Pięcioletnia Kata Alvarez zaginęła 10 czerwca w północnej części Florencji. Śledczy badają zapisy kamer monitoringu z okolic byłego hotelu Astor, czyli budynku, w którym mieszkała razem z mamą. Ostatni kadr, na którym widać dziewczynkę, to ujęcie z godziny 15.13. Istnieje podejrzenie, że ktoś mógł wynieść dziecko bocznym, nieużywanym korytarzem poza teren hotelu. Śledczy pobrali próbki DNA od wszystkich mieszkańców. W sieci pojawiło się nagranie z pobliskiej pizzerii, na którym ma być słychać krzyk dziecka.
Mia Kataleya, bo tak brzmi pełne imię dziewczynki pochodzącej z Peru, zaginęła w sobotę, 10 czerwca. Miała na sobie czarne buty, była ubrana w jasną koszulkę z krótkimi rękawami. "Włosy: kasztanowe, oczy: kasztanowe, wzrost: 115 cm" - czytamy w ogłoszeniu, jakie pokazała między innymi włoska telewizja Rai. Tego dnia dziewczynka była pod opieką wujka, który zajmował się nią i jej 8-letnim bratem Lennym, podczas gdy ich mama pracowała w pobliskim supermarkecie.
26-letnia Kathrine Alvarez zostawiła ich pod opieką swojego brata chwilę po godzinie 7.30. Kilkulatki i ich wujek przebywali na terenie dużego, żółtego budynku z podwórkiem, byłego hotelu Astor. Jak podaje włoska agencja prasowa Ansa, obiekt był nielegalnie zamieszkiwany przez 132 osoby, w tym 42 dzieci.
Bawiła się z koleżanką na podwórku
- Około godziny 14.00 dołączyli do nas inni krewni, pamiętam, że uczesałem włosy Katy, potem poszła bawić się z koleżanką na podwórku (wewnątrz budynku - red.). Ja patrzyłem na nie przez okno. Zajmowałem się też moim dzieckiem, zmieniałem mu pieluchę. Później przyszła matka (Katy - red.) i zapytała, gdzie jest jej córka - relacjonował we wtorek 27 czerwca Abel, wujek zaginionej dziewczynki w rozmowie z dziennikarką telewizji Rai.
Kiedy Kathrine Alvarez dowiedziała się, że 5-letnia Kata bawi się z rówieśnikami na podwórku, początkowo nie wzbudziło to jej podejrzeń, bo dzieci miały w zwyczaju krążyć razem po terenie budynku. Po godzinie 16 zaczęła się niepokoić, bo nie mogła zlokalizować swojej córki. Sąsiadka przekazała jej, że Kata i jej przyjaciółka chwilę wcześniej miały się o coś pokłócić i rozdzielić. 26-latka i wszyscy jej krewni zaczęli pytać o nią wszystkich napotkanych mieszkańców byłego hotelu, pukali do każdego pokoju i mieszkania. Bezskutecznie - pięciolatka zniknęła bez śladu.
Eksmitowali ludzi, przeszukali strychy i piwnice
"O godzinie 18.45 wykonuje telefon pod numer alarmowy 112. Karabinierzy sugerują, żeby osobiście udała się ze zdjęciem córki do komisariatu policji przy placu Santa Maria Novella. Zanim tam dotrze, zatrzymuje się jeszcze przy siedzibie Straży Ochrony Kolei, ale tam też nie udaje się jej złożyć zawiadomienia. Kamery monitoringu nagrywają ją tam o godzinie 19.10. Do karabinierów dociera około godziny 19.40. Oficjalnie informuje ich o zaginięciu dziecka (...) i o godzinie 20.30 rozpoczyna składanie zeznań" - czytamy ustalenia policji, do jakich dotarł dziennikarz "Corriere della Sera".
Od tego czasu funkcjonariusze, po eksmisji z obiektu zajmowanego nielegalnie przez dziesiątki rodzin narodowości peruwiańskiej i rumuńskiej, kilkukrotnie przeszukali budynek hotelu i jego okolicę, w tym park Cascine oraz fragmenty rzek Arno i Mugnone. Później akcja poszukiwawcza została rozszerzona na pozostałe dzielnice Florencji, a dziewczynka została objęta systemem Child Alert. 22 czerwca prokuratura we Florencji zleciła analizę nagrań ze wszystkich 1,5 tysiąca kamer w mieście, aby znaleźć ślad po zaginionej dziewczynce.
Kłótnie między mieszkańcami. Każdy odda próbkę DNA
We wtorek 27 czerwca włoskie media poinformowały, że prokuratorzy z Florencji prowadzą sprawę pod kątem "porwania w celu wymuszenia", jeszcze bez żadnych konkretnych podejrzanych.
"Śledczy zlecili test DNA wszystkich osób, które zamieszkiwały obiekt i pobranie próbek DNA również z przedmiotów pozostawionych w budynku, jakie zostały zabezpieczone po eksmisji" - czytamy na portalu dziennika "Il Fatto Quotidiano". Jak podają media, na ten moment żaden z byłych mieszkańców nie sprzeciwił się oddaniu swojego materiału genetycznego. DNA Katy karabinierzy pobrali już dzień po jej zniknięciu - ze szczoteczki do zębów.
Nie jest tajemnicą, że teren byłego hotelu był miejscem konfliktów między rodzinami, które tam zamieszkiwały. "W marcu moja rodzina pokłóciła się z inną peruwiańską rodziną z trzeciego piętra, chcieli zająć nasze pokoje" - relacjonowała dziennikarzom matka dziewczynki w tygodniu, w którym zaginęła jej córka.
Zdaniem kobiety ktoś mógł złapać i wynieść pięciolatkę z hotelu, a może nawet wywieźć ją z Florencji. "To niemożliwe, żeby się zgubiła, czy sama opuściła teren hotelu" - mówiła dziennikarzowi "Repubbliki". Florenckiemu dziennikowi "La Nazione" przekazała, że przypuszcza, że ktoś mógł się chcieć na niej zemścić. Partner 26-latki, ojciec Katy, w ubiegłym tygodniu wyszedł z więzienia, gdzie odbywał karę za kradzieże kart kredytowych.
Trzecie wyjście
Budynek starego hotelu stoi na skrzyżowaniu ulic Boccherini i Maragliano. Jak pisze dziennikarz "Corriere", wejście od ulicy Maragliano, niegdyś główne wejście do hotelu, było w ostatnim czasie zagracone i okupowane przez osobę z niepełnosprawnością psychiczną, w związku z czym nikt go nie używał. Mieszkańcy wchodzili na teren budynku przez furtkę przy ulicy Boccherini.
Toskański tygodnik "Il Tirreno" opisuje jeszcze jedno wyjście z obiektu. "To korytarz, który bezpośrednio łączy Astor z ulicą Monteverdi, trzeba tylko przejść przez nieużywaną przestrzeń starej piekarni. Jeden z wątków badanych teraz przez śledczych to właśnie ten, w którym ktoś mógł użyć tego wyjścia, przeszukanego już przez karabinierów, by wyjść na równoległą ulicę Monteverdi. Nie ma tam żadnej kamery monitoringu" - czytamy.
Bo pewne jest, że ani kamery przy ulicy Boccherini, ani te przy ulicy Maragliano, nie zarejestrowały wizerunku dziewczynki po godzinie 15.13. Ujęcie z chwili, kiedy schodzi po zewnętrznych schodach budynku z trzeciego piętra, to ostatni ślad po zaginionym dziecku. Wcześniej, między 15.01 a 15.12 widać jak krąży między parterem a piętrami byłego hotelu.
Seniorka twierdzi, że słyszała krzyk
W weekend dziennikarz programu "Quarto Grado" telewizji Mediaset przekazał, że dotarł do nagrania z pobliskiej pizzerii, na którym ma być słychać krzyk dziecka. To wideo z kamer monitoringu, ale nie widać na nim żadnych postaci, a jedynie głos - kilkusekundowy, piskliwy krzyk. Został zarejestrowany o godzinie 17.20 w sobotę 10 czerwca, czyli w ten sam dzień, w którym zaginęła Kata. Lokal znajduje się około 250 metrów od byłego hotelu, przy skrzyżowaniu ulic Veracini i Monteverdi (to przy tej drugiej ulicy ma znajdować się wyjście z wyżej wspomnianego korytarza).
W ubiegły piątek w programie "Mattino Cinque News" telewizji Canale 5 wypowiedziała się seniorka, która mieszka w okolicy. Twierdzi, że pamięta, że tamtej soboty słyszała donośny płacz małej dziewczynki. "Krzyczała: mama!, mama! Wiem, że w tamtym hotelu mieszka dużo dzieci, ale ten krzyk był inny niż zwykle" - relacjonowała kobieta.
Śledczy nie komentowali jeszcze ani kwestii nagrania z pizzerii, ani wypowiedzi kobiety. Trwają przesłuchania mieszkańców i analizy nagrań z kamer monitoringu.
Źródło: Corriere della Sera, Rai, ANSA, La Nazione, Il Tirreno
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/Eugenio Giani