"Nie zabijamy naszych ludzi"


Giną nie tylko cywile, a policjanci i wojskowi wierni reżimowi; nikt nie kazał strzelać do bezbronnych; nie boimy się sankcji - to tezy prezydenta Syrii Baszara el-Asada, które wygłosił w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji ABC.

- Nie zabijamy naszych ludzi... Żaden rząd na świecie nie zabija własnych ludzi, dopóty nie jest kierowany przez szaleńca - odpowiedział Asad na jedno z pytań słynnej Barbary Walters, dając tym samym do zrozumienia, że siebie, wbrew wielu opiniom, za szaleńca nie uważa.

Syryjski przywódca, przeciw któremu od marca demonstrują niemal codziennie tysiące ludzi, przyznał jednak, że w protestach giną ludzie. Asad wyparł się jednak, by ktokolwiek na najwyższych szczeblach władzy dawał rozkaz do krwawej rozprawy z opozycją. - Jest różnica między polityką prowadzącą do zduszenia [protestów - red.] a błędami popełnionymi przez niektórych przedstawicieli władzy - przekonywał Asad. - Każda brutalna reakcja jest autorstwem jednostek, nie instytucji, to musisz wiedzieć - dodał.

Prezydent oznajmił też Walters, że na syryjskich ulicach nie giną tylko cywile-przeciwnicy władzy, ale też zwolennicy władzy. Prezydent dodał, że giną również żołnierze i policjanci. Według Asada jest ich już ponad 1,1 tys.

Syryjczyk mówił też o reformach, które wprowadza i zamierza wprowadzić, podkreślając, że zmiany nie powinny być ponaglane. - Nigdy nie mówiliśmy, że jesteśmy demokratycznym krajem - przyznał Asad, mówiąc o "długim czasie" i dużej "dojrzałości", by osiągnąć demokrację.

Co do sankcji, które spadają na Syrię, Asad powiedział, że nie będą one miały wielkiego wpływu na kraj. - Żyjemy pod sankcjami przez ostatnie 30, 35 lat. To nic nowego - powiedział prezydent.

Uparty Damaszek

Demonstracje przeciwko rządom rodziny prezydenta Asada, która utrzymuje się u władzy od 40 lat, miały początkowo pokojowy charakter. Dziś przypominają już wojnę domową. Według szacunków ONZ, od połowy marca w krwawo tłumionych protestach zginęło co najmniej 4 tys. osób.

Mimo presji ze strony Zachodu i państw arabskich Damaszek nie chce ustąpić opozycji.

Źródło: Reuters