmierć
- Czas pewne sprawy zakończyć, aby ci, którzy opłakiwali śmierć swoich najbliższych, mieli poczucie, że ojczyzna nie tylko pamięta, ale podaje pomocną dłoń - mówił rok temu w grudniu w czasie rocznicowych uroczystości wicepremier Waldemar Pawlak.
Rok wcześniej, przemawiając pod Krzyżem Górników, prezydent RP Lech Kaczyński zapowiadał: - Poza sprawiedliwością wymierzaną przez sądy, jest jeszcze inna sprawiedliwość - zadośćuczynienie moralne i materialne. Rozmawiamy o tym z przedstawicielami prawnymi rodzin poległych i myślę, że jesteśmy na dobrej drodze, jesteśmy bliscy rozwiązania w imię elementarnej sprawiedliwości i elementarnej prawdy o naszej historii - deklarował prezydent.
We wrześniu br. głos zabrał premier Donald Tusk i też zapewniał, że rząd chce wypłacić odszkodowania. - Jedyny kłopot w tym, że jest pewna dysproporcja między oczekiwaniami prawników, którzy reprezentują rodziny górników, a realnymi możliwościami, które ustawowo można zapewnić - ubolewał Tusk.
Nikt nic nie zrobił
Do tej pory nie zakończyły się w resorcie spraw wewnętrznych prace nad projektem ustawy o zadośćuczynieniu dla rodzin osób, które w latach 1956-1983 poniosły śmierć z rąk służb aparatu komunistycznych władz. Na tej podstawie pieniądze miały zostać wypłacone również rodzinom z "Wujka". W ciągu 27 lat, jakie minęły od tych wydarzeń, rodziny zastrzelonych górników, ranni uczestnicy strajku ani razu nie wystąpili na drogę sądową, by odszkodowania uzyskać. Liczą na dobrą wolę władzy, na ugodowe załatwienie sprawy.
Rodziny górników chcą żyć spokojnie
Krystyna Gzik z Katowic, wdowa po zastrzelonym Ryszardzie, mówi, że ma już tylko jedno życzenie - chce spokojnie pożyć. Bez sądów, dyskusji, czy im się coś należy za tę śmierć i ile. - Chodzi przecież tylko o dziewięć rodzin - dodaje. - Nikomu nie zamierzam tłumaczyć, jak było mi ciężko, kiedy zostałam sama z córką. Mam dość tych pustych słów, że nasi mężowie zginęli w pochodzie do wolnej Polski, że poświęcili dla niej to, co najcenniejsze, swoje życie. Osierocili rodziny, a tego nie da się przeliczyć na żadne pieniądze - mówi wdowa po zabitym górniku.
Pozostał żal...
W czerwcu br. po 15 latach zapadł wreszcie prawomocny wyrok uznający winę plutonu specjalnego ZOMO za otwarcie ognia w kopalni Wujek. Ten wyrok otworzył rodzinom ofiar drogę do odszkodowań. Przesądził bowiem o odpowiedzialności Skarbu Państwa za śmierć i postrzelenie strajkujących górników. Problemem pozostaje jednak kwestia wysokości tego odszkodowania.
- Dawno straciłem nadzieję, że wolna Polska, z której cieszymy się od 19 lat, będzie o nas pamiętać - mówi górnik dołowy Wiesław Łobień. W czasie pacyfikacji kopalni trafiły go dwie kule i od tej pory ma niesprawną rękę. - Gdybym mógł cofnąć czas, na pewno bym nie strajkował w 1981 r. - dodaje rozżalony.
Źródło: polskatimes.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24