Polscy misjonarze w Kongo wołają o pomoc


Polscy misjonarzy przebywający w dotkniętej wojną domową części Kongo wołają o pomoc humanitarną. - Nie możemy wrócić do swoich placówek. Kontaktujemy się tylko sporadycznie. Wojsko zabrało nam telefony - tłumaczą. Szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner zapowiedział na łamach "Le Monde", że Francja może wysłać swoje wojska na misję pokojową.

W regionie Jeziora Kivu w Demokratycznej Republice Kongo zaognia się konflikt między siłami rządowymi Kongo a rebeliantami gen. Laurenta Nkundy. O trudnej sytuacji znajdujących się w tym rejonie polskich misjonarzy pisze na Kontakt TVN24 ksiądz Jerzy Limanówka, prezes Palotyńskiej Fundacji Misyjnej Salvatti.

- Walki w ostatnich dniach przeniosły się w w pobliże stolicy prowincji, Gomy. Liczba uchodźców zbliża się do 200 tys. ONZ obawia się katastrofy humanitarnej. Sytuacji nie poprawia jednostronne zawieszenie broni ogłoszone przez gen. Laurenta Nkundy - czytamy w liście.

Najgorsza - atmosfera niepewności

- Obecnie kontakt jest możliwy tylko z Rutshuru, które od kilku dni jest zajęte przez wojska gen. Laurenta Nkundy - czytamy dalej. Z informacji pallotynów wynika, że wojska rebeliantów próbują wprowadzać własną administrację i przekonać miejscową ludność, by zaakceptowała ich obecność. W mieście brakuje jednak żywności, a tam gdzie jest jej ceny są horrendalnie wysokie.

- Najbardziej we znaki daje się atmosfera niepewności - dodaje ks, Limanówka.

Wojsko skonfiskowało telefony

Jak zaznacza pallotyn, przebywające w Kongo siostry zakonne liczą na pomoc humanitarną. Potrzebujący i głodni mieszkańcy Konga, coraz częściej szturmują teren placówki misyjnej. - Z pallotynami w Keshero, 7 km od Gomy, kontakt jest tylko sporadyczny, ponieważ wojsko skonfiskowało im telefony - dodaje ksiądz.

Podkreśla, że sytuacja jest niezwykle napięta. Miasto Goma opustoszało. - Grasują w nim tylko bandy rabusiów. Ich wszyscy obawiają się najbardziej - podsumowuje.

Ewakuowani w konwoju

Narastająca przemoc we wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga może być powodem katastrofy humanitarnej i zrodzić tragiczne konsekwencje dla całego regionu - ostrzegł w środę sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun.

Także w środę większość pracowników ONZ zostało ewakuowanych z zagrożonej konfliktem części Kongo. - Opuszczamy siedzibę i kierujemy się do obozu nad Jeziorem Kivu. Jedziemy w konwoju - relacjonował pracownik ONZ, który odmówił podania swoich personaliów.

Najkrwawszy konflikt od czasów II wojny

W toczącym się w latach 1998-2003 konflikcie we wschodniej Demokratycznej Republice Kongo, wojnie wszystkich ze wszystkimi, życie straciło - według ostrożnych szacunków - prawie 5,5 miliona ludzi. To najkrwawszy konflikt na świecie od zakończenia II Wojny Światowej.

Źródło: tvn24.pl