Bałtyk, na przestrzeni ostatnich dekad, wyraźnie się ogrzewa. Wzrost średniej temperatury wody niesie ze sobą szereg konsekwencji, takich jak podnoszenie się poziomu morza, wzrost intensywności ekstremalnych zjawisk pogodowych czy skokowe zmiany odczynu pH wody, która może stać się toksyczna dla wrażliwych organizmów.
Temperatura wody w Bałtyku, od Świnoujścia po Hel, utrzymuje się w ostatnich tygodniach na poziomie 20 stopni Celsjusza. Naukowcy potwierdzają też wyraźne ocieplenie "polskiego" morza w ostatnich dziesięcioleciach. - Woda w Bałtyku na przestrzeni ostatnich dekad wyraźnie się ogrzewa. Wskazują na to pomiary temperatury i wyraźne zmiany, które zauważamy w jego ekosystemie. W 1990 roku średnia temperatura Bałtyku wynosiła 7,7 stopnia, natomiast w 2023 roku już 9,5 stopnia - powiedział doktor Artur Skowronek z Instytutu Nauk o Morzu i Środowisku Uniwersytetu Szczecińskiego. Dane te pochodzą z niemieckiego Instytutu Badań Bałtyku w Warnemünde - Leibniz-Institut für Ostseeforschung. - Przybywa też fitoplanktonu, są zakwity glonów i cyjanobakterii, pojawiają się gatunki roślin wodnych preferujących wyższą temperaturę, na przykład brunatnice, a glony preferujące wody chłodniejsze, jak na przykład powszechny kiedyś morszczyn, są coraz rzadsze - dodał naukowiec.
Na temperaturę wody wpływa wiatr
Czy temperatura Bałtyku, utrzymująca się w lecie na poziomie około 20 st. C, powinna nas niepokoić? Jak zauważył Skowronek, woda w różnych miejscach morza i na różnych głębokościach zawsze była, jest i będzie różna. Nie ma uniwersalnej temperatury "w sam raz".
- Decydującym zjawiskiem wpływającym na temperaturę wody w lecie w wielu lokalizacjach wybrzeża Bałtyku nie jest temperatura powietrza, tylko siła i przede wszystkim kierunek wiatru - mówił doktor. - Regularny, kilkudniowy wiatr wiejący od lądu odpycha na otwarte morze ciepłe wody przypowierzchniowe, a na ich miejsce napływa zimna woda z głębszych partii morza. Jest to zjawisko tak zwanego upwellingu - tłumaczył. Zdaniem badacza Bałtyk za 20 lat raczej nie stanie się bardzo ciepłym morzem, gdzie będą panować warunki podobnie do tych, które znamy z południa Europy. - Natomiast może się jeszcze bardziej zmienić, i to raczej na niekorzyść. Niestety należy spodziewać się jeszcze intensywniejszych zakwitów sinic i zmian parametrów wody, szczególnie spadku jej natlenienia - mówił Skowronek Wzrost temperatury wody niesie ze sobą wiele konsekwencji. - Zmiana każdego parametru wody - temperatury oczywiście też - niesie za sobą konsekwencje. Jest kilka podstawowych zasad, mających podłoże w zjawiskach fizykochemicznych. Jedną z najważniejszych jest zależność zawartości tlenu rozpuszczonego w wodzie od temperatury. Generalna zasada mówi, iż im woda cieplejsza, tym mniejsza jest w niej zawartość tlenu rozpuszczonego, potrzebnego organizmom wodnym do życia - tłumaczył naukowiec. Dodał, że temperatura wody i nasłonecznienie mają więc bezpośredni wpływ na rozwój fitoplanktonu. - Przy odpowiedniej dostawie substancji odżywczych - związków azotu, ale przede wszystkim fosforu - dochodzi do bujnego rozwoju glonów, fitoplanktonu i słynnych sinic. Ich masowe występowanie powoduje nagły przyrost biomasy, która po krótkim czasie obumiera i jest rozkładana przez mikroorganizmy, które potrzebują do swojego metabolizmu tlenu - dodał. Czy zatem tlenu w wodzie będzie coraz mniej? Zdaniem doktora tu zaczyna się poważny problem. - Tlen, którego w formie rozpuszczonej jest w ciepłej wodzie i tak mniej, jest zużywany w strefie przydennej przez mikroorganizmy i brakuje go dla organizmów innych, na przykład kręgowców, które mogą takiej przyduchy nie przeżyć - mówił. Badacz zauważył, że jest jeszcze jeden aspekt związany z zakwitami fitoplanktonu: skokowe zmiany odczynu wody. Fitoplankton do fotosyntezy potrzebuje dwutlenku węgla CO2 i pobiera go z wody. - Znaczny ubytek CO2 (o odczynie kwaśnym) w wodzie powoduje zmianę pH wody w kierunku zasadowym, woda może stać się wręcz toksyczna dla wrażliwych organizmów i powodować na przykład poparzenia skrzeli czy śmierć narybku. Kolejna istotna relacja to wpływ temperatury na intensywność biologicznego rozkładu szczątków organicznych, głównie nagromadzonych w osadach dennych - tłumaczył Skowronek.
Jak mówił badacz, większość jezior wypełniona jest osadem o wysokiej zawartości szczątków organicznych, roślin i zwierząt, mogących osiągać grubość nawet kilku metrów. - W osadach tych rozwija się bujne życie. Bytują i żerują w nich różnorodne organizmy, takie jak małże czy larwy owadów, ale również mikroorganizmy. Należą do nich bakterie potrzebujące do życia tlenu oraz takie, których metabolizm oparty jest na oddychaniu beztlenowym. Jedne i drugie produkują przy tym gazy, te pierwsze dwutlenek węgla, beztlenowce metan lub siarkowodór. Aktywności tych organizmów sprzyja wyższa temperatura. Oznacza to, że wraz ze wzrostem temperatury wody w zbiornikach będzie wzrastała produkcja tychże gazów, co oznacza dalsze konsekwencje w ekosystemie - mówił.
Konsekwencje systematycznego ocieplenia
Jakie będą inne długoterminowe konsekwencje systematycznego ocieplenia? - Będzie ich wiele i z pewnością nie o wszystkich wiemy. Jeden z najpoważniejszych problemów to podnoszenie poziomu morza. Będziemy tracili obszary przybrzeżne - erozji morskiej nie można zapobiec, można ją jedynie ograniczać i spowalniać - mówił. Po drugie - będzie wzrastać intensywność ekstremalnych zjawisk pogodowych, takich jak wezbrania sztormowe. Po trzecie - w wielu obszarach podniesie się również poziom wód podziemnych, powodując wysięki i powstawanie mokradeł, a nawet zmianę parametrów nośnych gruntów. Kolejnym problemem są coraz częstsze susze, również hydrologiczne. Ma to poważne konsekwencje w rolnictwie, w zaopatrzeniu w wodę do spożycia, ale również w wody technologiczne, np. chłodnicze dla elektrowni, w żegludze śródlądowej czy chociażby w rekreacji i działalności gospodarczej z nią związanej. Wzrasta też zagrożenie pożarowe lasów.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock