We wschodnim Kongu trwa rebeliancka ofensywa i paniczna ucieczka dziesiątek mieszkańców. Wojska ONZ ewakuowały już personel cywilny z Gomy w Północnym Kiwu. Do miasta w każdej chwili mogą wejść antyrządowe wojska.
- Opuszczamy siedzibę i kierujemy się do obozu nad jeziorem Kivu. Jedziemy w konwoju - powiedział pracownik ONZ, który odmówił podania swoich personaliów. W konwoju jedzie około 10 samochodów eskortowanych przez wozy opancerzone.
W Gomie oenzetowscy żołnierze nie mogą jednak liczyć na miłe przyjęcie. Kongijscy uciekinierzy uchodzący przed rebelianckimi oddziałami obrzucają żołnierzy kamieniami. Obwiniają ich za to, że nie potrafią obronić cywilów przed nadciągającą armią Laurenta Nkundy.
Uciekinierzy boją się gniewu Tutsi
Nkunda, stojący na czele Narodowego Kongresu Obrony Ludu, ruszył na rząd w sierpniu obwiniając go o wspieranie bojowników z plemienia Hutu z sąsiedniej Rwandy.
Sam Nkunda uważa się za obrońcę interesów chroniących się w Kiwu Północnym i Południowym rwandyjskich uciekinierów - ludu Tutsi. Cieszy się też sympatią zdominowanej przez Tutsi Rwandy.
Rebeliant nie jest jednak postacią kryształową. To weteran obu wojen domowych w Demokratycznej Republice Konga, trwających z przerwami w latach 1996-2003. Ciążą na nim międzynarodowe oskarżenia o masakrę 160 osób dokonaną w mieście Kisangani, porwania dzieci, zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie wojenne. Wydano międzynarodowy nakaz jego aresztowania. W poniedziałek Nkunda i jego żołnierze zdobyli Kibumbę koło Gomy, podaje AFP. Ok. 20 tysięcy mieszkańców tej miejscowości uciekło do Gomy.
Źródło: Reuters, PAP, thenewstribune.com, iht.com