- Mam nadzieję, że się uda, choć widzę, że nie jest dobrze - mówi na kilka dni przed referendum Roman Smogorzewski, prezydent Legionowa. Już w najbliższą niedzielę mieszkańcy zdecydują, czy chcą należeć do "wielkiej Warszawy". Prezydent miasta obawia się o frekwencję. Aby głosowanie było wiążące, do urn musi pójść 30 proc. uprawnionych, czyli około 12 tysięcy osób.
– Przekaz medialny poszedł taki, że referendum zostało odwołane przez wojewodę – mówi nam Roman Smogorzewski.
9 marca Zdzisław Sipiera rozstrzygał o losach trzech referendów – w Warszawie, Podkowie Leśnej i właśnie w Legionowie. W dwóch pierwszych miastach głosowania nie będzie, bo wojewoda uznał, że uchwały radnych w tej sprawie były niezgodne z prawem. Ale w przypadku Legionowa takich wątpliwości już nie miał.
Wyniki już w niedzielę
W najbliższą niedzielę (26 marca) mieszkańcy gminy odpowiedzą na pytanie: "Czy jest Pan/Pani za tym, żeby m. st. Warszawa jako metropolitalna jednostka samorządu terytorialnego, objęła Gminę Miejską Legionowo?". Do wyboru będą dwie odpowiedzi: "TAK" lub "NIE".
Lokale komisji będą otwarte od godziny 7.00 do 21.00. – To proste głosowanie, więc około 23.00 powinniśmy znać już wyniki – zapowiada prezydent Smogorzewski.
Jak w każdym głosowaniu, tak i tu – obowiązywać będzie cisza wyborcza. Rozpocznie się już w sobotę o północy i potrwa do zamknięcia lokali. W tym czasie, pod groźbą kary, obowiązywać będzie zakaz jakiejkolwiek agitacji politycznej.
Obawy o frekwencję
Smogorzewski nie kryje, że ma kilka obaw co do efektów niedzielnego głosowania. Nie wszystko do tej pory wychodziło bowiem tak, jak pierwotnie zakładał.
- Wojewoda mazowiecki czekał z ogłoszeniem decyzji (w sprawie tego czy referendum się odbędzie – red.) do ostatniej chwili. Przez co my również musieliśmy wstrzymać się z wydatkami. W efekcie dostaliśmy tylko niecałe dwa tygodnie na kampanię informacyjną – przyznaje prezydent Legionowa.
- Nie bałbym się o frekwencję, gdybyśmy robili to referendum razem z Warszawą. Wtedy działalibyśmy jako wspólnota. A tak to jesteśmy trochę samotni - dodaje.
Mimo wszystko liczy na to, że mieszkańcy nie zawiodą. Pokażą, że są dumni ze swojej małej ojczyzny i pójdą zagłosować. – Mam nadzieje, że nie zawiedzie też pogoda. Nie będzie odstraszać, a wręcz przeciwnie – śmieje się Smogorzewski.
"PiS i tak zrobi co chce"
W ramach kampanii informacyjnej gmina organizuje serie spotkań z mieszkańcami, podczas których włodarze opowiadają o skutkach, jakie niesie za sobą wprowadzenie "mega-Warszawy". Pytają też o obawy i wątpliwości płynące od lokalnej społeczności.
Dwa takie spotkania już się odbyły. Kolejne czeka legionowian w najbliższy piątek 24 marca. Obecność zapowiedział na nim wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski.
- Przerażające jest dla mnie przekonanie, które ma część mieszkańców, że PiS i tak zrobi co chce. Nie będzie słuchało się Legionowa – mówi prezydent Smogorzewski.
- Niestety niektórzy ulegli też propagandzie zaklinania rzeczywistości. Uważają, że aglomeracja rozwiąże wszystkie nasze problemy. Będzie lepsza komunikacja, jedna strefa i więcej autobusów. Wierzą, że dostaniemy jednego prezydenta, który wszystkie gminy doskonale skoordynuje – opisuje. Sam w takie zapowiedzi nie wierzy.
Przekonuje, że Legionowo po włączeniu do Warszawy straci nie tylko swoją niezależność. Straci też pieniądze, bo będzie musiało dokładać się do wielkiego "superpowiatu" i więcej środków przekazywać na tzw. janosikowe. - Ta ustawa ma jeden cel. Dołożenie do Warszawy pisowskiego elektoratu, który pomoże wybrać dla PiS prezydenta Warszawy – ocenia surowo.
Tylko jeden radny "przeciw"
Z inicjatywą przeprowadzenia referendum w Legionowie wyszli tamtejsi radni. Uchwałę w tej sprawie przyjęli podczas sesji 8 lutego, zdecydowaną większością głosów. "Za" opowiedziało się aż 21 przedstawicieli (w 22-osobowej radzie). Przeciwko był jedynie Andrzej Kalinowski reprezentujący Prawo i Sprawiedliwość. Przekonywał, że decyzja o referendum jest przedwczesna, bo projekt PiS jest jedynie propozycją, która będzie jeszcze konsultowana.
Referendum w Legionowie jest konsekwencją pomysłu Prawa i Sprawiedliwości na zmianę ustroju stolicy. Pod koniec stycznia politycy PiS zaproponowali, aby do Warszawy przyłączyć 32 okoliczne gminy, które miałyby tworzyć wspólną aglomerację. Na jej czele miał stać wspólny prezydent i wspólna 51-osobowa rada Warszawy.
Rządzący przekonywali, że stworzenie metropolii będzie miało szereg pozytywnych skutków. Poprawi transport publiczny między Warszawą a podmiejskimi gminami. Zapewni "dynamiczny i harmonijny rozwój całego obszaru" (jak czytamy w uzasadnieniu do projektu uchwały).
Jednak ani Warszawa, ani podmiejskie gminy nie przyjęły pomysłu z takim entuzjazmem. Krytykowano PiS za brak jakichkolwiek konsultacji z lokalnymi włodarzami i samymi mieszkańcami. Szybko pojawiły się też zarzuty, że inicjatywa rządzących jest zagrywką polityczną, która – o czym mówił już Smogorzewski – ma na celu przeforsowanie kandydata PiS na stanowisko prezydenta Warszawy.
W ostatnich wyborach parlamentarnych partia rządząca zwyciężyła w niemal wszystkich ościennych gminach (które teraz chce przyłączyć do Warszawy). Wyłamało się jedynie opisywane Legionowo i Podkowa Leśna (co obrazuje umieszczona po prawej stronie mapka).
Po głosach sprzeciwu PiS wstrzymał procedowanie tego pomysłu i zapowiedział konsultacje z samorządowcami.
kw//ec