Przyjeżdżają tu samochodami, na przyczepkach przywożą quady, którymi potem jeżdżą po lasach i terenach przy wałach przecipowodziowych. Zdaniem wójta Wieliszewa Pawła Kownackiego, amatorzy tych pojazdów niszczą teren, stwarzają zagrożenie i czują się bezkarni.
O problemie opowiedział nam jeden z mieszkańców Wieliszewa (chce pozostać anonimowy), który często biega i spaceruje nad rzeką Narew. Twierdzi, że quady i motocykle crossowe widuje tu od lat, szczególnie na brzegach rzeki czy Jeziora Zegrzyńskiego.
- W ostatnią niedzielę byłem z żoną na spacerze i doszliśmy do Narwi, bo tam niedaleko mieszkamy. Przetarłem oczy i ujrzałem siedem quadów. To był rajd, niesamowity hałas, pewnie niektóre były podtuningowane. Tam, gdzie jechali, jest taka jakby depresja jeziora, bo jest to teren położony poniżej lustra wody. Dużo błota, wręcz bagno, a oprócz tego bobrowiska i dużo innej zwierzyny. Wszystko rozjeżdżali - opisuje.
Jego zdaniem problem trwa od lat, a ostatnio nasila się. - Ludzie przyjeżdżają tu samochodami, a na przyczepkach mają quady. Zdejmują je i jeżdżą po lesie. Widać to szczególnie w weekendy - mówi.
Gdy zobaczył quady w niedzielę, wyjął telefon i nagrał. Zadzwonił także pod numer alarmowy 112, by służby zajęły się sprawą. - Przekazałem, że quady przemieszczają się w kierunku Nowego Dworu Mazowieckiego - relacjonuje.
Szybcy, agresywni, wulgarni
Problem jest dobrze znany również wójtowi gminy Wieliszew Pawłowi Kownackiemu. - Staje się coraz bardziej uciążliwy dla mieszkańców, którzy go zauważają i zwracają mi na to uwagę. Niszczony jest nie tylko wał, ale także lasy i zwykłe, gminne drogi, gdzie użytkownicy tych pojazdów nie oszczędzają na prędkości - wskazuje wójt.
Przypomina też, że teren, o którym mowa, to nie tylko las, gdzie z mocy Ustawy o lasach nie ma miejsca na tego typu pojazdy, ale jest również odgrodzony szlabanami, widnieją też zakazy wjazdu. - Są jednak nierespektowane - przyznaje.
Wójta najbardziej boli bezkarność i hejt, z którym muszą mierzyć się osoby reagujące na dewastację przyrody i ignorowanie przepisów. - Nie ma możliwości, żeby dokonać obywatelskiego zatrzymania w momencie, kiedy jedzie tak rozpędzony pojazd. Były przecież przypadki śmiertelnych wypadków, kiedy z premedytacją potrącano osoby, idące podobnymi drogami - wskazuje wójt.
Zauważa też, że quady oddalają się, nim służby zdążą zareagować. - Oprócz tego, często mają albo zagięte, zasłonięte albo zdjęte tablice rejestracyjne. Do tego dochodzi także agresywne zachowanie osoby, która tak naprawdę pozostaje anonimowa, bo ma założony kask. Zidentyfikowanie kogoś po zdjęciu jest niemożliwe - ocenia.
Wójt stara się jednak rozwiązać problem, ale twierdzi, że potrzebne są także zmiany w przepisach.
- Po pierwsze udało się uzyskać zgodę na blokadę dróg szlabanami w kilku miejscach. Wykorzystaliśmy też przeszkody naturalne. To i tak nie zmienia faktu, że zdarzały się sytuacje, w których postawiliśmy zakaz wjazdu dla quadów na wał w miejsce starego znaku i okazało się, że ktoś zgłosił to na policję. Musiałem się tłumaczyć - opowiada Kownacki. I dodaje, że gmina współfinansuje projekty naprawiania wałów.
Okolicę odwiedził w piątek reporter tvnwarszawa.pl Mateusz Szmelter. - Byłem przy plaży w Wieliszewie, tam wjazd na wał jest fizycznie zagrodzony słupkami. Legalnie nie da się wjechać. Natomiast wjazdy do lasu w okolicach elektrowni wodnej są oznaczone tablicami zakazującymi wjazdu pojazdom, z wykluczeniem rowerów i osób z uprawnieniami, albo szlabanami. Zatem osoby, które wjeżdżają tam quadami muszą wiedzieć, że naruszają przepisy, tu nie ma pomyłki - przekazał Szmelter.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy policję. Czekamy na odpowiedź.
Quady płoszą zwierzęta i niszczą glebę
W sierpniu opisywaliśmy, jak aktywiści miejscy nagrali osoby, które na quadzie jeździły po terenie rezerwatu nad Wisłą. O wpływ na przyrodę takiej jazdy Polska Agencja Prasowa pytała wówczas zastępczynię dyrektora ds. gospodarki leśnej Lasów Miejskich Andżelikę Gackowską.
- Płoszenie jest czasami bardziej groźne od tego fizycznego zniszczenia. Bo na przykład quad może przejechać i zniszczyć lęg, ale hałas, spaliny i presja ludzka - pozostawiony zapach, śmieci - one mają daleko szersze oddziaływanie - mówiła wówczas. Oprócz tego, określiła też, że tego typu jazdy mogą zniszczyć rośliny, uszkodzić drzewa, zniszczona bywa również gleba i to jest szczególnie trudne w takich miejscach, jak na przykład na wydmach, gdzie grunt jest bardzo lekko pokryty roślinnością, albo wcale jej tam nie ma. - Gdzie zerwanie takiej nawierzchni roślinnej, zniszczenie przez koła takich pojazdów powoduje erozję wietrzną, ale też i wodną - przekazała.
Podsumowała też, że może również dojść do zanieczyszczeń nie tylko spalinami, ale np. olejami czy smarami.
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl