Po ponad tygodniu ciężkich walk rebeliantom nadal nie udaje się zlikwidować tzw. występu debalcewskiego. Zdobycie Uglegorska w niewielkim stopniu zbliża ich do celu, jakim jest zamknięcie Ukraińców w kotle lub zmuszenie ich do porzucenia strategicznego rejonu. Nie dały rady elitarne brygady "Noworosji", do akcji wkroczy regularna armia Rosji?
Wieczorne oświadczenia liderów "republik ludowych" Igora Płotnickiego i Aleksandra Zacharczenki o gotowości wstrzymania ognia i powrotu do rozmów oraz "skrajne zaniepokojenie" Władimira Putina sytuacją w Donbasie i jego wezwanie do wstrzymania walk i negocjacji potwierdzają, że w rejonie Debalcewa rebeliantom nie udało się dotąd osiągnąć sukcesu i potrzebują oni trochę czasu na przegrupowanie i uzupełnienie strat. Ogłoszenie mobilizacji przez Zacharczenkę to przecież nic innego jak przygotowanie gruntu pod przybycie do Donbasu kolejnych tysięcy jeśli nie dziesiątek tysięcy żołnierzy rosyjskich.
Obecnie trwa intensywna wymiana ognia artyleryjskiego i podchody grup zwiadu oraz dywersantów. Należy spodziewać się kolejnych ataków. Czy jest to kwestia dni czy tylko godzin? To zależy od tego, jak duża jest skala strat atakujących i jak szybko zostaną one uzupełnione posiłkami z Rosji. Nie można nawet wykluczyć, że wobec małej skuteczności oddziałów "noworosyjskich" – i tak przecież uzbrojonych po zęby przez armię rosyjską i skompletowanych w dużym stopniu (w przypadku oddziałów szturmowych nawet 60-80 proc.) przez rosyjskich wojskowych "na urlopie" oraz dowodzonych przez rosyjski sztab – zapadnie decyzja, by do walki rzucić regularne jednostki wojska rosyjskiego. Tak zrobiono w sierpniu i zakończyło się to militarną katastrofą dla Ukrainy. Tyle że minęło blisko pół roku, a Debalcewe to na pewno nie Iłowajsk.
Jak z występu zrobić kocioł?
Dla obu stron jest to niezwykle ważny odcinek frontu. Z militarnego punktu widzenia rejon Debalcewa z jego węzłem komunikacyjnym jest bez porównania ważniejszy od lotniska donieckiego, o które walki obrosły już legendą. Występ (łuk, przyczółek – używa się różnych określeń) debalcewski to nie tylko panowanie nad najkrótszą drogą z Ługańska do Doniecka. To przede wszystkim idealne miejsce dla Ukraińców do wyprowadzenia ewentualnego ataku na leżącą na zachód od Debalcewa Gorłówkę – symbol oporu rebelii w pierwszych miesiącach jej trwania, dawny bastion Igora Bezlera "Biesa", brama do Doniecka. Rebelianci chcą więc zlikwidować to zagrożenie niemal od początku obowiązywania porozumień mińskich z września 2014.
Gdy ruszyła styczniowa ofensywa na całej linii frontu było jasne, że jednym z celów jest występ debalcewski. Choć najpierw swe wysiłki "noworosjanie" koncentrowali na rejonie Ługańska, Doniecku czy Mariupolu, to już od połowy stycznia pojawiało się coraz więcej sygnałów, że następne będzie Debalcewe. Pisaliśmy o tym 17 stycznia. Szeroko zakrojone działania ofensywne rebeliantów zaczęły się w tym rejonie gdzieś 22-23 stycznia. Początkowo plan był prosty – i przewidywany przez wszystkich od dawna – czyli zamknięcie ukraińskiego zgrupowania w kotle. Jak? Poprzez przecięcie „drogi życia” M03 łączącej Debalcewe z Artemowskiem i zaciśnięcie kleszczy w najwęższym miejscu występu mającym jakieś 17 km szerokości. To miała być powtórka z Iłowajska. Tyle że po tygodniu prób okazało się, że się nie da. Rosyjscy sztabowcy (operacją kierować mają generałowie z Południowego Okręgu Wojskowego) zmienili więc koncepcję. Tym razem na koncentryczne zmasowane uderzenie dużymi siłami na Debalcewe – aby zmusić Ukraińców do odwrotu i opuszczenia występu.
Bitwa na łuku debalcewskim
Najbardziej zacięta, najbardziej krwawa i najbardziej „klasyczna” bitwa tej wojny. Takiej gry manewrów dużych oddziałów pancernych i piechoty, wspieranych przez artylerię jeszcze nie było. Prawdziwie morderczą "bitwą w bitwie" był zaś bój o miasteczko Uglegorsk (ukr. Wuchlehirsk) – 30 i 31 stycznia były bez wątpienia najbardziej krwawymi dniami od początku wojny. Obie strony straciły tu setki zabitych i rannych.
Na występ debalcewski "noworosjanie" rzucili to, co mają najlepsze. W poniedziałek wieczorem 2 lutego doradca szefa MSW Ukrainy Zorjan Szkirjak powiedział, że w prowadzonej od ponad tygodnia operacji uczestniczą 4 tys. rebeliantów i żołnierzy rosyjskich (wraz z odwodami i oddziałami drugiej linii łącznie nawet 10 tys.), ponad 30 czołgów, ok. 80 wozów bojowych różnych typów oraz ponad 50 wyrzutni rakietowych i dział artyleryjskich, w tym samobieżnych. Rosyjskie dowództwo od początku ofensywy debalcewskiej operuje 6-7 taktycznymi grupami uderzeniowymi (piechota, czołgi i pojazdy opancerzone) wspieranymi przez grupy artyleryjskie. O wartości bojowej oddziałów zaangażowanych w walkę o Debalcewe świadczy fakt, że średnio aż ok. 60 proc. ich stanu osobowego to rosyjscy najemnicy (wojskowi "na urlopie"). Wyższy odsetek jest w oddziałach czołgowych i artylerii (nawet 80-90 proc. to najęci rosyjscy wojskowi). Jeszcze w żadnej operacji siły rebelianckie nie były tak dobrze uzbrojone, tak doświadczone w boju i z takim wsparciem artylerii. Regularne wojsko rosyjskie zapewnia logistykę i bojowe zabezpieczenie, wywiad radiowy i elektroniczny, obronę powietrzną, łączność.
Sam kształt teatru działań powoduje, że obrońców jest znacznie mniej (1-1,5 tys.). Tak jak na innych odcinkach frontu to mieszanka regularnej armii, formacji MSW oraz ochotników i Gwardii Narodowej. Ale głównym atutem sił ATO (operacji antyterrorystycznej) jest tu artyleria. Niewielki obszar i kształt występu powoduje, że jest on w całości w zasięgu artylerii "noworosyjskiej". Ale ma to też drugą stronę – pozwala bateriom artylerii ukraińskiej w rejonie Debalcewa kłaść ogień na całej długości linii obrony. Bojowymi działaniami w rejonie łuku debalcewskiego dowodzi generał-porucznik Serhij Popko wraz ze sztabem sektora "S" ("Siewier" – Północ). Gen. Popko jest przedstawicielem ministerstwa obrony w sztabie ATO i zarazem dowodzi ATO. W sztabie pojawił się też 1. zastępca naczelnika Sztabu Generalnego Hiennadij Worobiew – dopiero co wyznaczony na tę funkcję.
Przez kilka miesięcy Ukraińcy dobrze się ufortyfikowali, ściągnęli duże zapasy, znakomicie ustawili ogień artyleryjski. Do tego dobra obserwacja, zajęte wszystkie wyższe punkty, obsadzone i zaminowane ważne elementy infrastruktury powodują, że występ debalcewski to twardy orzech do zgryzienia. Dobrze umocnione i zaopatrzone pozycje obronne, wreszcie dobrze osłaniane przez „wstrzelaną” artylerię to jedno. Druga rzecz, to fakt, że chyba po raz pierwszy w czasie tej wojny Ukraińcy nie oszczędzają na amunicji. Tak zmasowanego i ciągłego ognia artylerii jeszcze nie było. I to zaskoczyło rebeliantów – choćby kolumnę jadącą z Uglegorska na Debalcewe, która wpadła w krzyżowy ogień ukraiński i została zdziesiątkowana. Albo inna sytuacja - z 31 stycznia - 1 lutego, gdy rebelianci w Uglegorsku, atakowani przez Ukraińców, nie doczekali się posiłków z Gorłówki, bo ta została akurat poddana bardzo silnemu ostrzałowi artyleryjskiemu.
Faza I (22-29 stycznia)
Występ debalcewski był ostrzeliwany od początku styczniowej kampanii, ale 22 stycznia przybrało to już charakter regularnego bombardowania Debalcewa i Popasnej. Następnego dnia rebelianci wciąż ostrzeliwali samo Debalcewe, ale też pozycje sił ATO pod miastem. Tego dnia też na południu obszaru zajmowanego przez Ukraińców rebelianci przypuścili – odparty – atak na Nikiszino. Głównego uderzenia Ukraińcy spodziewali się jednak bardziej na północ. Celem rebeliantów miało być przecież zamknięcie wroga w kotle. Najkrótsza droga – jak wspominaliśmy 17 km – to poczynając od wschodu Troickoje, Krasnyj Pachar, Mironiwskij, Ługańskie, Swietłodarsk. Najważniejszy jest most nad Zbiornikiem Mironowskim na trasie M03.
I rzeczywiście, pierwsze uderzenie "noworosjan" poszło od wschodu, z terenów "Ługańskiej Republiki Ludowej" i od zachodu z "Donieckiej Republiki Ludowej". 23-24 stycznia po ciężkiej walce rebelianci wdarli się do wsi Troickoje i miasteczka Swietłodarsk, zagrażając drodze M03. Kontratak pancernych odwodów odrzucił przeciwnika – Ukraińcy odbili i okopali się w Troickoje i Swietłodarsku. W tym samym czasie odparto ataki dywersyjne - na Czernuchino, Redkodub i Nikiszino. Wobec pierwszego niepowodzenia rosyjski sztab postanowił uderzyć nieco na południe od wąskiego gardła. Rebelianci ruszyli na wzniesienia, z których można ogniem kontrolować M03 między Troickoje a Debalcewe. Atakujący zajęli wieś Sanżarowka, wybuchły zażarte walki o wzniesienie 307,9 i osiedle Krasnyj Pachar. W wymianie ognia artyleryjskiego górę zaczęli brać Rosjanie. 25 stycznia rozgorzały ciężkie walki także na podejściach do Debalcewa i Popasnej. Sytuacja obrońców stawała się dramatyczna i nie wiadomo jak skończyłoby się zmasowane uderzenie już 25 stycznia, gdyby nie artyleria. W przeddzień ofensywy potężne uderzenie wyprzedzające artylerii na Stachanow zniszczyło tam część grupy uderzeniowej. Dowództwo rosyjskie musiało szybko uzupełnić luki i sięgnęło po niegotowy jeszcze do walki batalion Sierpień – rzucając go do boju pod Sanżarowką. Podobnie było w Gorłówce – po drugiej stronie występu. Artyleria ukraińska zdziesiątkowała grupę uderzeniową mającą pójść do ataku na Dzierżyńsk. 26 stycznia był kolejnym dniem ciężkich walk na łuku. Ukraińcy nie dali się okrążyć, ale w kilku punktach musieli się cofnąć. Pod osłoną czołgów rebelianci wdarli się na przedmieścia Popasnej. 28 stycznia na różnych odcinkach walczyło 5 batalionowych grup taktycznych (BTG) rebeliantów, w tym co najmniej jedna złożona z rosyjskich desantowców, a także trzy grupy artyleryjskie. Do tego dochodziły mniejsze oddziały piechoty. Liczebność sił "noworosyjskich" w boju oceniano na 2,5 tys. ludzi. Do tego 35 czołgów, 50 wozów bojowych, do 50 dział artyleryjskich (w tym samobieżnych), minimum 22 wyrzutni rakietowych typu Grad.
29 stycznia na całej wschodniej flance łuku debalcewskiego po zmasowanym ostrzale artylerii rebelianci i Rosjanie przypuścili atak na ukraińskie pozycje. Pod Nikiszinem Ukraińcy musieli oddać pozycje zajmowane od 4 miesięcy, gdy duża grupa przeciwników (ok. 300 ludzi, bateria moździerzy, 10 wozów bojowych) próbowała obejść ich od flanki. Nie jest to jednak duża strata, bo ATO utrzymują pobliski Redkodub, Czernuchino i kurhan Ostraja Mogiła (331 m). Po potężnym przygotowaniu artyleryjskim (zbombardowane Swietłodarsk, Ługanskoje, Mironowskoje) rebelianci podjęli ostatnią próbę zamknięcia kotła uderzeniem z północnego wschodu w stronę Swietłodarska. Bez sukcesu. 29 stycznia wydawało się, że najgorsze minęło. W ogniu artylerii ukraińskiej przeciwnik poniósł duże straty. W szeregach rebeliantów krążyły plotki, że z Debalcewa i jednocześnie z Awdiejewki (od zachodu) ruszy kontruderzenie, które doprowadzi do odcięcia i okrążenia Gorłówki.
Faza II (30 stycznia – 2 lutego)
Dowództwo ofensywy zmieniło koncepcję. Zamiast zamykać Ukraińców w kotle i potem żmudnie i z wielkimi stratami go likwidować, postanowiono zmusić ich do odwrotu. Dlatego uderzenie z dwóch stron jednocześnie miał doprowadzić do zajęcia Debalcewa i rozcięcia występu. Celem było zamknęcie oddziałów ATO w południowej części występu, koło Nikiszina (na wschodzie) i Olchowatki (na zachodzie). Natarcie drogą M04 z zachodu na wschód, w stronę Debalcewa, odcięłoby te siły.
Rebelianci skoncentrowali więc dużą grupę uderzeniową (nazwijmy ją grupą "A") na wschód od Gorłówki, w rejonie Kaiutino-Aleksandrowskoje. Miała odegrać główną rolę w operacji, uderzając na Uglegorsk i dalej drogą M04 na Debalcewe. Trzon grupy "A" (gorłowskiej) stanowiła 3. Brygada sił "DRL", brygada Bastion i brygada Kalmius. Zgrupowanie sił "DRL" w Gorłówce dostało rozkaz wydzielenia części oddziałów i środków dla grupy mającej obejść Uglegorsk od północy, atakując z przedmieść Gorłówki. Tzw. garnizon gorłowski oddał do dyspozycji 8 wozów bojowych i 7 czołgów. Po drugiej stronie występu (na wschodniej flance) druga grupa uderzeniowa – nazwijmy ją "B" - została skoncentrowana w rejonie Sofijewki i Centralnego, na południe od drogi M04. Trzon grupy "B" (briańskiej) stanowiła 4. Brygada Batman, a do tego oddziały brygady Upiór Aleksieja Mozgowoja. Do Ałczewska przybyły posiłki do uzupełnienia bronią i sprzętem pododdziału z brygady Upiór, która wcześniej straciła w walkach 15 wozów bojowych i czołgów oraz 100 ludzi. Szturmowe pododdziały brygady po walkach o Troickoje i Krasnyj Pachar stały się niezdolne do boju. Z kolei nieco poniżej, po obu stronach M03 w rejonie Faszczewki przygotowano grupę („C”) mającą pozorować frontalne natarcie od Nikiszina. Tu byli głównie Kozacy (600 ludzi, moździerze i 15 transporterów). Grupami po 15-20 ludzi mieli wykonywać pozorowane ataki wzdłuż trasy M03 z Krasnego Łucza. Wcześniej ponieśli bardzo duże straty atakując bez porządnego wsparcia artylerii. Nie kryli niezadowolenia z decyzji dowodzących nimi rosyjskich oficerów. W sumie do przeprowadzenia operacji przeznaczono 3,5 tys. ludzi, 35 czołgów, 90 wozów bojowych. Plus wsparcie 3 grup artylerii (łącznie do 60 dział i 32 wyrzutnie rakietowe).
Atak na Uglegorsk 30 stycznia był zaskoczeniem dla sztabu ATO. Celem rebeliantów było nie tylko zajęcie miasteczka ale też wyjście od południa na tyły Ukraińców i potem atak na Debalcewe. Grupa „A” ruszyła naprzód, obchodząc Uglegorsk z północy i południa. Rebelianci mieli wziąć miasteczko w kleszcze i przed zmierzchem zająć je całkowicie. Następnie północna część grupy "A" powinna uderzyć na miejscowość Komuna, leżącą na zachód od Debalcewa. Południowa część (prawa flanka) powinna wyjść na skrzyżowanie dróg M04 i M03, na południowej rubieży Debalcewa. Uglegorsk miał być wzięty "z marszu". Atak poprzedziła kilkugodzinna nawała ognia artyleryjskiego. Pociski spadały na pozycje ukraińskie pod miejscowością, ale też dokonano wielu zniszczeń w terenie zamieszkałym przez cywilów. Uderzająca od strony południowej część grupy natrafiła na nieoczekiwanie silny opór i utknęła. Część północna grupy uderzeniowej najpierw wpadła na pole minowe, a potem na umocnione pozycje sił ATO. W efekcie pod koniec dnia siły rebelianckie zajmowały tylko część Uglegorska, a o szybkim marszu na Debalcewe nie mogło być mowy. Nie mając wystarczających rezerw pancernych, dowództwo ukraińskie nie było w stanie fizycznie pilnować całej linii frontu. Większość sił ściągnięto na wschodnią flankę występu, tam gdzie od tygodnia toczyły się zacięte walki. Dlatego gdy grupa "A" zaatakowała Uglegorsk, był tym tylko nieduży oddział złożony z żołnierzy 13. batalionu piechoty zmotoryzowanej z Czernihowa i kompanii specnazu MSW Świteź z Iwano-Frankowska. Piechota z Czernihowa, po wycofaniu się na wschodnie obrzeża miasta utrzymywała jednak pozycje. Z Uglegorska do Debalcewa jest zaledwie 14 km. Ukraińskie czołgi stawiły czoła rosyjskim, chcącym wyjść na Debalcewe. Rozgorzały walki na wschodzie miasta, a ukraiński specnaz zaczął atakować przeciwnika w centrum miasta (to wtedy snajper zabił ochroniarza Zacharczenki w momencie gdy ten przed kamerą wzywał Ukraińców do poddania się). W tym czasie oddziały kozackie zaatakowały ukraińskie pozycje pod Nikiszino, chcąc związać żołnierzy walką, by ci nie mogli iść na pomoc kolegom. Szarża zakończyła się utratą dwóch czołgów, po czym siły "ŁRL" ograniczyły się do ostrzału z dystansu.
W nocy z 30 na 31 stycznia grupa "A" dokonała przegrupowania i duża jej część miała rano ruszyć na Debalcewe drogą M04. Reszta sił miała pozostać na tyłach i rozprawić się z Ukraińcami zajmującymi umocnione punkty w Uglegorsku. Na pozycje wyjściowe do ataku przesunęła się też grupa "B" – kierunek natarcia Czernuchino i północno-zachodnie obrzeża Debalcewa. 31 stycznia ok. 8 rano siły ATO ruszyły do kontrataku na Uglegorsk w celu pomocy otoczonym w miasteczku Ukraińcom. Atakował batalion Donbas bez większej pomocy regularnej armii. Bez powodzenia, kontuzji miał przy tym doznać dowódca batalionu Semen Semenczenko. W tym samym czasie rebelianci ruszyli z Uglegorska na Debalcewo i natychmiast trafili w morderczy ogień doskonale „wstrzelanej” w drogę M04 artylerii ukraińskiej. Zdziesiątkowani musieli zawrócić do Uglegorska. Podobny scenariusz miał atak od wschodu na Czernuchino. Rebelianci z grupy „B” zdołali pokonać kilkaset metrów i na dobre przydusił ich do ziemi zaporowy ogień Ukraińców. Pod Nikiszinem wciąż próbowali szarpać Kozacy. Sztab rosyjski zadbał jednak o wsparcie. W rejon Jenakijewa na zapleczu Uglegorska rebelianci przerzucali posiłki. Grupę walczącą w Uglegorsku wspierała artyleria (25 dział i 8 wyrzutni rakietowych). W rejon Czernuchina ściągnęli oddziały walczące wcześniej w rejonie Troickiego i Sanżarowki (350 ludzi, 12 czołgów i 25 pojazdów opancerzonych). Tutaj działania rebeliantów wspierała artyleria z rejonu Brianki. W nocy z 31 stycznia na 1 lutego siły grupy "A" całkowicie wycofały się do Uglegorska, okopując się w jego zachodniej i północnej części. Grupa "B" zmieniła zaś kierunek ataku na północny, rezygnując z walk o Czernuchino – celem było teraz obejście Debalcewa od wschodu i wyjście na północ od miasta. Tymczasem z Uglegorska wycofała się część broniących się tam jeszcze Ukraińców. W nocy z 31 stycznia na 1 lutego dowódca oddziału 25. Batalionu Ruś Kijowska Jewhen Tkaczuk ps. Zona rozkazał swoim ludziom porzucić pozycje. Część jednak została, wyszło 55 żołnierzy. Jak się okazało, Tkaczuk zrobił to samowolnie. Zatrzymany do dyspozycji prokuratury wojskowej usłyszał szybko zarzut zdrady.
W niedzielę 1 lutego Ukraińcy przystąpili do dużego kontrnatarcia na Uglegorsk. Rebelianci spodziewali się ataku z północy, od Kalinowki, dlatego właśnie w północnej i zachodniej części miejscowości zajęli obronne pozycje. Tymczasem atak z północy był pozorowany, a trzon sił ATO od wschodu obszedł Uglegorsk, przecinając M04 i wkroczył do miejscowości od słabo bronionego południa. Znów rozgorzały walki uliczne. Ściągnięto pozostające w odwodzie pododdziały Gwardii Narodowej (Batalion Kulczyckiego), które wsparte przez czołgi z powodzeniem zaatakowały wroga na wschodnich obrzeżach Uglegorska. Udało im się przebić do centrum i umożliwić ewakuację okrążonym w Domu Kultury 70 żołnierzom ukraińskim. Tymczasem grupa "B" natrafiła na tak silny opór Ukraińców na wschodnich obrzeżach Debalcewa, że była zmuszona zatrzymać natarcie i bronić się na zdobytym terenie. Ukraińcy rozgromili dużą kolumnę z 4. Brygady Batman. W walkach zginął Isa Munajew, czeczeński komendant od lat walczący z Rosjanami. 1 lutego wieczorem stało się jasne, że ten atak rebeliantów nie przyniesie efektu. Zabrakło im sił, żeby przeciąć drogę M03. Kolejna próba zajęcia Czernuchina bez sukcesu. Debalcewe ukraińskie. Troickoje też. W Krasnym Pacharze walki. Tylko Uglegorsk praktycznie cały znalazł się po władzą "noworosjan".
Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl