Tajlandzka policja wkroczyła na plac


Setki tajlandzkich policjantów próbowały zmusić do zaprzestania protestu tysiące rojalistów okupujących od wtorku plac przed gmachem rządu. Manifestanci nie ustąpili.

Policjanci sforsowali ogrodzenie kompleksu biur rządowych i rozlepili na barykadach, latarniach i bramach informację o wyroku sądowym, nakazującym manifestantom opuszczenie terenu.

Doszło też do starć funkcjonariuszy z aktywistami opozycji, mimo że w czwartek rząd deklarował, iż nie użyje siły. Podczas akcji policja - jak twierdzą świadkowie - użyła gazów łzawiących. Policja zaprzeczyła. Nie potwierdzono też wiadomości o co najmniej 15 osobach aresztowanych na miejscu.

Żądają dymisji premiera

Demonstranci, okupujący plac od wtorku, nadal odmawiają zastosowania się do decyzji sądu i opuszczenia terenu. W piątek rano zapowiedzieli ponownie, że okupacja biura szefa rządu trwać będzie do czasu dymisji premiera Samaka Sundaraveja. Zaapelowali też do sympatyków organizatora manifestacji - opozycyjnego Ludowego Sojuszu na rzecz Demokracji (PAD) - o dołączenie do demonstrantów.

PAD oskarża władze o to, iż są marionetką obalonego w 2006 roku ówczesnego premiera Tajlandii Thaksina Shinawatry, oskarżanego obecnie o korupcję.

Źródło: TVN24, PAP