Papier jest cierpliwy i przyjmie wszystko, nawet kolejne linie metra kreślone na mapie Warszawy. Kandydaci na prezydenta miasta licytują się na nowe trasy podziemnej kolejki. Tyle, że gdyby zacząć je budować - stolica zostałaby kompletnie sparaliżowana. O kampanijnych fantasmagoriach, które mogą odbić się czkawką - Michał Chlebowski z magazynu "Polska i Świat" TVN24.
Budowa metra w Warszawie. Tarcza Maria właśnie wydrążyła kolejny tunel drugiej linii. I choć do otwarcia tego odcinka jeszcze trochę czasu upłynie, a ukończenie całej linii to perspektywa kilku lat, to za sprawą kampanii wyborczej, słyszymy już o planach trzeciej, czwartej, a nawet piątej linii podziemnej kolejki w stolicy.
Plany są ambitne i rozpalają wyobraźnie wyborców. Ale niekoniecznie muszą być realne.
Do zweryfikowania pomysłów dwóch kandydatów, cieszących się największym poparciem w sondażach, dziennikarze magazynu "Polska i Świat" TVN24 zaprosili: Pawła Pietrzyka ze Stowarzyszenia Integracji Stołecznej Komunikacji, Witolda Urbanowicza z portalu transport-publiczny.pl i Adriana Furgalskiego z zespołu doradców gospodarczych TOR.
"Paraliż miasta"
Obecnie w stolicy są dwie linie metra. Pierwsza z południa na północ i druga - właśnie rozbudowywana - z zachodu na wschód. Ma być gotowa za pięć lat.
Patryk Jaki już w lipcu obiecywał: - Jeśli zostanę prezydentem Warszawy, wybuduję od razu trzecią i czwartą linię metra.
Od razu, czyli przez dziesięć lat miałoby powstać 50 kilometrów metra. Linia M3 z północy na południe, połączyłaby Tarchomin, Żoliborz, Wolę, Ochotę, Ursynów i miasteczko Wilanów. Czwarta linia - Ursus z Wawrem, przecinając po drodze Dworzec Zachodni, Ochotę, Mokotów i Pragę Południe.
- Obietnica budowy równocześnie dwóch linii metra jest nie do zrealizowania, bo to oznacza kompletny paraliż miasta. A weźmy pod uwagę, że kolejarze jeszcze chcą też zamknąć linię średnicową, wiec pozostałoby się nam już tylko wyprowadzić z Warszawy - komentuje Furgalski.
- Podstawowy mankament tej propozycji jest taki, że ona ignoruje istniejący układ komunikacyjny na przykład koleje czy tramwaje - zwraca uwagę Witold Urbanowicz.
Linia bez centrum
Swoje obietnice dotyczące budowy metra przedstawił też Rafał Trzaskowski. Obecna druga linia metra miałaby zostać wydłużona do Ursusa. Trzecia połączyłaby Pragę Południe ze stacją Wilanowska, skąd z kolei czwartą linią warszawiacy mogliby dojechać do Ursusa. W ten sposób powstałby ruch obwodowy.
- Metro z Gocławia przez Mokotów nawet do Ursusa niestety nie broni się pod względem liczby pasażerów - twierdzi Paweł Pietrzyk.
- Wydaje się, że jednak nadal najważniejszym kierunkiem, który należy obsłużyć jest centrum. Więc to dosyć ciekawe, ale nie wiem czy do końca dobre założenie, że ta kolejna linia powinna to centrum omijać - komentuje Witold Urbanowicz.
Kandydat PO i Nowoczesnej proponuje też piątą linię, która łączyłaby stację Młociny z Tarchominem, choć miasto już w tej chwili rozbudowuje w tym rejonie szybką linię tramwajową.
O pieniądzach mówią najmniej
Kluczową sprawą, o której kandydaci mówią najmniej są pieniądze. Patryk Jaki - zapewnia, że zbuduje dwie linie za nieco ponad 15 miliardów złotych. Przy czym zakłada, że jeden kilometr da się zbudować za 300 milionów złotych. Zdaniem ekspertów realna cena w Warszawie to pół miliarda za kilometr.
- To 25 miliardów złotych. To jest tyle, ile rząd wydaje na program 500 plus w całym kraju - podaje Pietrzyk.
Z informacji przekazanych nam przez sztab Rafała Trzaskowskiego wynika, że prognozowany koszt rozbudowy metra według jego pomysłu to niemal 11 miliardów złotych. W to eksperci też nie wierzą. Dodatkowo przypominają, ze metro to nie tylko stacje i tunele. Żaden z kandydatów nie policzył na przykład zakupu nowych pociągów metra.
- Malowanie na mapie linii metra, zwłaszcza w kampanii samorządowej jest bardzo łatwe, bo nic nie kosztuje, a póki nie wiemy, jakie będą środki europejskie dla Warszawy, to można te linie mnożyć - mówi Adrian Furgalski.
I tu wyjaśnia się, dlaczego kandydaci o kosztach mówią niechętnie. Warszawa - choć ma największy budżet w kraju - nie ma wolnych ani 11 ani 15 miliardów złotych na realizację tych pomysłów. W rezerwie miejskiej są niecałe dwa miliardy. Środki z Unii przyznane na najbliższe pięć lat już są podzielone na dokończenie II linii metra czy budowania linii tramwajowych na Gocław i Wilanów. I więcej Warszawa nie dostanie.
- Kadencja do 2022 roku upłynie tylko i wyłącznie na budowaniu tego, co obecny urząd zakontraktował –twierdzi Pietrzak.
Dlatego - zdaniem ekspertów - najbliższe lata to bardziej czas planowania, niż budowania kolejnych linii metra.
Michał Chlebowski, TVN24
kz/pm