Różnice między prezydentem Barackiem Obamą a Mittem Romneyem w zakresie polityki zagranicznej są większe niż się na ogół sądzi - uważa znany komentator "Washington Post" Jackson Diehl. Dotyczą one m.in. ważnych dla Polski stosunków USA z Rosją. Dziś w Karolinie Północnej rozpoczyna się konwencja Partii Demokratycznej, na której Barack Obama oficjalnie przyjmie nominację partii na kandydata na prezydenta USA.
Diehl, były korespondent w Polsce, a obecnie redaktor działu komentarzy redakcyjnych waszyngtońskiego dziennika, wyraża opinię, że Obamie zależy na dalszej redukcji broni nuklearnej na świecie i aby ją uzyskać, może pójść na ustępstwa wobec Rosji w sprawie tarczy antyrakietowej.
Nowy układ
"Jeżeli Obama zostanie wybrany na drugą kadencję, będzie usiłował zawrzeć nowy układ z (prezydentem Władimirem) Putinem o cięciach arsenałów nuklearnych w USA i Rosji. Aby to osiągnąć, będzie musiał pójść na kompromis z Putinem w sprawie obrony antyrakietowej" - pisze autor. Przypomina tu o przypadkowo nagranej rozmowie Obamy z ówczesnym prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem, w której amerykański prezydent powiedział mu w zaufaniu, że "po wyborach będzie miał większą swobodę manewru" w negocjacjach z Moskwą. Zinterpretowano to jako sygnał, że Obama jest gotowy do bliżej nieokreślonych ustępstw w sprawie tarczy.
Nic się nie zmienia
Administracja USA stale jednak podkreśla, że plany budowy tarczy - której elementy, rakiety SM-3, mają znaleźć się w Polsce w 2018 r. - będą realizowane i że Rosja nie ma prawa weta w tej kwestii. Romney z kolei - przypomina Diehl - wyrażał swoją opozycję wobec nowego układu START (o redukcji strategicznej broni atomowej w USA i Rosji) i poparcie dla zwiększania wydatków na obronę antyrakietową. To ostatnie forsują republikanie od wielu lat.
Na wojnie
Różnice między Obamą a Romneyem dotyczą także Afganistanu. Jak zauważa Diehl, obaj politycy popierają wprawdzie wycofanie stamtąd wojsk amerykańskich do końca 2014 r., ale nie zgadzają się co do redukcji wojsk w przyszłym roku. "Obama najpewniej zarządzi zmniejszenie liczby wojsk w 2013 r., natomiast Romney powiedział, że będzie postępował zgodnie z radami generałów, którzy prawdopodobnie zalecą, żeby siły w obecnej liczbie 68 000 żołnierzy pozostały w Afganistanie do końca przyszłego roku" - pisze publicysta. Romney również proponuje inną politykę wobec kryzysu w Syrii - poparł dostarczenie przez USA broni powstańcom, podczas gdy Obama konsekwentnie tego odmawia.
Bliżej z wrogiem
Ewentualny wybór republikańskiego kandydata - wywodzi Diehl - zwiększa również prawdopodobieństwo zbrojnego konfliktu USA z Iranem. Romney bowiem zapowiedział, że nie zgodzi się, by Iran uzyskał "możliwość" zbudowania broni jądrowej. Obama natomiast sugeruje, że ewentualne użycie siły przez USA nastąpiłoby dopiero w odpowiedzi na zbudowanie takiej irańskiej broni. Zdaniem komentatora "Washington Post" różnice w koncepcjach polityki zagranicznej Obamy i Romneya uchodzą uwagi opinii tylko dlatego, że obaj kandydaci poświęcają im bardzo mało miejsca w kampanii. Dominuje w niej gospodarka i trudna sytuacja na rynku pracy w USA.
Autor: mn//bgr/k / Źródło: PAP