"Zaczęli bić wszystkich pałkami, bez sprawdzania, kto jest kto"


Rosyjska policja w Kopiejsku niedaleko Czelabińska rozpędziła rodziny więźniów i obrońców praw człowieka, którzy zgromadzili się przed miejscowym więzieniem po protestach osadzonych.

Około 250 więźniów rozpoczęło protest w sobotę. Udało im się m.in. wyjść na dach budynku. Protestowali przeciwko złym warunkom odbywania wyroków i nadużyciom administracji więziennej. Niektórzy osadzeni trzymali transparenty z napisem "Ludzie, pomóżcie nam".

Gdy na ten apel pod więzieniem pojawiły się rodziny osadzonych i obrońcy praw człowieka, do akcji wkroczyła policja. Według agencji Reutera, co najmniej 38 osób zostało zatrzymanych w sobotę za naruszenie porządku publicznego.

"Po prostu zaczęli atakować pałkami"

Jak mówią świadkowie, OMON (specjalne oddziały policji) był brutalny. - Zaczęli biec. Nie wiedzieliśmy, kto jest kto. Nie było tłumu, po prostu zaczęli atakować pałkami - opowiada miejscowa obrończyni praw człowieka Oksana Trufanowa, która przed więzieniem czekała na spotkanie z jego kierownictwem. - Leżałam w brudnym śniegu, gdy policjant z pałką podszedł i powiedział: "Jesteś aktywistką? To leż i zamknij się albo dostaniesz więcej!" - dodała Trufanowa.

Inni świadkowie mówią, że omonowcy atakowali też całkiem przypadkowych ludzi. - W maskach i hełmach wyciągali każdego z samochodów. Mieliśmy dziecko w aucie. Zaczęli bić wszystkich pałkami, każdego po kolei, bez sprawdzania, kto jest kto - powiedział jeden z mężczyzn twierdzący, że został pobity.

"Zapewnili spokój"

Policja nie ma sobie nic do zarzucenia. Jak mówi miejscowy jej rzecznik Wiaczesław Botow, cywile "próbowali zdestabilizować sytuację, krzyczeli i tak dalej". - Zapewniliśmy publiczny spokój - dodał Botow.

Jak podało w poniedziałek Radio Wolna Europa, policja opanowała już bunt więźniów. Co najmniej ośmiu policjantów zostało rannych. Informacji co do stanu więźniów jednak nie ma.

W rosyjskich więzieniach przebywa ponad 700 tys. osadzonych.

Autor: mtom/k / Źródło: Reuters, rferl.org