Decyzja o powołaniu zespołu roboczego - to efekt wtorkowego spotkania miasta, straży miejskiej i Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego w sprawie fotoradarów. Oznacza to, że będą kolejne rozmowy, a urządzenia na razie pozostaną wyłączone. Jarosław Jóźwiak, wiceprezydent stolicy, zaznacza, że zespół ma pracować maksymalnie przez dwa tygodnie.
Początkowo spotkanie miało odbyć się w czwartek – 21 stycznia. "Z przyczyn technicznych"- jak tłumaczyła straż miejska, zostało przesunięte na wtorek.
- W trakcie spotkania podjęto decyzję o powołaniu zespół roboczego. Jego celem będzie ustalenie warunków technicznych i prawnych użyczenia fotoradarów Inspektoratowi - mówi Monika Niżniak, rzeczniczka straży miejskiej. Co to znaczy w praktyce? - Rozmowy trwają. Obecnie będą jednak omawiane konkretne warunki - odpowiada Niżniak.
Rzeczniczka dodaje jednak, że warunkiem straży miejskiej jest to, że system stacjonarnych fotoradarów zostanie przejęty w całości - włącznie ze starymi modelami urządzeń. - Ponadto chcemy, aby system ten był rozbudowywany - mówi.
Jako przykład podaje urządzenie starego typu stojące niedaleko szkoły przy ul. Armii Krajowej w Wesołej.
Dwa tygodnie na prace
Na razie więc urządzenia owinięte w czarną folię pozostaną elementem krajobrazu stołecznych ulic. Na jak długo?
- Zespół maksymalnie przez dwa tygodnie ma pracować nad ustaleniem szczegółów dotyczących kwestii prawnych i technicznych, tak aby można było podpisać porozumienie - informuje Jarosław Jóźwiak, wiceprezydent stolicy.
Jak mówi Jóźwiak, po zawarciu porozumienia urządzenia GITD zostaną początkowo bezpłatnie użyczone. - Prawnie nie możemy ich dać za darmo, a na razie Inspektorat pieniędzy na ich kupno nie ma. Chcemy, aby zaczęły działać jak najszybciej, dlatego je użyczymy za darmo - wyjaśnia. Kiedy je kupią? - O tym myśleć będziemy później - odpowiada wiceprezydent.
W gestii GITD będzie pokrycie kosztów przeprogramowania fotoradarów.
Warszawa dostała rykoszetem
Problemy z fotoradarami w stolicy rozpoczęły się wraz z podpisaniem przez Andrzeja Dudę nowelizacji ustawy, która odebrała straży miejskiej i gminnej możliwość kontroli kierowców poprzez stacjonarne i mobilne fotoradary. Jak tłumaczono, chodziło o walkę z urządzeniami – skarbonkami.
Niestety warszawskie fotoradary stacjonarne dostały rykoszetem, bo jak zapewnia miasto, poprawiły one znacznie bezpieczeństwo na stołecznych ulicach. W związku z tym władzom Warszawy i straży miejskiej zależy na tym, aby żółte urządzenia pozostały w na swoich miejscach i łapały piratów drogowych.
Na razie jednak od 1 stycznia są owinięte czarną folią, a kierowcy są bezkarni.
Pisemne rozmowy ws. fotoradarów rozpoczęły się w połowie grudnia. GITD zwrócił się wtedy do straży miejskiej z prośbą o możliwość przejęcia części urządzeń w stolicy. Strażnicy odpowiedzieli, że są gotowi oddać GITD fotoradary, ale wszystkie. Wtedy jednak Inspektorat nie podjął ostatecznej decyzji czy przyjmuje tę "ofertę".
Potem Inspektorat zadeklarował swoją gotowość do przejęcia wszystkich urządzeń.
Wciąż jednak nie rozwiązana była kwestia kosztów przejęcia fotoradarów oraz kwestia prawna: ITD mówił o przejęciu ich na własność, władze Warszawy: o bezpłatnym użyczeniu na kilka lat.
We wtorek przedstawiciele instytucji spotkali się, aby kontynuować rozmowy.
Sylwia Szydlak