Dobrym przykładem tego, jak spółki Skarbu Państwa służą władzy, jest kampania referendalna. Na kolei, poczcie i w skrzynce na listy znaleźć można gazetki ze wskazaniem na kogo oddać swój głos – wszystko to za nasze pieniądze. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Wchodzi człowiek do pociągu, a na ekranie zamiast informacji o przebiegu podróży czy oferty widzi propagandę referendalną w wykonaniu spółki Skarbu Państwa.
- Mamy do czynienia z absolutnym wykorzystywaniem, prymitywnym, otwartym wykorzystywaniem spółek Skarbu Państwa do tego, żeby finansować sobie kampanię wyborczą – mówi Krzysztof Śmiszek z Nowej Lewicy.
PKP Intercity zapytane, na jakiej podstawie bierze udział w akcji referendalnej, nie odpowiada. Wiadomo, że reklama sygnowana jest podpisem "Fundacja PKP". Jak czytamy na stronie tej fundacji, jej misją jest pogłębianie wiedzy i świadomości w zakresie bezpiecznego korzystania z transportu kolejowego, promowanie nowych technologii i innowacji dla kolejnictwa, ochrona dóbr kolejowych o wartości historycznej i artystycznej, a także wspieranie środowisk związanych z koleją.
Nie spina się to logicznie? Partia władzy problemu nie widzi. - Społeczeństwo powinno te sprawy na długi czas rozstrzygnąć i dlatego dobrze, że jest to referendum. Dobrze, żebyśmy w nim wzięli udział, więc jeśli jest zachęta do udziału w referendum, to dobrze – uważa Bartłomiej Wróblewski z Prawa i Sprawiedliwości.
Do Polaków trafiły druki ze wskazaniem, jaki głos oddać
Ale na pociągach się nie kończy. Do skrzynek pocztowych w całym kraju trafiła gazetka, ulotka albo biuletyn partyjny. Politycy opozycji nazwę znaleźli. – PiS-owska gadzinówka – mówi Marcin Kierwiński z Koalicji Obywatelskiej.
Ten kampanijny produkt to efekt pracy konkretnych ludzi - Fundacji Niezależne Media. Niezależnej z nazwy, bo została założona przez Tomasza Sakiewicza, propisowskiego komentatora rządowej telewizji i wydawcy periodyku "Gazeta Polska". Wydawcy, który wkład pieniężny ma od drugiego wspólnika - spółki Srebrna, znanej choćby z próby budowy dwóch wież, będącej finansowym zapleczem PiS-u, a wcześniej Porozumienia Centrum.
- Ten mechanizm, ta spirala korupcji, ten układ korupcji jest na każdym ogniwie tego procesu – uważa Marcin Kierwiński z Koalicji Obywatelskiej.
Fundacja Sakiewicza dostała wiosną tego roku 6 milionów złotych od Mateusza Morawieckiego. Nie z jego prywatnej ani partyjnej kieszeni, a z rezerwy celowej Kancelarii Premiera.
- To nie jest jakaś gazetka promocyjna, to nie jest kampania informacyjna, to jest wprost kampania pisowska, prowadzona w dodatku za pieniądze publiczne z pominięciem funduszu wyborczego, z pominięciem ustawy o finansowaniu partii politycznych, po to, żeby z państwa kieszeni wyciągnąć pieniądze na kampanię PiS-u – mówi Cezary Tomczyk z Koalicji Obywatelskiej.
Dziś za te pieniądze rozsiewa po kraju druki ze wskazaniem wprost, jaki głos oddać. W podobnym modelu, co PKP, czyli przez swoją fundację, działa Polska Grupa Energetyczna. Firma tłumaczy się, że to jest temat, który jest zbieżny z niektórymi celami statutowymi.
Orlen zaangażowany w kampanię wyborczą
W kampanii referendalnej nie bierze udziału fundacja Orlenu, ale sam Orlen angażuje się w kampanii wyborczej - i nie chodzi tu tylko o ceny paliw. Na stacjach rozdaje gazetki, w których na kilkunastu stronach można znaleźć wywiady z politykami Prawa i Sprawiedliwości.
- Każdy ma możliwość, prawo, przywilej, żeby się zaangażować, żeby przekonywać, jak ma wyglądać Polska. Jeśli to dotyczy tego, czy wyprzedawać majątek narodowy, jak by chciała Platforma, czy nie. Wydaje się, że zaangażowanie tych podmiotów, które chcą się angażować, jest słuszne – przekonuje wiceminister sprawiedliwości Michał Woś.
- Nie po to jesteście, żeby z pieniędzy własnych spółek, wbrew interesom własnych spółek, brać udział w kampanii wyborczej – komentuje Włodzimierz Czarzasty z Nowej Lewicy.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock