W swoim pierwszym przemówieniu po nominowaniu na unijnym szczycie Ursuli von der Leyen na szefową Komisji Europejskiej Donald Tusk zaapelował w Parlamencie Europejskim w Strasburgu o współpracę i zaufanie między instytucjami. Wypomniał też, że mimo zapewnień "niektórych socjalistycznych premierów" podczas szczytu o zagwarantowaniu geograficznej równowagi przy obsadzie najważniejszych stanowisk w Unii, Wschód nie jest reprezentowany. W późniejszej debacie wiceszef frakcji chadeckiej zarzucił Tuskowi, że to on "wykluczył Europę Wschodnią z podziału stanowisk".
Według źródeł dyplomatycznych ustalenie ze szczytu unijnych przywódców było takie, że socjaliści w Parlamencie Europejskim mieli wystawić na szefa tej izby Bułgara Sergeja Staniszewa. Tak się jednak nie stało i w środę przewodniczącym europarlamentu został inny socjalista, Włoch David Sassoli. Taki wybór sprawił, że na czołowych stanowiskach w Unii Europejskiej nie ma ani jednego reprezentanta Europy Środkowo-Wschodniej. Rada Europejska postanowiła bowiem, że przewodniczącą Komisji Europejskiej powinna zostać Niemka Ursula von der Leyen, szefową Europejskiego Banku Centralnego Francuzka Christine Lagarde, a szefem unijnej dyplomacji Hiszpan Josep Borrell. Radą Europejską ma pokierować Belg Charles Michel.
NOWE ROZDANIE W UNII EUROPEJSKIEJ - CZYTAJ WIĘCEJ - Zajęło nam to trzy dni, bo chciałem mieć pewność, że każdy kraj wielki lub mały, z każdego zakątka Europy był "za", jeśli chodzi przyszłe przywództwo Unii Europejskiej. Ale oczywiście wciąż jest przestrzeń na poprawę, jeśli chodzi o przedstawicieli ze Wschodu w całkowitej architekturze europejskich stanowisk. Zwłaszcza ze względu na to, że niektórzy premierzy z socjalistycznej rodziny czynili zobowiązania, jeśli chodzi o geograficzną równowagę w tej izbie - mówił w czwartek Tusk w Parlamencie Europejskim.
Apel o współpracę
Szef Rady Europejskiej, zdając sprawozdanie z ustaleń szczytu, przekonywał europarlament, by ten nie odrzucał ustaleń liderów i poparł w głosowaniu za dwa tygodnie von der Leyen na przewodniczącą Komisji. Jak zaznaczył, przed zaproponowaniem przez Radę Europejską nowego przywództwa spotykał się z przedstawicielami grup politycznych wiele razy.
- Dla niektórych to Parlament Europejski reprezentuje prawdziwą europejską demokrację, ze względu na to, że jego członkowie są bezpośrednio wybierani, a dla innych to raczej Rada Europejska, ze względu na silną demokratyczną legitymację liderów. Tak naprawdę takie spory nie mają sensu, bo obie instytucje są demokratyczne. Na koniec musimy się nawzajem szanować i współpracować ze sobą, bo tylko wtedy możemy budować zaufanie i zmieniać Europę na lepsze - powiedział Tusk do eurodeputowanych. Jak przekonywał, wskazania szefów państw i rządów, jeśli chodzi o nowe przywództwo instytucji UE, są dobre. Zwracał uwagę, że po raz pierwszy w historii Unii Rada Europejska zaproponowała dwie kobiety i dwóch mężczyzn, by kierowali kluczowymi unijnymi instytucjami. - Czuję się szczęśliwy i dumny, że uzyskaliśmy idealną równowagę płci na najważniejszych stanowiskach. To bardzo pozytywna zmiana. Europa nie tylko mówi o kobietach, ale wybiera kobiety. Mam nadzieję, że ten wybór zainspiruje wiele dziewczyn i kobiet do walki za to, w co wierzą i o swoje pasje - zaznaczył były polski premier. Wyraził nadzieję, że zainspiruje to też Parlament Europejski w jego decyzjach. Przypominał, że w czasie konsultacji przed szczytem był w bliskim kontakcie z przywódcami Zielonych, zwłaszcza ze Ską Keller i Philippe'em Lambertsem. Jak zaznaczył, jest przekonany, że współpraca z Zielonymi i ich obecność w ciałach decyzyjnych Unii przysłużyłaby się nie tylko koalicji rządzącej, ale Europie jako takiej. - Dlatego będę apelował do wszystkich naszych partnerów do włączenia Zielonych w nominacje, nawet jeśli wciąż nie ma lidera w Radzie Europejskiej z tej partii. Mam nadzieję, że świeżo nominowana Ursula von der Leyen będzie również słuchała mojego apelu - oświadczył Tusk. Przypomniał, że w wielu krajach Zieloni symbolizują wolność i nadzieję. Dodał, że on sam ma wiele wiary w ten symbol.
Wiceszef EPL do Tuska: wykluczył pan Europę Wschodnią
Liderzy grup politycznych w europarlamencie opowiadali się za tym, aby szef Komisji Europejskiej został wybrany spośród tzw. kandydatów wiodących (tzw. spitzenkandidaten). Tej koncepcji niechętni byli jednak unijni przywódcy.
W czwartek, w czasie debaty po przemówieniu Tuska, wiceszef Europejskiej Partii Ludowej Esteban Gonzalez Pons wyraził niezadowolenie ze sposobu, w jaki wybrano kandydatów na najwyższe unijne stanowiska.
- Nie mogę zgodzić się na to, jak to wszystko się odbyło i na brak poszanowania instytucji europejskich - podkreślił.
- Wypowiadam się w imieniu proeuropejskiej grupy politycznej. Chcemy budować Europę od podwalin, zresztą byliśmy jedną z grup założycielskich Unii Europejskiej. Jesteśmy zawsze gotowi na poświęcenia, żeby doszło do porozumienia. Jesteśmy grupą, która jest dumna ze swojego kandydata na stanowisko przewodniczącego Komisji, Manfreda Webera, który ciągle cieszy się naszym poparciem - mówił.
Wskazywał, że "Europa nie może tylko udawać, że jest demokratyczna, musi naprawdę być demokratyczna". - My broniliśmy procesu "kandydatów wiodących", bo uważamy, że ludzie powinni nie tylko chodzić do wyborów, ale także być w stanie zadecydować, kto będzie nimi rządzić - zaznaczył.
Jak mówił, choć Radę Europejską tworzą przedstawiciele rządów, to "nie mogą oni korzystać ze swoich możliwości, aby narzucać swoją wolę Parlamentowi Europejskiemu, który jest bezpośrednio wybierany". Zapowiedział, że mimo to EPL poprze Ursulę von der Leyen, kandydatkę zaproponowaną przez Radę, bo "wie, jaki obowiązek spoczywa" na ugrupowaniu. - Chcemy bowiem, żeby Komisji przewodziła osoba, która będzie bronić interesów europejskich i będzie o nie walczyć. Jesteśmy również dumni z tego, że Ursula von der Leyen będzie pierwszą kobietą - przewodniczącą Rady Europejskiej i cieszymy się, że wywodzi się z naszej rodziny politycznej - wyjaśnił.
- Niemniej jednak Rada i jej kandydat będą musieli negocjować z naszą izbą. O przyszłości Europy nie można decydować za zamkniętymi drzwiami - podkreślił. - To jest w końcu demokracja. Rada ma prawo zaproponować kandydata parlamentowi, ale nie ma prawa zignorować wszystkich kandydatów, których wybrali Europejczycy. Wykluczył pan Europę Wschodnią z podziału stanowisk. W tym pakiecie nie znalazło się ani jedno nazwisko z tego regionu – zwrócił się do Tuska. - Zadecydowali państwo również, jak będzie wyglądała struktura Komisji Europejskiej, ilu będzie wiceprzewodniczących. To jest niezgodne z traktatem. Narzucają państwo Parlamentowi Europejskiemu, kto miałby zostać wybrany na naszego przewodniczącego. Teraz chcą państwo zadecydować, kto będzie stał na czele Europejskiego Banku Centralnego. To nie jest demokracja. Pan tak naprawdę popiera eurosceptyków, a nawet nacjonalistów – powiedział do szefa Rady Gonzalez Pons.
"Pana propozycja nie jest za bardzo spójna"
Za podejście do wyboru stanowisk skrytykowała Tuska również szefowa frakcji socjalistów w Parlamencie Europejskim Iratxe Garcia. Podczas debaty przekonywała, że najlepszym kandydatem na stanowisko szefa Komisji Europejskiej byłby socjalista Frans Timmermans. - Otrzymałby poparcie większości Parlamentu Europejskiego i to odzwierciedliłoby demokratyczne normy – wskazała. Hiszpańska eurodeputowana dodała, że podejście Tuska do wyboru unijnych stanowisk jest niespójne. - Przychodzi pan tutaj, przedstawia nam decyzję Rady Europejskiej, a następnie mówi, że trzeba zagłosować za. Pana propozycja nie jest bardzo spójna – oceniła. Zaznaczyła, że nie można wykorzystywać obywateli Unii Europejskiej do celów politycznych. - Nie poprzemy żadnego kandydata czy kandydatki, którzy nie będą gotowi przeprowadzić rzeczywistych reform – zapowiedziała. Wśród wyzwań wymieniła m.in. walkę z zagrożeniami dla klimatu i ubóstwem oraz wzrost gospodarczy. - Chcemy gospodarki społecznej, solidarnej – mówiła.
Jak wybierać szefa Komisji?
Szef frakcji Odnowić Europę w Parlamencie Europejskim, były premier Rumunii Dacian Ciolos powiedział, że w Unii Europejskiej należy dokonać demokratyzacji procesu wyboru liderów. - Możemy mówić o nazwiskach, możemy mówić o równowadze płci, możemy mówić o równowadze geograficznej, ale do momentu, w którym nie będziemy mieć przejrzystego, demokratycznego procesu wyboru liderów, nie będzie satysfakcji - wskazał. Jak dodał, w obsadzie najwyższych stanowisk brakuje równowagi geograficznej. - Europa Środkowo-Wschodnia w ogóle nie jest reprezentowana. Inaczej niż wtedy, kiedy pan został nominowany na stanowisko - zwrócił się do Tuska. - Trzeba uwzględnić wszystkie zapisy traktatu i trzeba to robić w procesie demokratycznym - dodał. Dlatego - jak mówił - należy zmienić zasady wyboru szefa Komisji Europejskiej.
Lider frakcji Tożsamość i Demokracja Marco Zanni powiedział, że Rada Europejska wyrzuciła "do kosza" metodę wyboru szefa Komisji spośród kandydatów wiodących. - Jeśli Parlament Europejski naprawdę chce bronić tej metody, potrzebne są spójne działania. Jeśli chcecie działać spójnie, to możecie odrzucić kandydatkę, którą zaproponowała Rada na stanowisko szefa KE. Jeśli ją odrzucicie, to będziecie spójni, a jeśli nie, to będą to słowa rzucane na wiatr i pokażecie, że ta instytucja jest nic nie warta i nie reprezentuje obywateli europejskich - przekonywał.
Autor: kg / Źródło: PAP