Minister edukacji narodowej od miesięcy przekonuje, że reforma oświaty - w tym planowana likwidacja gimnazjów - została przedyskutowana w ogólnopolskiej debacie z ekspertami. Reporter programu "Czarno na białym" Dariusz Kubik dotarł do kilkorga uczestników tych spotkań. Ci mówią wprost: czują się wykorzystani, bo żadnej dyskusji o reformie - ich zdaniem - nie było.
Anna Zalewska ogłosiła wielką reformę edukacji pod koniec czerwca w Toruniu. Zapowiedziała likwidację gimnazjów, jednocześnie obiecując, że zmiany będą przebiegać ewolucyjnie i w ramach dialogu, przede wszystkim z uczniami, rodzicami i nauczycielami.
Wyliczała, że debata nad reformą to "kilkadziesiąt tysięcy osób i kilkaset spotkań".
"To był mój zmarnowany czas"
Jedno z takich spotkań miało miejsce 2 kwietnia w siedzibie ministerstwa. Brała w nim udział m.in. Joanna Stachowiak, polonistka z 30-letnim stażem, która przyjechała do Warszawy z okolic Zielonej Góry na własny koszt.
Tematem dyskusji miała być podstawa programowa z języka polskiego - nie wiadomo było jednak, dla jakiej szkoły: takiej, jak obecnie, czy przyszłej, już bez gimnazjum.
- To był mój zmarnowany czas - wspomina nauczycielka.
Jak relacjonuje, w spotkaniu nie wzięła udziału sama minister Zalewska. Z kolei sekretarz stanu w MEN, prof. Andrzej Waśko, miał powiedzieć zebranym ekspertom, że nie jest upoważniony do tego, by rozmawiać o podstawie programowej. Nauczyciele nie mieli nawet okazji do rozmowy między sobą.
- Odbieram to, niestety, jako oszustwo - mówi Stachowiak, która przed przyjazdem do stolicy zarejestrowała się na stronie MEN jako ekspert właśnie po to, by wziąć udział w debacie nad reformą.
- Pani minister, wstydzę się, że moje nazwisko jest na liście tzw. ekspertów dobrej zmiany. Proszę o wykreślenie mnie stamtąd. Nie czuję dobrej zmiany, to jest zła zmiana - podsumowuje.
"Poczułam się wykorzystana"
- Na pewno nie było to debatą - mówi inna z nauczycielek, która odpowiedziała na apel MEN dotyczący poszukiwań ekspertów "dobrej zmiany". Nauczycielka z 30-letnim stażem pracy poprosiła o zachowanie anonimowości.
Ona również pojawiła się na jednym ze spotkań w ministerstwie - też bez udziału Anny Zalewskiej. Jak mówi, rozmowa w ogóle nie była poświęcona likwidacji gimnazjów, tylko "krytyce tego, co jest". Jej zdaniem nie było żadnej wymiany zdań.
- Dla mnie to był stracony czas. Musiałam dojechać do Warszawy, musiałam tam te kilka godzin spędzić i niczego konkretnego nie wyniosłam. Nic to nie znaczyło. To znaczy, poczułam się trochę wykorzystana - wspomina.
"Nigdy więcej takiej debaty"
Marcin Wiśniewski, nauczyciel języka angielskiego i działacz Związku Nauczycielstwa Polskiego, wziął z kolei udział w debacie zorganizowanej w Gdańsku. Tam wśród obecnych była minister Zalewska. Wiśniewski twierdzi jednak, że nie było szans na to, by zadać jej pytanie.
- Na wstępie prowadzący konferencję zaznaczył, że pani minister wygłosi wstęp, przemówienie, po czym opuści salę, ponieważ nie ma czasu - relacjonuje anglista. Spotkanie podsumowuje krótko: - Teatr i ściema.
Jak mówi, po wyjściu szefowej MEN, dyskusja dotyczyła... "sposobów niwelowania zagrożeń fizycznych w pracy nauczyciela - hałasu, przeciążenia psychicznego", a nie ewentualnej likwidacji gimnazjów.
- Nigdy więcej takiej debaty, pani minister - mówi Wiśniewski.
Autor: ts//rzw / Źródło: tvn24