Upały w Stanach Zjednoczonych w szybkim tempie zmieniają meteorologiczne statystyki. Zaledwie miesiąc temu ogłoszono, że Amerykanie przeżyli najcieplejszy 12-miesięczny okres w historii pomiarów. Z końcem czerwca ten wciąż świeży rekord został pobity. Na dodatek pierwsza połowa roku również okazała się najcieplejszym półroczem w historii.
Na początku czerwca meteorolodzy z Amerykańskiej Narodowej Służby Oceanicznej i Meteorologicznej (NOAA) określili czas od czerwca 2011 do maja 2012 (włącznie) najcieplejszym 12-miesięcznym okresem w historii pomiarów (czyli od 1895 r.) - ze średnią temperaturą o 3,18 F (1,77 st. C) wyższą od wieloletniej dla tego okresu.
Jednak już po miesiącu ten rekord został pobity. Według nowego raportu opublikowanego przez NOAA w poniedziałek, na szczycie listy jest teraz okres od lipca 2011 r. do czerwca 2012 r., ze średnią o 3,23 F (1,79 st. C) wyższą od przeciętnej.
Rekordowe półrocze
Okazuje się także, że w ciągu ostatnich 13 miesięcy (od czerwca 2011 r. do czerwca 2012 r. włącznie) Amerykanie przeżyli drugie pod względem wysokości temperatur lato (w 2011 r.), czwartą najcieplejszą zimę oraz najcieplejszą wiosnę w historii pomiarów.
Okres od stycznia 2012 do czerwca 2012 był zaś najgorętszą pierwszą połową roku w historii pomiarów. Średnia temperatura w tym czasie wyniosła 11,6 st. C i była o 2,5 st. wyższa od średniej długoterminowej dla takiego okresu.
Wyśrubowały ją wartości odnotowane w czerwcu, głównie w jego drugiej połowie. W sumie w tym miesiącu zostało pobitych lub wyrównanych ponad 170 rekordów temperatur dla stacji meteorologicznych w USA.
Rekordowe upały po łagodnej zimie
Jak twierdzi meteorolog Jack Boston z portalu AccuWeather.com, cieplejsze niż zwykle wiosna i lato w USA to efekt suchej i łagodnej zimy, która je poprzedziła. "W okresie zimowym przez Stany Zjednoczone przemieszczały się oceaniczne masy powietrza z zachodu. Odcięty został dopływ arktycznego powietrza. To doprowadziło do wyjątkowo łagodnej zimy" - wyjaśnia Boston.
Zdaniem meteorologa istotne było również to, że zima była sucha. Spowodowało to szybsze nagrzewanie ziemi wiosną i na początku lata. "Słońce mogło bardziej efektownie ogrzać powierzchnię ziemi, ponieważ nie była ona mokra" - tłumaczy.
Czerwcowe upały wiążą się z suszą. Jak stwierdza raport NOAA, 3 lipca doświadczało jej już 56 proc. obszaru USA. Według Jacka Bostona upał i susza "karmią siebie nawzajem". "Suchą powierzchnię słońce nagrzewa bardziej efektywnie, bo cała energia idzie na ogrzewanie, a nie parowanie" - zaznacza.
Autor: js/ŁUD / Źródło: AccuWeather.com, Wunderground.com