Ojciec z dorosłym synem wypłynęli w poniedziałek w morze, żeby łowić ryby. Kiedy znajdowali się kilka kilometrów od brzegu, starszy z mężczyzn zasłabł. Jego syn wezwał pomoc i rozpoczął reanimację. - Do akcji ruszyli ratownicy z Kołobrzegu - opowiada Rafał Goeck z Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa. Niestety, mężczyzna zmarł w szpitalu.
Mężczyźni wypłynęli rekreacyjnie łowić ryby. Po godzinie 15 do Centrum Koordynacji Ratownictwa Wodnego w Szczecinie zadzwonił jeden z nich. Przekazał, że jego ojciec zasłabł i nie oddycha. - Niestety, zgłaszający nie był w stanie podać swojej dokładnej lokalizacji. Poinformował, że z ojcem jest na szarym, trzymetrowym pontonie znajdującym się około trzy kilometry od brzegu na wysokości Dźwirzyna - przekazuje Rafał Goeck z Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa.
Na pomoc zostali zadysponowani ratownicy Brzegowej Stacji Ratowniczej z Kołobrzegu. - Ratownicy starali się namierzyć ponton. Ostatecznie, po około 30 minutach, udało się odnaleźć ponton, który był dwie mile morskie (niecałe cztery kilometry - red.) od brzegu - relacjonuje rzecznik Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa.
Zmarł w szpitalu
Zanim przy pontonie pojawiły się służby, syn reanimował ojca. - Akcję reanimacyjną przejęli ratownicy, którzy z nieprzytomnym mężczyzną ruszyli w kierunku portu w Dźwirzynie, gdzie już czekała karetka pogotowia - przekazuje Goeck. Czytaj też: Mężczyzna wpadł do basenu portowego. Dryfował na kole ratunkowym
Mężczyzna został przewieziony do szpitala, gdzie - niestety - lekarze stwierdzili jego zgon.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa