Woda porwała auto w Bieszczadach. Kierowca nie żyje

Dyżurny Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Rzeszowie Wojciech Czanerle poinformował we wtorek rano, że do tragedii doszło w poniedziałek po południu.

- Mężczyzna chciał przejechać przez potok na drugą stronę w miejscu, w którym miejscowi zazwyczaj przejeżdżają. Nie wziął jednak pod uwagę tego, że po ulewach w potoku jest znacznie więcej wody, niż zazwyczaj, i nurt jest rwący. Prąd porwał samochód - przekazał Czanerle. 71-letni kierowca prawdopodobnie zdołał wysiąść z auta, ale niestety nurt był zbyt rwący i porwał mężczyznę. Znaleziono go przy brzegu, około kilometra dalej. Niestety, nie udało się go uratować. Policja wyjaśnia okoliczności tragedii.

Jak przekazała Komenda Powiatowa PSP w Ustrzykach Dolnych, do zdarzenia doszło w pobliżu miejscowości Hoszów. Na miejscu szybko pojawili się funkcjonariusze policji oraz zastępy strażackie z Ustrzyk Dolnych i Łodyny.

Jak powiedział w poniedziałek dyżurny Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego Piotr Dziekan, na drogę powiatową między połoninami Caryńską i Wetlińską, w okolicy Brzegów Górnych, spłynęło błoto wymieszane z konarami drzew, które tarasowały przejazd. Droga zablokowana była na stumetrowym odcinku.

W związku z ulewami i burzami, które przeszły w poniedziałek nad częścią regionu, strażacy interweniowali około 50 razy; najwięcej w powiatach: bieszczadzkim, jarosławskim, leskim, przeworskim i sanockim. Usuwali z dróg powalone drzewa i połamane gałęzie, udrażniali przepusty, wypompowywali wodę z piwnic, woda wdarła się również do kotłowni szkoły w Sanoku. "W Baligrodzie (pow. leski), w ciągu sześciu godzin spadło 64 litrów wody na metr kwadratowy" - dodał dyżurny Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego.