Sytuacja w porcie w Dover wciąż jest niespokojna. Kierowcy oczekujący na możliwość przeprawy przez kanał La Manche martwią się o swój powrót do domu. W święta im się to już prawdopodobnie nie uda. Teraz myślą o Nowym Roku. Korespondent "Faktów" TVN Maciej Woroch jest na miejscu w Dover i relacjonuje sytuację w brytyjskim porcie dzień przed Wigilią.
Tysiące kierowców ciężarówek utknęło w poniedziałek w Wielkiej Brytanii po tym jak francuskie władze zamknęły na 48 godzin granice dla osób i towarów przyjeżdżających na kontynent. W środę rano sytuacja była najtrudniejsza. Pozbawieni dostępu do ciepłych posiłków, przebywający w trudnych warunkach sanitarnych kierowcy w kilku grupach demonstrowali głośno swoje niezadowolenie. Doszło do krótkotrwałych starć z policją.
Korespondent "Faktów" Maciej Woroch mówił w środę po południu, że kierowcy w Dover oczekujący na wyjazd w kierunku Francji blokują dostęp tirom, które przypłynęły kanałem La Manche z Francji. Jak tłumaczył, kierowcy są rozeźleni i mówią, że "skoro oni nie mogli wyjechać to nikt nie będzie mógł tutaj wjechać".
Korespondent "Faktów" poinformował także, że policja przekazała kierowcom próbującym dostać się na kontynent europejski, że "lada moment przyjedzie wojsko, by przeprowadzać testy, które mają być przepustką na drugą stronę i umożliwić przeprawę przez kanał La Manche".
Testy, po wyniku których będzie można wrócić na kontynent, to element uzgodnionego we wtorek porozumienia między Francją i Wielką Brytanią. - Problem polega na tym, że dotąd ani jednego wojskowego nie widzieliśmy - przekazał Woroch w korespondencji po godz. 15. (14. czasu miejscowego).
"Poza niecenzuralnymi słowami wielu uroniło też łzy"
Jak mówił wysłannik "Faktów", "protestujący blokują całe miasto i kilkanaście kilometrów autostrady prowadzącej" do portu w Dover. - Do nich właśnie dociera wiadomość, że ze świąt z bliskimi w domu to już od pewnego czasu są nici, a teraz poważnym problemem może być dotarcie tam przed Nowym Rokiem - tłumaczył.
Woroch zauważył, że brytyjscy urzędnicy obiecują rozładowanie kolejek w Dover w ciągu kilku dni, jednak jak wynika z nieoficjalnych rozmów korespondenta z pracownikami portu w Dover, nawet szybkie testowanie rozpoczęte dzisiaj może niewiele dać, bo "istnieje przecież rozkład połączeń promowych". - Ten rozkład zakłada zakończenie tych połączeń jutro o 14 i wznowienie ich 27 grudnia, bo 25 i 26 grudnia w porcie mają wolne i przeprawa jest nieczynna - wyjaśnił Maciej Woroch.
Korespondent "Faktów" powiedział, że "kiedy usłyszeli to kierowcy ciężarówek, to poza niecenzuralnymi słowami wielu uroniło też łzy, bo wiedzą, że bardzo ciężko będzie im przez najbliższych kilka dni". - Większość z nich stoi tu już kilkadziesiąt godzin bez dostępu do świeżej wody, ciepłego jedzenia czy nawet toalety. Czekają więc jak na zbawienie na testy. Mają nadzieję, że wyjdą negatywne i wtedy będą mogli ruszyć w drogę. Ale wszyscy wiedzą, oni też, że to nie nastąpi prędko - podsumował Maciej Woroch.
O północy Francja częściowo przywróciła możliwość wjazdu
O północy z wtorku na środę Francja częściowo przywróciła możliwość wjazdu na swoje terytorium z Wielkiej Brytanii. To efekt porozumienia zawartego przez rządy w Paryżu i Londynie. Zgodnie z nim brytyjskie władze będą przeprowadzać testy na obecność koronawirusa SARS-CoV-2 u osób mających wjechać do Francji.
Porozumienie dotyczy zarówno osób przebywających w prywatnej podróży, jak i wykonujących pracę - a więc również kierowców tirów. W tej chwili na Wyspach znajdują się ich tysiące i pochodzą z bardzo wielu krajów kontynentu. Wiadomo, że część z nich nie wróci na święta do domów. Będzie to dotyczyć również wielu kierowców z Polski.
Źródło: TVN24, PAP