Jego kariera pełna jest politycznych zdrad i skandali. Trzy razy zmieniał front, dwa razy stanął po stronie rewolucji, był ministrem i u Wiktora Juszczenki i u Wiktora Janukowycza. Jedno się nie zmienia – polityczna wojna z Julią Tymoszenko i Ołeksandrem Turczynowem.
Petro Poroszenko wreszcie ma wielką szansę, by upokorzyć swoich rywali. W wyborach przeprowadzonych pod koniec maja odniósł zdecydowane zwycięstwo. Otrzymał w pierwszej turze 54,7 proc. głosów, co dało mu automatyczne zwycięstwo. Jego główna rywalka, Julia Tymoszenko, otrzymała zaledwie 12,8 proc. głosów.
W sobotę 7 czerwca Poroszenko został zaprzysiężony na piątego prezydenta niepodległej Ukrainy.
Nowa odsłona oligarchy
Skąd ta niespodziewana popularność oligarchy tuż po zwycięstwie rewolucji skierowanej także przeciwko oligarchom? Poroszenko był pierwszym z tego grona, który otwarcie wystąpił po stronie demonstrantów na scenie Majdanu. Wiadomo też, że współfinansował wielotygodniowy protest.
Prawdziwym przełomem był jednak wieczór 12 marca, gdy oligarcha nieoczekiwanie pojawił się w Symferopolu opanowanym już przez siły rosyjskie. Poroszenko musiał się szybko stamtąd ewakuować, ale nagranie, na którym spokojnie idzie wśród tłumu agresywnych Rosjan, przyniosło mu dużą popularność wśród rodaków. Po raz pierwszy pokazał się nie jako oligarcha, nie jako polityczny gracz, ale jako mąż stanu. Wrażenie to zwielokrotniło tło - niezdecydowani ws. Krymu liderzy z Kijowa. Popularności Poroszence przysporzyły też z pewnością rosyjskie sankcje nałożone na jego biznes.
48-latek spod Odessy jest jednym z najbogatszych ludzi na Ukrainie, a w polityce odgrywa ważną rolę już od 1998 r. Mimo to wciąż niewiele wiadomo o jego poglądach, czy programie, który bywał już centrolewicowy, jak też liberalny i wolnorynkowy. Z jednej strony Poroszenko mówił o wejściu do NATO, a z drugiej o priorytetowych stosunkach z Moskwą. Nie ulega wątpliwości, że Poroszenko jest zręcznym graczem, który wie, kiedy należy zmienić front. Kilka razy był już nawet blisko stanowiska premiera - w 2005 r. przegrał je z Tymoszenko, a w 2006 r. z Wiktorem Janukowyczem. Teraz zajął najważniejsze stanowisko w państwie - prezydenta.
Prezydencki kum
Petro Poroszenko urodził się 26 września 1965 r. w Bołgradzie (obwód odeski). Jest absolwentem prawa na kijowskim uniwersytecie im. Tarasa Szewczenki. Jest gorącym wyznawcą prawosławia i ojcem czwórki dzieci. Co ciekawe, ojcem chrzestnym dwóch córek Poroszenki jest były prezydent Wiktor Juszczenko, z kolei oligarcha jest ojcem chrzestnym jednego z pięciorga dzieci Juszczenki. Z byłym przywódcą Ukrainy łączy go bowiem bliska przyjaźń. Na marginesie można dodać, że łączy go też coś z prezydentem Rosji Władimirem Putinem - Poroszenko też uprawia judo.
Ale najbardziej znany Poroszenko jest oczywiście ze "słodkiego" biznesu. Założyciel i honorowy prezes koncernu Ukrprominvest jest gigantem na rynku słodyczy, a należy do niego m.in. bardzo popularna marka czekolady Roshen, której połowa jest eksportowana do Rosji, gdzie zresztą oligarcha ma też zakład produkcyjny w Lipiecku. Ale do biznesowego imperium Poroszenki należy też przemysł samochodowy (zakłady w Łucku, korporacja Bogdan) i media (m.in. telewizja Kanał 5.). Według ostatniego zestawienia "Forbesa" z marca 2014, Poroszenko zajmuje 7. miejsce na liście ukraińskich miliarderów (z majątkiem 1,3 mld USD).
Współzałożyciel Partii Regionów
Jak każdy ukraiński oligarcha, Poroszenko, zdobywszy swe pierwsze miliony, wszedł do polityki. W 1998 r. zasiadł w parlamencie wiążąc się ze Zjednoczoną Socjal-Demokratyczną Partią Ukrainy (SDPU), jednym z najważniejszych ugrupowań obozu prezydenta Leonida Kuczmy. W 2000 r. porzucił SDPU i założył własną, centrolewicową partię Solidarność. Nie zmieniło się jedno – nadal gorąco popierał Kuczmę.
W listopadzie 2000 r. Solidarność i cztery inne proprezydenckie partyjki utworzyły koalicję o długiej i bombastycznej nazwie, którą szybko zapomniano. Warto, za to pamiętać, że jednym z jej założycieli był, obok Poroszenki, nie, kto inny jak Mykoła Azarow, wtedy szef administracji podatkowej, późniejszy premier u Janukowycza, zdymisjonowany w styczniu w czasie rewolucji w Kijowie. Ugrupowanie Poroszenki i Azarowa stało się jednym z filarów powstałej w marcu 2001 r. Partii Regionów (PRU), która później wyniosła do władzy Janukowycza.
Pierwsza zdrada
Wierność Kuczmie miała jednak swoje granice. Na tzw. taśmach Melnyczenki (ochroniarza Kuczmy, który nagrywał potajemnie rozmowy prezydenta) jest zarejestrowana rozmowa z 7 lipca 2000 r., podczas której Poroszenko deklaruje wierność ówczesnej głowie państwa: "Należę do Twojej drużyny! Wykonam wszystkie Twoje rozkazy! Raz dokonałem wyboru w moim życiu i to się nie zmieni". W kwietniu 2001 jednak to się zmieniło.
Gdy prezydencki obóz odwołał premiera Juszczenkę, ten przeszedł do opozycji, a wraz z nim znalazł się tam Poroszenko, który zabrał deputowanych Solidarności z frakcji Partii Regionów i przyłączył się do Naszej Ukrainy. 18 października 2001 r. Poroszenko został mianowany nawet szefem sztabu wyborczego Naszej Ukrainy. Gdy lista Juszczenki wygrała wybory w marcu 2002 r., jednym z filarów list wyborczych była właśnie Solidarność, a Poroszenko został szefem komisji budżetowej w Radzie Najwyższej.
Rok później wybuchł skandal, gdy oskarżono go o oszustwo podczas prac nad projektem budżetu. Według lidera komunistów, Petra Symonenki, Poroszenko dokonał niewielkiej poprawki w projekcie wypracowanym przez parlament i taką kosmetycznie zmienioną ustawę wysłał do podpisania prezydentowi. Chodzić miało o zapis, który dawał ok. 53 mln dolarów więcej Winnicy, z której deputowanym był Poroszenko. Sprawę zgłoszono do prokuratory generalnej, ale potem ukręcono jej łeb.
Pierwsza rewolucja
Gdy na Ukrainie wybuchły protesty przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich na jesieni 2004 r., Poroszenko był jednym z głównych sponsorów obozu Juszczenki. Jego Kanał 5. był też jedyną ogólnokrajową telewizją pokazującą także opozycyjny punkt widzenia.
Gdy negocjowano układ z Kuczmą, Poroszenko gorąco opowiadał się za zmianami w konstytucji dającymi więcej władzy premierowi, bo miał nadzieję nim zostać po wygranej Juszczenki, a w kluczowych momentach rozmów wykorzystywał swoje dobre kontakty w obozie Kuczmy, z którego wszak sam się wywodził. Szczególnie dobrze dogadywał się z byłym szefem administracji prezydenckiej Wołodymyrem Łytwynem oraz z wicepremierem Azarowem. Ten drugi został p.o. premiera po dymisji ówczesnego szefa rządu Wiktora Janukowycza i na antenie telewizji Poroszenki zapewniał, że nie będzie w opozycji do nowego prezydenta.
Po zwycięskiej "pomarańczowej rewolucji" Juszczenko wskazał oczywiście na premiera polityka z obozu "pomarańczowego", ale nie był to Poroszenko. Okazało się, że Juszczenko już wcześniej zawarł potajemny układ z Tymoszenko: jeśli on zostanie prezydentem, ona dostanie stanowisko premiera.
Poroszence na pocieszenie dostała się posada sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO), zaś jego partia Solidarność, choć jedna z mniejszych w bloku Nasza Ukraina, była jednym z dwóch ugrupowań, które dostały najwięcej stanowisk rządowych, w administracji centralnej i gubernatorów. Dzięki "pomarańczowej rewolucji" Kanał 5. w kilka miesięcy awansował na liście najchętniej oglądanych telewizji z 13. na 3. miejsce. Wbrew konstytucji Juszczenko rozszerzył też uprawnienia RBNiO, dzięki czemu Poroszenko mógł uczynić z Rady niemal alternatywny rząd.
Taśmy i Gongadze
Poroszenko stał się też, choć tylko drugoplanowym, bohaterem dwóch najmroczniejszych afer w ukraińskiej polityce kilkunastu ostatnich lat.
W połowie września 2004 Kanał 5. wyemitował dwuodcinkowy dokument o zabójstwie dziennikarza Georgija Gongadzego, w którym mowa była o nowych dowodach mających wskazywać, że stoją za tym służby rosyjskie. Film wybielał Leonida Kuczmę i sugerował, że dziennikarz zginął na jesieni 2000 r. na zlecenie Kremla, aby skompromitować Kuczmę i doprowadzić do jego międzynarodowej izolacji.
Jednak ujawnione przez mjr. Mykołę Melnyczenkę nagrania obciążały Kuczmę i jego otoczenie. W marcu 2005 lider socjalistów Ołeksandr Moroz i Melnyczenko twierdzili, że Juszczenko nie jest zainteresowany wykorzystaniem taśm jako dowodu w procesie zabójców Gongadzego, bo są tam nagrani jego dwaj wysocy urzędnicy: szef administracji Ołeksandr Zinczenko i właśnie Poroszenko, obaj wcześniej związani z SDPU, partią Wiktora Medwedczuka, "szarej eminencji" ekipy Kuczmy, obecnie głównego sojusznika Kremla na Ukrainie. Podczas gdy Poroszenko związał się potem z Partią Regionów, a w 2001 r. przeszedł do Juszczenki, Zinczenko dołączył do Juszczenki dopiero w 2003. Po wybuchu afery Poroszenko osłaniał Łytwyna, swego dawnego sojusznika politycznego, którego nagrania obciążały, ale nie został on wezwany na przesłuchanie, właśnie dzięki protekcji oligarchy.
Poroszenko zaprzeczał autentyczności taśm, twierdząc, że to spisek rosyjskiego oligarchy Borysa Bieriezowskiego, który osłaniał Melnyczenkę na Zachodzie. Poroszenko twierdził, że Bieriezowski wspólnie z Kuczmą chcą podzielić koalicję pomarańczową uderzając w Poroszenkę i Łytwyna.
Zarejestrowana 7 lipca 2000 r. rozmowa Poroszenki z Kuczmą ujawniła też, że oligarcha już wtedy był wrogiem Tymoszenko. Wraz z prezydentem zastanawiali się, jak zniszczyć ówczesną wicepremier, a niedługo potem Tymoszenko została wyrzucona z rządu, postawiono jej kryminalne zarzuty i na krótko tymczasowo aresztowano (luty 2001 r.). "Żelazna Julia" nigdy tego Poroszence nie zapomniała, a kolejną odsłonę ich konfliktu przyniosły pierwsze miesiące po zwycięstwie "pomarańczowej rewolucji".
Wojna na górze
Gdy Poroszenko dostał Radę Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, a Tymoszenko misję prowadzenia rządu, od początku była wiadomo, że są skazani na konflikt.
Różnice programowe to jedno (liberalny Poroszenko zarzucał Tymoszenko gospodarczy populizm), personalne animozje i kryjące się za sporami milionowe interesy to drugie. W ramach sporu Poroszenko-Tymoszenko rywalizowały ze sobą dwie grupy i obie nie wolne od oligarchicznych powiązań. Poroszenko bronił oligarchów, którym Tymoszenko próbowała odebrać kupione za bezcen za czasów Kuczmy firmy. Tak było m.in. z Nikopolskim Zakładem Żelazostopów, który zięć Kuczmy Wiktor Pinczuk kupił za 10 proc. wartości faktycznej.
Głównym polem walki Tymoszenko-Poroszenko stał się jednak sektor paliwowy. Szefowa rządu próbowała renegocjować niekorzystne dla Kijowa umowy z Rosją, napotkała jednak opór grupy zainteresowanej "adaptacją" zastanej sytuacji dla własnych korzyści. To lobby reprezentował m.in. Poroszenko, którego człowiekiem był szef Naftohazu Ołeksij Iwczenko. Gdy zabrała się za niego SBU, kierowana wtedy przez prawą rękę Tymoszenko Ołeksandra Turczynowa (dziś p.o. prezydent), Juszczenko pod wpływem Poroszenki i doradców zażądał w liście do premier, aby zaprzestała "wciągania Naftohazu w polityczne intrygi". Poroszenko zasugerował też publicznie, że SBU zakłada politykom nielegalne podsłuchy.
Poroszenko wojował nie tylko z Tymoszenko i jej partią BJuT. Także samą prezydencką Naszą Ukrainą targały konflikty między skrzydłem "biznesowym" (m.in. właśnie Poroszenko) a "ideowym" (m.in. Zinczenko, Anatolij Hrycenko). Głównym kryterium podziału był stosunek do oligarchów i prorosyjskiej Partii Regionów - "biznesowi" skłaniali się ku współpracy z byłymi wrogami.
Do przesilenia doszło we wrześniu 2005 r. Najpierw z ośrodka prezydenckiego odszedł Zinczenko, oskarżając na odchodnym Poroszenkę o korupcję i naciski na sądy oraz prokuraturę (sojusznikiem oligarchy był minister sprawiedliwości Roman Zwarycz), a ukraińskie media szeroko rozpisywały się o wpływach Poroszenki w wymiarze sprawiedliwości - zastępcę prokuratora generalnego Wiktora Szochina nazywano nawet "Poroszochinem". Zinczenko zarzucił Poroszence także korupcyjne praktyki w sektorach energetycznym i telekomunikacyjnym i wysłał obciążające materiały do prokuratury. Korupcyjne zarzuty postawił Poroszence także szef SBU, Turczynow.
Tuż po tym Juszczenko radykalnie położył kres wojnie, która coraz bardziej pogrążała cały pomarańczowy obóz i zdymisjonował rząd Tymoszenko. Poroszenkę również odwołał, ale bronił go przed oskarżeniami o korupcję.
Obrona i kontratak
20 października 2005 r. prokuratura generalna zamknęła sprawę przeciwko Poroszence, wszczętą po doniesieniach Zinczenki i Turczynowa. P.o. prokurator generalny Serhij Winokurow nie stwierdził przestępstwa, choć sprawa wzbudziła ogromne kontrowersje, bo Poroszenkę oczyszczono kilka dni po dymisji poprzedniego prokuratora generalnego, Swiatosława Piskuna. Przeciwnicy Juszczenki twierdzili, że prezydent wyrzucił Piskuna za to, że ten zajął się Poroszenką, a pikanterii sprawie dodaje fakt, że 19 października Turczynow wydał oświadczenie, w którym zarzucił Juszczence, iż ten polecił Winokurowowi zamknięcie śledztwa przeciwko Poroszence "jeszcze dziś lub jutro". I faktycznie, nazajutrz, prokuratura to zrobiła.
W marcu 2006 r. Poroszenko znów zasiadł w Radzie Najwyższej, w której został szefem komisji finansów i działalności bankowej. Wybory wygrała Partia Regionów, ale koalicyjne rozmowy prowadziły partie Juszczenki, Tymoszenko i socjaliści. 18 kwietnia 2006 r. Tymoszenko ogłosiła, że kilku współpracowników Juszczenki, w tym Poroszenko, namawia jednak prezydenta do utworzenia koalicji z Janukowyczem. Była premier zarzuciła też Poroszence, że wykorzystuje wpływy w ośrodku prezydenckim, aby aresztować Turczynowa.
Z depesz ambasady USA z wiosny 2006 r. (ujawnionych w akcji Wikileaks) można wnioskować, że faktycznie Poroszenko próbował storpedować koalicję Juszczenki z Tymoszenko lub przynajmniej nie dopuścić do objęcia przez nią fotela premiera. 14 kwietnia 2006 r. szef MSW Jurij Łucenko (ostatnio też jeden z bohaterów Majdanu) powiedział ambasadorowi USA, iż dostał od prokuratora generalnego Ołeksandra Miedwiedki polecenie aresztowania Turczynowa i jego zastępcy Andrija Kożemiakina (ten jest dziś jednym z liderów Batkiwszczyny) za nielegalne niszczenie akt SBU dotyczących umowy gazowej z Rosją ze stycznia 2005 r. oraz bossa rosyjskiej mafii Siemiona Mogilewicza. Rozkaz zniszczenia akt miał być wydany dzień przed dymisją Tymoszenko, czyli 7 września 2005 r.
"Spekulowano, że akta zniszczono, bo zawierały dowody na nielegalne podsłuchiwanie rywali Tymoszenko, jak Poroszenko oraz/lub dowód półlegalnych transakcji biznesowych Mogilewicza z Tymoszenko, kiedy ta kierowała korporacją Zjednoczone Systemy Energetyczne w latach 90.” - czytamy w depeszy ambasady USA. Zniszczyć miano 13 tomów akt o Mogilewiczu datowanych od 1993 r. Łucenko w rozmowie z ambasadorem USA określił polecenie Miedwiedki jako "szalone" i wskazał, że stoi za tym Poroszenko.
Sam Poroszenko także spotkał się z ambasadorem. 28 kwietnia 2006 zapewniał go, że nie stoi za decyzją Miedwiedki o nakazie aresztowania Turczynowa. Jednak słowa Poroszenki o "jego odwiecznym wrogu Tymoszenko i jego zapewnienia o niewinności ws. działań prokuratury generalnej przeciwko prawej ręce Tymoszenko, Turczynowowi, należy traktować z dużym przymrużeniem oka". Bo, jak pisała ambasada z Kijowa, "choć nie mamy dowodu w ręku, zbyt wielu rozmówców wskazuje na Poroszenkę jako jednego z czołowych w Naszej Ukrainie zwolenników koalicji z Partią Regionów".
Długie negocjacje koalicyjne skończyły się w końcu tym, że Tymoszenko znów zostanie premierem, zaś Poroszenko obejmie stanowisko przewodniczącego parlamentu. Cały układ wywróciła jednak w ostatniej chwili zdrada socjalistów. W jej efekcie powstał rząd Janukowycza, nieformalnie popierany przez prezydenta, zaś Tymoszenko pozostała w opozycji.
Poroszenko wygrał połowicznie (nie został przewodniczącym Rady Najwyższej) i przysporzył sobie jeszcze więcej wrogów we własnej partii. Uczyniono go bowiem jednym z głównych winnych rozpadu obozu pomarańczowych i powrotu do władzy Janukowycza. W wyborach w 2007 r. nazwiska Poroszenki nie było więc na listach Naszej Ukrainy, lecz na pocieszenie dostał od Juszczenki stanowisko przewodniczącego Rady Narodowego Banku Ukrainy, co było funkcją symboliczną, bo centralnym bankiem kieruje zarząd. W obecnej Radzie Najwyższej Poroszenko też zasiada.
Rosja? Słodko-gorzko
Jeśli zostanie prezydentem, będzie musiał się przede wszystkim zmierzyć z problemem rosyjskiej agresji. Co można powiedzieć o jego stosunku do wschodniego sąsiada? Nie jest jasny i oczywisty, jak zresztą i inne poglądy.
Sprzeczności było widać już w czasach, gdy Poroszenko kierował Radą Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony. W marcu 2005 obiecał, że władze zaprzestaną zamykania rosyjskojęzycznych szkół i być może uruchomią nawet rosyjskojęzyczną telewizję i radio. Inny polityk Naszej Ukrainy, lider narodowców Wasyl Kujbida, pytał wtedy: "Jakiego państwa narodowe interesy zamierza chronić Poroszenko?". Miesiąc później Poroszenko mówił już, że nie ma mowy o jakichkolwiek negocjacjach ws. przedłużenia umowy o stacjonowaniu Floty Czarnomorskiej poza 2017 r.
Najciekawiej wyglądała polityka Poroszenki ws. Naddniestrza. W maju 2005 RBNiO przyjęła zmodyfikowaną wersję planu rozwiązania problemu Naddniestrza, a Poroszenko dostał pełne poparcie Juszczenki, co było kolejną odsłoną konfliktu z prozachodnim szefem MSZ Borysem Tarasiukiem. Juszczenko pozwolił Poroszence prowadzić de facto drugą politykę zagraniczną Ukrainy, obok tej oficjalnej, prowadzonej przez rząd i MSZ.
Gdyby plan Poroszenki wszedł w życie, odciąłby Mołdawię od Europy, czyniąc ten kraj rosyjsko-ukraińskim kondominium, co było powrotem do starej koncepcji premiera Rosji Jewgienija Primakowa z 1997 r. Plan Poroszenki oznaczał pozostawienie wojsk rosyjskich, zablokowanie wejścia Mołdawii do Unii Europejskiej oraz wykluczenie USA i Unii z procesu pokojowego. Poroszenko chciał też nawiązać bezpośrednie kontakty Kijowa z Tyraspolem. Latem 2005, po zabiegach Poroszenki, Juszczenko spotkał się nawet w Kijowie z "prezydentem" Naddniestrza, Igorem Smirnowem. Taka polityka podważała współpracę na linii rząd Tymoszenko – rząd Mołdawii. Słabość Poroszenki do separatystów przeciwnicy tłumaczyli jego kontaktami z biznesmenami i politykami z Naddniestrza.
Poprawne stosunki z Moskwą były w osobistym interesie oligarchy, Rosja to bowiem kluczowy rynek zbytu dla produktów jego korporacji Bogdan (motoryzacja) i Ukrprominvest (słodycze). W 2006 r. Poroszenko ogłosił plany budowy zakładów samochodowych w Niżnym Nowogrodzie, ale złe relacje z Moskwą to uniemożliwiły. W lutym 2007 r. Poroszence zabroniono nawet bez wyjaśnienia wjazdu do Rosji. Relacje Kijowa z Moskwą za prezydentury Juszczenki osiągnęły krytyczny punkt po wojnie rosyjsko-gruzińskiej, gdy Flota Czarnomorska – wbrew umowom – wzięła udział w ataku.
Stosunki miał naprawić Poroszenko, a 9 października 2009 prezydent uczynił go szefem MSZ. Na odprawie dyplomatów Poroszenko powiedział, że kierunek rosyjski będzie priorytetem jego polityki, a relacje z Moskwą powinny być "mniej emocjonalne, bardziej pragmatyczne i równe". 23 października Poroszenko poleciał do Moskwy i choć wizyta nie przyniosła konkretów, strona rosyjska bardzo dobrze przyjęła wszelkie deklaracje gościa.
Od Janukowycza do Majdanu
Kilka miesięcy później Juszczenko zakończył kadencję, prezydentem został Janukowycz, a w marcu upadł rząd, więc Poroszenko przestał być ministrem. Zniknął na dwa lata, lecz nieoczekiwanie, w lutym 2012 r., Janukowycz zaproponował mu miejsce w rządzie. W marcu Poroszenko raz jeszcze wszedł więc do obozu "regionałów" zostając ministrem handlu i rozwoju gospodarczego.
W wyborach w październiku 2012 dostał w swoim okręgu w Winnicy ponad 70 proc. głosów. Wrócił więc do ław parlamentu jako niezależny deputowany, lecz w związku ze zdobyciem mandatu przestał być ministrem.
Poroszenko nie krył swojego poparcia dla stowarzyszenia Ukrainy z UE, więc to w jego interesy najbardziej uderzyły pierwsze sankcje Rosji – rodzaj ostrzeżenia, aby nie podpisywać umowy z Brukselą. Latem 2013 Rosjanie zakazali importu słodyczy Poroszenki, a ten, gdy wybuchły protesty na Majdanie, pojawił się tam jako pierwszy oligarcha. W tym czasie Tymoszenko wciąż siedziała w więzieniu.
Być może to także była przewaga Poroszenki nad główną rywalką. Poza tym jest on postrzegany jako mniej kontrowersyjny i bardziej odpowiedzialny polityk - ma dużo mniejszy elektorat negatywny. Nie ma za to tej charyzmy co Tymoszenko.
Autor: Grzegorz Kuczyński//rzw / Źródło: tvn24.pl