Andrzej Krzywy: Miałem plan, żeby emigrować. Nie chciałem mieć już nic wspólnego z muzyką

[object Object]
Andrzej Krzywy o "nowym" De MonoWydawnictwo Agora
wideo 2/35

Miałem plan, żeby emigrować. Moim marzeniem było pojechać do kumpli, którzy już wcześniej wyjechali do Australii - wspomina Andrzej Krzywy. W rozmowie z portalem tvn24.pl opowiada o początkach swojej kariery, a także o historii De Mono i ostatnich komplikacjach związanych z nazwą grupy. - Istnienie na rynku dwóch zespołów De Mono jest bardzo kłopotliwe, w szczególności dla publiczności - mówi i dodaje, że nadchodzący rok powinien rozwiać wszystkie wątpliwości.

Estera Prugar: Karierę zaczął Pan w latach 80. w zespole Daab.

Andrzej Krzywy: Zaczynałem trochę wcześniej, od grania na ulicy, potem przez chwilę był Trawnik Krzyśka Bienia, ale jeżeli chodzi o regularne koncertowanie, to tak, zaczęło się w Daabie. Doszedłem do zespołu w 1984 roku jako gitarzysta i wokalista śpiewający w chórkach. Byłem szczęśliwy, że gram w znanej regałowej kapeli, spełniając marzenia. Stałem skromnie z tyłu, obserwowałem widownię i kolegów, uczyłem się obycia ze sceną. Nagraliśmy pierwszą studyjną płytę. Piosenka "Ogrodu serce" staje się numerem 1 na liście u "Niedźwiedzia", zaczyna ruszać maszyna. I nagle Piotrek Strojnowski i Wojciech Sawicki opuszczają zespół. Piotr jest wyjątkowym wokalistą, z ogromną charyzmą, więc znalezienie zastępcy było dużym wyzwaniem. Zaczęliśmy przesłuchiwać różnych wokalistów, ale niestety nikt się nie sprawdził, a za chwilę mieliśmy grać koncert. Wtedy koledzy z zespołu powiedzieli: "Kudłaty, tylko ty znasz te teksty, więc będziesz śpiewać. Nie ma innego rozwiązania". Zaskoczyło mnie to, ale żeby uratować sytuację, zgodziłem się. Miałem świadomość, że bycie wokalistą, frontmanem jest bardzo trudnym i odpowiedzialnym zadaniem. Musisz przede wszystkim dobrze śpiewać, umieć zaczarować publikę. Z drugiej strony trzeba być odpornym na wszelkie zaczepki. Podsumowując: musisz brać wszystko "na klatę".

Jak wyglądał ten pierwszy koncert?

Chyba jeden z największych stresów, jakich kiedykolwiek doświadczyłem. Wyszedłem na scenę, zaczęliśmy pierwszy numer, usłyszałem jakieś gwizdy i wrzaski "gdzie jest Piotrek?!" – wpierdziel od razu na wejściu. Powiedziałem, że Piotrek po prostu odszedł, nie ma go i na razie jestem ja. Były jeszcze jakieś tam krzyki, ale zagraliśmy drugi numer. Przy trzecim zaczęły się drobne brawa. Później coraz więcej. Kończyliśmy czterema bisami, a publiczność nie chciała nas wypuścić. Na kolejnym koncercie było już trochę lepiej i pomyślałem sobie, że skoro już tak wyszło, to trzeba się zacząć uczyć śpiewać. Zacząłem chodzić na lekcje i tak naprawdę edukacja trwa do dziś. Ćwiczę, pracuję, udoskonalam swój warsztat.

Z Daabem został Pan tylko trzy lata.

Tylko! Proszę sobie wyobrazić, że jest pani w szkole podstawowej i co to są te trzy lata – różnica miedzy pierwszą i czwartą klasą to jest przepaść. Oczywiście, dzisiaj, kiedy jestem lekko starszy, to takie trzy lata nie mają znaczenia, ale wbrew pozorom to był długi i bardzo ważny okres w moim życiu. Dało mi to pewną stabilizację i doświadczenie. Tak naprawdę to te trzy lata przygotowały mnie do roli wokalisty. Oczywiście, w porównaniu z De Mono, które ma 32 lata, jest to rzeczywiście kropla w morzu.

Co spowodowało zmianę zespołu?

Z Daabu odszedłem na własną prośbę. Nie ukrywam, miałem wtedy kłopotliwą sytuację. Był to problem z wojskiem. Na tyle fajnie graliśmy, że zespół był popularny również za granicą i chłopaki często wyjeżdżali na koncerty do Paryża, Amsterdamu czy Berlina. A ja – już będąc wokalistą – na te koncerty nie jeździłem. Jeździł zastępca. To były ciężkie czasy, więc chciałem, aby oni wyjechali, coś zobaczyli i przeżyli. Nie chciałem ich blokować, bo to ja miałem problem, a nie oni. Aż w końcu stwierdziłem, że to jest bez sensu i tak nie mogło dłużej być, że tutaj śpiewam ja, a tam ktoś inny. Zrezygnowałem.

Szukał Pan nowego składu?

Miałem plan, żeby emigrować. Moim marzeniem było pojechać do kumpli, którzy już wcześniej wyjechali do Australii. To był 1987 rok, więc nadal komuna i wyjechać nie było tak łatwo. Wtedy zadzwonił do mnie "Perkoz" (Jacek Perkowski, gitarzysta – red.). Wcześniej grał w Azylu P., który się rozpadł i tak się złożyło, że przez jakiś czas pracowaliśmy razem w Daabie. Powiedział, że jest taki zespół Mono, który szuka wokalisty. Odpowiedziałem: nie da rady, skończyłem z tym i nie chcę mieć już nic wspólnego z muzyką. Opuszczam ten kontynent i mnie po prostu nie ma.

Poprosił, żebym nie świrował, tylko żebym przyszedł na próbę, ale powiedziałem, że nie. Męczył mnie przez parę tygodni. W końcu nie wytrzymałem. Stwierdziłem, że pójdę i powiem, że mi się nie podoba, żeby się po prostu ode mnie odczepili. Stało się inaczej, bo próba mi się bardzo spodobała. Chłopaki grali radosne rockowo-punkowo-bluesowe numery z fajnymi tekstami. To było coś zupełnie innego od tego, co w tym czasie było na rynku muzycznym w Polsce. Pomyślałem, że dam sobie jeszcze jedną szansę. I trwa to już 32 lata.

W tym czasie powstały jedne z największych przebojów polskiej muzyki lat 90.

Zaczęliśmy robić płytę już jako De Mono, bo w momencie, gdy doszedłem do składu, zwróciłem się do chłopaków, abyśmy zmienili nazwę, bo zaczynamy nowy rozdział, Nie wiem, kto ją wymyślił, nie ma to znaczenie, a ona nic nie znaczy – chodziło o to, żeby to nie było Mono, więc powstało De Mono.

Andrzej Krzywy: jesteśmy grupą przyjaciół, którzy bardzo dobrze rozumieją się na scenieWydawnictwo Agora

Wszystko tak naprawdę zaczęło się od piosenki mojej kompozycji, którą pisałem jeszcze dla Daabu (oczywiście początkowo w wersji reggae), czyli "Kochać inaczej". W 1989 roku, czyli w czasie transformacji, zaistniała w radiu tak mocno, że dziś coś takiego jest nie do pomyślenia. Była na liście przebojów przez rok i dwa tygodnie, ani razu z niej nie spadając. Dziś, jeśli kawałek utrzyma się miesiąc, to artyści się cieszą. To jest chyba polski rekord. Jeśli chodzi o Listę Przebojów Programu Trzeciego – jedna z najbardziej atrakcyjnych nagród w historii naszego zespołu. Także od tego się zaczęło: "Kochać inaczej" otworzyło nam drzwi i od razu wyniosło nas na dość wysoki pułap.

Udało wam się na nim utrzymać.

Pierwszą płytę nagrywa się zwykle przez parę lat. Zanim zespół wyjdzie na światło dzienne, to siedzi w garażach, piwnicach i salach prób, przygotowując materiał. Najważniejsza jest druga płyta, bo dopiero wtedy okazje się, czy zespół był zespołem jednej piosenki, czy naprawdę ma coś do powiedzenia. Na naszej drugiej płycie ukazały się utwory takie jak "Moje miasto nocą", również mojego autorstwa, a także piosenka "Zostańmy sami" Roberta (Chojnackiego – red.), które stały się motorem tego albumu. W końcu trzecia płyta, która trochę zmieniła nasz kierunek. Wcześniej byliśmy kapelą rockową, a wtedy pojawiło się nowe słowo "pop" i staliśmy się "pop-rockowi". "Ostatni pocałunek", "Kolory", oczywiście "Statki na niebie" i tak dalej. Wtedy już wszyscy dowiedzieli się, że jest taki zespół jak De Mono.

Jak wyglądało życie muzyka w latach 90.?

To były czasy, kiedy wszystko się dopiero budowało. Graliśmy najczęściej w jakichś domach kultury czy salach studenckich, często na stołówkach. Nie było takich sal koncertowych jak dziś. Spaliśmy w akademikach, bo nie było hoteli. Nie było wielu rzeczy. Już nie mówię o tym, żeby o godzinie 22 czy 23 coś zjeść, bo to nie było możliwe. Ewentualnie zostawał dworzec kolejowy, czyli bigos albo kiełbasa. Na początku jeździliśmy prywatnymi samochodami, aż Robert kupił busa, który ciągle się psuł. Nie było łatwo, ale z drugiej strony była ta radość, moc i energia młodych ludzi, którzy spełnili swoje marzenia i reszta nie miała żadnego znaczenia. Ważne było to, że mogliśmy grać. Później oczywiście zaczęły się też duże sceny, jak Opole czy Sopot i coraz lepsze warunki.

Zaczęły się też zmiany personalne.

Zmiany personalne towarzyszą w zasadzie każdemu zespołowi. Jedni odchodzą, a na ich miejsce przychodzą inni. Był taki moment, gdy przez dwa miesiące byliśmy w Stanach Zjednoczonych i – niestety – spaliśmy w jednym pokoju. Wydawało się, że będzie bajka, a okazało się, że siedmiu facetów, przez taki czas razem na małej powierzchni to za dużo. Musieliśmy od siebie odpocząć. Na chwilę zawiesiliśmy działalność. W tym czasie "Perkoz" przeszedł do T.Love, gdzie został na wiele lat. Po pół roku doszliśmy do wniosku, że już odpoczęliśmy i trzeba się brać do roboty. Tak zaczęły się prace nad trzecim albumem "Stop" .

W 1996 roku odszedł Marek (Kościkiewicz – red.). Zaczęło się od problemów ze zdrowiem, co go miało na chwilę wykluczyć z grania koncertów, ale los chciał inaczej. Marek dostał propozycję, żeby zostać głównym szefem jednej z największej firm muzycznych na świecie. Przyjął tę ofertę. Powiedział: słuchajcie, mam super posadę, podpisałem kontrakt, to jest świetna robota, a mi nie chce się już jeździć tym busikiem i spać w akademikach, ale wy grajcie - oby jak najdłużej. Pytałem go, czy nie będzie mu żal właśnie tych koncertów i spotkań z ludźmi, ale odpowiedział, że nie. Wybrał tamtą posadę, a my musieliśmy znaleźć zastępcę i tak dołączył do nas Tomek Lipert. Też miał być na chwilę, a został na kolejnych 12 lat.

Na tym się nie skończyło.

Później Robert postanowił, że będzie robić karierę solową. Miał na koncie ogromny sukces płyty "Sax & Sex", którą podbił Polskę. Z naszych solowych albumów odniosła największy sukces. Myślę, że to go wzmocniło i dzięki temu poczuł się pewnie, więc któregoś dnia podziękował nam, żeby robić swoje. Zastąpił go Paweł Pełczyński, piekielnie zdolny multiinstrumentalista. Trzeci w kolejce był Darek Krupicz, perkusista. Wcześniej już próbował się wycofać, ale nie puszczaliśmy go, aż w końcu stwierdził, że ma plan na dalsze życie. Wtedy doszedł do nas "Korba" (Marcin Korbacz – red.). Skład się ustabilizował i gramy już razem prawie 15 lat.

Jak udaje się te stabilizację utrzymać?

Jesteśmy grupą przyjaciół, którzy bardzo dobrze rozumieją się na scenie, a przy okazji również poza nią. Oczywiście, żeby się szanować i dalej się cieszyć na swój widok, to mamy jedną zasadę: pomiędzy koncertami, w naszym wolnym czasie się nie spotykamy. Nie chodzimy na kawę, nie jeździmy razem na wakacje. Przyjaźnimy się, ale musimy też od siebie odpoczywać. Myślę, że to jest główny powód, dlaczego cały czas mamy dobre relacje.

Dzisiaj ten oryginalny skład częściowo postanowił powrócić i w tej chwili na scenie grają dwa zespoły De Mono. Ogromnym zdziwieniem było dla mnie, gdy 10 lat temu dostałem – nawet nie wiem, jak to nazwać – zawiadomienie? W każdym razie pismo od Marka, który napisał, że zakazuje nam używać nazwy, grać piosenki i generalnie występować. W żaden sposób tego nie rozumiałem. Poszliśmy z tym do prawnika i tak naprawdę zaczęły się toczyć dwie sprawy.

Pierwsza dotyczyła tego, czy my – czyli zespół, w którym śpiewam nieustannie od 32 lat – możemy nazywać się De Mono i druga sprawa: czy zespół stworzony przez Marka może posługiwać się tą samą nazwą. Pierwszą wygraliśmy i sąd stwierdził, że absolutnie możemy, natomiast druga jeszcze nie ma końca. Trafiła do drugiej instancji, ale myślę, że nadchodzący rok rozwiąże wszystkie te wątpliwości. Gramy dalej. Nagrywamy płyty, koncertujemy, jesteśmy czynnym zespołem. Oczywiście istnienie na rynku dwóch zespołów De Mono jest bardzo kłopotliwe, w szczególności dla publiczności oraz organizatorów koncertów, którzy tak naprawdę w tym całym zamieszaniu nie do końca wiedzą, który zespół przyjedzie. Paranoja.

Nową płytę nazwaliście "Reset". Ma to związek z tymi wydarzeniami?

Na tytuł płyty złożyło się kilka aspektów, ale faktycznie jeden z nich związany jest ze zmniejszeniem dezinformacji. Zacznijmy od początku.

Okładka płyty "Reset" zespołu De MonoWydawnictwo Agora

Zaczęło się od zmiany managementu. Po dwudziestu kilku latach pracy z managerem, jak to w życiu bywa - wypaliło się. Potrzebowaliśmy nowego spojrzenia od strony zawodowej, pełnej, profesjonalnej obsługi multimedialnej i koncertowej. Druga zmiana to nowa pieczątka, czyli nowe logo zespołu. Chcemy się wyraźnie odróżnić od drugiego zespołu o tej samej nazwie, więc zamiast iść do sądu i przez kolejne 5 lat bić się o logo, postanowiliśmy przy okazji wydania nowej płyty odświeżyć znak graficzny.

Są zmiany muzyczne?

Do tej pory najczęściej za produkcję płyty odpowiadał jeden producent, który ogarniał całą płytę. Nagrywając ten album, zwróciliśmy się do kilku młodych producentów, żeby spojrzeli na naszą twórczość swoim świeżym okiem. Według mnie był to świetny zabieg, bo płyta jest niezwykle różnorodna, zaskakująca i bogata w nowoczesne brzmienia, pasujące do dzisiejszych czasów, a jednocześnie nasycona esencją naszego klasycznego brzmienia.

W kilku słowach: nowa płyta to takie wyzerowanie, choć wiadomo, że nie do końca. Trudno, aby zespół z takim bagażem zaczynał wszystko od nowa. Nie uda się zapomnieć o poprzednich albumach, piosenkach, teledyskach czy wydarzeniach – to jest nasza historia i ona nie przepadnie. Natomiast w naszych głowach, zwłaszcza w kwestiach muzycznych, jest ten reset.

Jak fani reagują na te zmiany?

Cały czas udaje nam się wprowadzać nowe piosenki do repertuaru. Pierwszy singiel z tej płyty "Prosto w serce" całkiem nieźle "zapalił", jeśli tak można powiedzieć. Był numerem jeden na kilkunastu listach przebojów w Polsce i zagranicą, teledysk ma ponad 2,5 miliona wyświetleń, a szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że to nam się uda. Okazuje się, że ten utwór jako kolejny trafił do szerokiej liczby słuchaczy. Cieszy to bardzo i potwierdza, że płyta wyszła naprawdę nieźle, że jest na niej jeszcze kilka piosenek, które mają szansę zostać przebojami.

Autor: Estera Prugar//kg//kwoj / Źródło: tvn24.pl

Raporty:
Pozostałe wiadomości

Prokuratura Okręgowa w Gdańsku poinformowała, że 24 lutego 2025 roku wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych - dyrektorów Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Chodzi o apartamenty, z których korzystał między innymi Karol Nawrocki, kandydat na prezydenta wspierany przez PiS, wcześniej szef Muzeum IIWŚ.

Jest śledztwo w sprawie pokoi i apartamentów należących do Muzeum II Wojny Światowej

Jest śledztwo w sprawie pokoi i apartamentów należących do Muzeum II Wojny Światowej

Źródło:
tvn24.pl, gov.pl

27 lutego w prokuraturze ma się odbyć przesłuchanie byłego premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie wyborów kopertowych - dowiedziała się nieoficjalnie TVN24.

TVN24 nieoficjalnie: w czwartek przesłuchanie Morawieckiego

TVN24 nieoficjalnie: w czwartek przesłuchanie Morawieckiego

Źródło:
TVN24

Interwencje Waszyngtonu w wybory do Bundestagu były "nie mniej dramatyczne, drastyczne i wreszcie oburzające niż interwencje, które widzieliśmy z Moskwy" - powiedział po ogłoszeniu wyników exit poll Friedrich Merz, który prawdopodobnie zostanie kanclerzem Niemiec. Lider CDU mówił o "ogromnej presji z dwóch stron".

"Dramatyczne, drastyczne, oburzające". Merz o "interwencjach" w wybory w Niemczech

"Dramatyczne, drastyczne, oburzające". Merz o "interwencjach" w wybory w Niemczech

Źródło:
CNN, TVN24
Dzieci siwe ze stresu

Dzieci siwe ze stresu

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Nie skończyło się na 10 minutach i nie miało być to godzinne spotkanie - powiedział w poniedziałek szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek o rozmowie Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem w USA. Dodał, że "było to bardzo dobre spotkanie, na którym prezydent omówił wszystkie najważniejsze sprawy".

"Nie skończyło się na 10 minutach". Mastalerek o kulisach spotkania Duda-Trump

"Nie skończyło się na 10 minutach". Mastalerek o kulisach spotkania Duda-Trump

Źródło:
Radio Zet, PAP

Sprzedaż detaliczna w cenach stałych (bez uwzględnienia inflacji) w styczniu 2025 była wyższa niż przed rokiem o 4,8 procent - podał Główny Urząd Statystyczny (GUS). Analitycy oczekiwali wzrostu o 1,5 procent.

"Ale urwał". Najnowsze dane ze sklepów

"Ale urwał". Najnowsze dane ze sklepów

Źródło:
PAP

Przez tydzień trwały poszukiwania 26-latki z gminy Kłodzko. W niedzielę policjanci znaleźli ciało zaginionej Katarzyny B. Jej były partner usłyszał zarzut zabójstwa. On też wskazał miejsce, gdzie znajdowały się zwłoki. Do zabójstwa się jednak nie przyznaje. - Przedstawione przez niego wyjaśnienia są absurdalne - powiedział Mariusz Pindera, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.

Znaleziono ciało zaginionej 26-latki. Jej były partner usłyszał zarzut zabójstwa

Znaleziono ciało zaginionej 26-latki. Jej były partner usłyszał zarzut zabójstwa

Źródło:
TVN24

Według najnowszych informacji, przekazanych w poniedziałek, papież "miał dobrą noc, przespał ją i odpoczywa". Franciszek przebywa w szpitalu z powodu obustronnego zapalenia płuc, jego stan jest określany jako krytyczny.

Najnowsze informacje o stanie zdrowia papieża. Komunikat

Najnowsze informacje o stanie zdrowia papieża. Komunikat

Źródło:
Reuters

Pomimo interwencji rządowej masło nadal drożeje. W styczniu jego cena była niemal o 30 procent wyższa niż rok wcześniej. A to jeszcze nie koniec - czytamy w poniedziałkowym wydaniu "Rzeczpospolitej".

Tyle może kosztować masło na Wielkanoc

Tyle może kosztować masło na Wielkanoc

Źródło:
PAP

W poniedziałek rano w Alejach Jerozolimskich zderzyło się siedem samochodów osobowych. Nie ma osób poszkodowanych. Były spore utrudnienia.

Karambol w Alejach Jerozolimskich

Karambol w Alejach Jerozolimskich

Źródło:
tvnwarszawa.pl, Kontakt24

Zarzuty znieważenia, stosowania gróźb karalnych i uszkodzenia ciała usłyszała kobieta, która miała pobić i poniżać osobę z niepełnosprawnością. O sprawie zrobiło się głośno, gdy do sieci trafiły nagrania z całego zdarzenia.

Biła, poniżała i oddała mocz na osobę z niepełnosprawnością. Usłyszała zarzuty

Biła, poniżała i oddała mocz na osobę z niepełnosprawnością. Usłyszała zarzuty

Źródło:
tvn24.pl

Czy na pewno otoczenie prezydenta postawiło we właściwej sytuacji głowę państwa, wysyłając go na tego rodzaju spotkanie? - pytał w programie "W kuluarach" dziennikarz "Faktów" TVN Piotr Kraśko o rozmowie Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem. Reporterka "Faktów" TVN Arleta Zalewska przekazała, że Pałac Prezydencki dwukrotnie przez ostatnie pół roku starał się o doprowadzenie do rozmowy obu przywódców. Duda miał jednak warunek.

Andrzej Duda miał warunek, ale "ktoś przekonał prezydenta"

Andrzej Duda miał warunek, ale "ktoś przekonał prezydenta"

Źródło:
TVN24

To było okropne. Był w najgorszym stanie, w jakim go kiedykolwiek widziałem - mówił były asystent księcia Williama Jason Knauf. W zeszłym roku podano do wiadomości publicznej, że z chorobą nowotworową zmagają się żona księcia Walii, księżna Kate i jego ojciec, król Karol III.

Były asystent księcia Williama: nigdy nie widziałem go w gorszym stanie

Były asystent księcia Williama: nigdy nie widziałem go w gorszym stanie

Źródło:
BBC

W niedzielę odbyły się przedterminowe wybory do niemieckiego Bundestagu. Pod wieloma względami są historyczne. Ich zwycięzcą został konserwatywny blok CDU/CSU. Lider ugrupowania Friedrich Merz pretenduje do stanowiska kanclerza federalnego. Wyniki wskazują na najwyższą od kilkudziesięciu lat frekwencję, na sukces skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec AfD i najsłabszy w powojennych Niemczech wynik socjaldemokratów. Oto co warto wiedzieć po wyborach w Niemczech.

Pod wieloma względami historyczne. Co warto wiedzieć po wyborach w Niemczech

Pod wieloma względami historyczne. Co warto wiedzieć po wyborach w Niemczech

Źródło:
tvn24.pl, PAP

"Jestem dumny z Ukrainy" - oznajmił w trzecią rocznicę inwazji zbrojnej Rosji prezydent Wołodymyr Zełenski. Oddał hołd tym, którzy zginęli i wyraził wdzięczność wszystkim, którzy pracują na rzecz jego kraju.

"Jestem wdzięczny". Wpis prezydenta Ukrainy

"Jestem wdzięczny". Wpis prezydenta Ukrainy

Źródło:
PAP, tvn24.pl
Tysiące alarmów, miasta obrócone w ruinę, setki zabitych dzieci. Skala rosyjskiej agresji  

Tysiące alarmów, miasta obrócone w ruinę, setki zabitych dzieci. Skala rosyjskiej agresji  

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Starsza kobieta pomyliła na parkingu pedał hamulca z pedałem gazu. Wjechała w budynek sądu okręgowego w Białymstoku. Na szczęście kierującej nic się nie stało. Interweniowała straż pożarna i policja. 

78-latka wjechała w budynek sądu. "Pomyliła pedał hamulca z pedałem gazu"

78-latka wjechała w budynek sądu. "Pomyliła pedał hamulca z pedałem gazu"

Źródło:
tvn24.pl

Jedną rzecz chcemy zrobić. Chcemy pokazać polskiemu społeczeństwu, ale też polskim przedsiębiorcom, których jest ponad trzy miliony w naszym kraju, że potrafimy zorganizować w sposób absolutnie profesjonalny coś, co do tej pory nie udało nikomu. Dlaczego? Trudno by urzędnicy deregulowali sami siebie - powiedział Rafał Brzoska, prezes InPostu, szef zespołu do spraw deregulacji, w programie "Rozmowa Piaseckiego" w TVN24.

Rafał Brzoska o deregulacji: chcemy zrobić jedną rzecz

Rafał Brzoska o deregulacji: chcemy zrobić jedną rzecz

Źródło:
tvn24.pl

Bohaterowi tego materiału od 12 lat zanikają płuca. Oddycha dzięki butlom z tlenem, ale ich wynajęcie kosztuje, tak jak i prąd, bez którego nie będą działać. Renta już od dawna na to nie wystarcza, więc pożycz, i ma długi. Ogromne. Ratunkiem byłby przeszczep, ale wciąż nie ma na to szans.

Od 12 lat znikają mu płuca. Urządzenia, które podają mu tlen, pracują całą dobę, a ceny prądu są wyższe niż jego renta

Od 12 lat znikają mu płuca. Urządzenia, które podają mu tlen, pracują całą dobę, a ceny prądu są wyższe niż jego renta

Źródło:
Fakty TVN

Jedna osoba zginęła a jedna została ranna w pożarze domu jednorodzinnego w Pilźnie. Mężczyzna opuścił budynek przed przyjazdem straży pożarnej. Przyczyny wybuchu ognia nie są znane.

W pożarze zginęła kobieta i dwa psy

W pożarze zginęła kobieta i dwa psy

Źródło:
tvn24.pl

Samolot z Nowego Jorku do Nowego Delhi wylądował na lotnisku w Rzymie z powodu alarmu bombowego. Po kilku godzinach sprawdzania maszyny stwierdzono, że alarm był fałszywy. Na pokładzie samolotu było 199 osób.

Alarm na pokładzie i awaryjne lądowanie

Alarm na pokładzie i awaryjne lądowanie

Źródło:
PAP

W Regułach pod Warszawą doszło do zderzenia pociągu Warszawskiej Kolei Dojazdowej z samochodem osobowym.

Samochód wjechał pod pociąg WKD

Samochód wjechał pod pociąg WKD

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Przywódca niemieckiej FDP Christian Lindner ogłosił zakończenie kariery politycznej. "Teraz wycofuję się z aktywnej polityki" - poinformował Lindner po tym, jak jego partia - według wstępnych wyników - nie przekroczyła pięcioprocentowego progu w niedzielnych wyborach do Bundestagu.

"Porażka". Były minister wycofuje się z polityki

"Porażka". Były minister wycofuje się z polityki

Źródło:
PAP

Na okupowanym Zachodnim Brzegu od ponad miesiąca trwa intensywna operacja antyterrorystyczna Izraela. Minister obrony Israel Kac ogłosił w niedzielę, że z objętych działaniami terenów przesiedlono już 40 tysięcy Palestyńczyków. Armia potwierdziła, że po raz pierwszy od 2002 roku skierowała tam czołgi.

Po ponad dwudziestu latach znowu wjechały czołgi

Po ponad dwudziestu latach znowu wjechały czołgi

Źródło:
PAP

Drogowcy z powiatu radomskiego w ostatnich tygodniach zebrali blisko 200 starych opon porzuconych w rowach wzdłuż dróg powiatowych. Podejrzewają, że prawdopodobnie pozbywają się ich w ten sposób zakłady wulkanizacyjne lub przedsiębiorcy, chcący uniknąć kosztów utylizacji.

Setki opon przy drogach powiatowych. Drogowcy zapowiadają użycie fotopułapek i dronów

Setki opon przy drogach powiatowych. Drogowcy zapowiadają użycie fotopułapek i dronów

Źródło:
PAP/tvnwarszawa.pl

W jednym z tuneli w Bostonie doszło do bardzo poważnej sytuacji. Ze stropu oderwał się osłabiony przez zmiany pogody duży kawał betonu.

Kawał betonu spadł w tunelu, którym jechały samochody

Kawał betonu spadł w tunelu, którym jechały samochody

Źródło:
CNN, cbsnews.com

Kobieta jest w ósmym miesiącu ciąży, ale nie chciała korzystać z noclegowni, bo musiałaby się rozdzielić ze swoim mężem. Dlatego rozbili namiot w jednym z łódzkich parków. Tam mieszkali, nawet podczas mrozów. Dzięki strażnikom miejskim, urzędnikom i wolontariuszom mają już dach nad głową.

Jest w ósmym miesiącu ciąży, mieszkała z mężem w namiocie w miejskim parku

Jest w ósmym miesiącu ciąży, mieszkała z mężem w namiocie w miejskim parku

Źródło:
tvn24.pl

Trzeba było wyciąć 29 klonów i topoli rosnących wzdłuż drogi powiatowej w Kisielicach (Warmińsko-Mazurskie). Ktoś podciął drzewa w taki sposób, że mogły przewrócić się na jezdnię. Policja szuka sprawcy. 

Ktoś podciął 29 drzew rosnących wzdłuż drogi

Ktoś podciął 29 drzew rosnących wzdłuż drogi

Źródło:
PAP

- Przyszłość jest naturalną konsekwencją naszych działań tu i teraz. Tylko na nią jeszcze mamy wpływ. Dlatego tak ważne, żeby dobrze się do niej przygotować - mówi Natalia Hatalska, założycielka i dyrektorka infuture.institute – instytutu badań nad przyszłością. W rozmowie z tvn24.pl wskazuje, że kolejnym obszarem, który ludzkość będzie próbować cyfryzować są zmysły. -Doświadczenia cyfrowe mają w ten sposób stać się pełniejsze - wyjaśnia.

Po cyfryzacji informacji i relacji czas na zmysły. "Czy w przyszłości nie będą nam potrzebne ciała?"

Po cyfryzacji informacji i relacji czas na zmysły. "Czy w przyszłości nie będą nam potrzebne ciała?"

Źródło:
tvn24.pl