"Nie przegra pani wyborów". W sieci krążą fałszywe dokumenty, FBI bada powiązania z Rosją

O możliwym fałszowaniu wyborów w USA mówi się od tygodni (materiał "Faktów z Zagranicy" z 26 października)Barbara Kinney for Hillary for America, CC BY-NC-SA 2.0

Amerykańskie służby weszły w ostatnich tygodniach w posiadanie sfabrykowanych dokumentów pozorujących rządowe pisma, w których mowa jest o możliwym przeprowadzeniu "wielkiego cyberataku", który ma doprowadzić do sfałszowania wyborów w USA - podaje agencja Reutera. FBI bada sprawę w ramach śledztwa związanego z działalnością rosyjskich hakerów bliskich Kremlowi.

Służby badają, w jaki sposób doszło do podrobienia dokumentów mających dyskredytować kandydatkę demokratów i jej wyborcze zaplecze. Jak podaje agencja Reutera, która widziała pismo - jest wśród nich m.in. list, jaki do Hillary Clinton miał rzekomo wysłać "3 października" senator Tom Carper.

Fałszywy list do Clinton

Demokrata zasiadający w senackiej Komisji Bezpieczeństwa Krajowego (Senate Homeland Security Committee) stwierdza w nim, że "występuje poważne ryzyko" przeprowadzenia przez pewne grupy "wielkiego cyberataku, który mógłby zmienić wynik wyborów na korzyść konkretnego kandydata". List kończy się stwierdzeniem, że "każde podejrzane działanie" w tej kwestii "zostanie zreferowane jej (Clinton - red.) asystentom" po to, by "w odpowiednio krótkim czasie zorganizować powtórne liczenie głosów".

"Nie przegra pani wyborów z powodu zagrożenia dla elektronicznego systemu głosowania" - dodaje w spreparowanym liście Carper.

Tak przygotowany dokument znalazł się w rękach senatora i ten wysłał jego kopię do FBI. Jest to "jeden z kilku dokumentów", jakie badają obecnie pracownicy biura - zaznacza Reuters. Wgląd do nich mają też pracownicy departamentu sprawiedliwości.

"Podkopać wiarygodność wyborów"

Sfałszowane dokumenty są badane w ramach śledztwa prowadzonego w kierunku możliwego rosyjskiego cyberataku na serwery Partii Demokratycznej. FBI poprosiło jej oficjeli o wysyłanie im kopii wszystkich podejrzanych listów, jakie są dostępne lub ewentualnie pojawią się w sieci obok ukradzionych wcześniej maili i prawdziwych dokumentów należących do partii.

Rzecznik FBI potwierdził, że "kwestia rzekomo fałszywego listu senatora jest badana przez śledczych", nie zdradził jednak żadnych szczegółów. Agencja Reutera podaje jednak, powołując się na anonimowe źródła mające wgląd w sprawę, że "badane są również inne, podobne dokumenty".

Przedstawiciele amerykańskich służb informowali w ostatnich tygodniach kolejne osoby o tym, że "próba podkopania wiarygodności wyborów prezydenckich w USA przez wspieranych przez rosyjski rząd hakerów, może wyjść poza jednorazową kradzież maili Partii Demokratycznej" - dodaje Reuters.

Służby przewidziały, że przed 8 listopada (dzień wyborów) "w sieci mogą się pojawić podrobione dokumenty mówiące o fałszerstwach wyborczych lub dezinformujące w inny sposób" - zaznacza agencja.

FBI bada też spreparowany "7-stronicowy dokument" przygotowany rzekomo przez Joela Benensona, którego firmę sondażową wynajmują do prowadzenia badań demokraci.

Śledczy mają też pismo z pieczęcią Fundacji Clintonów - podało źródło Reutersa. Ten podrobiony dokument stwierdza, że poparcie dla Hillary Clinton w sondażach "drastycznie spadło, dlatego należy przyjąć poważne zmiany w strategii" przed wyborami, do których ma się zaliczać "wzbudzanie publicznych niepokojów", a nawet "atak radiologiczny" za pomocą "brudnych bomb, który zakłóci głosowanie" - pisze Reuters.

W trakcie ostatniej debaty prezydenckiej Clinton i kandydata republikanów Donalda Trumpa, ten ostatni zasugerował, że może nie uznać wyniku wyborów. Skala oburzenia, jaka uderzyła w niego po tym stwierdzeniu zmusiła go do publicznego zapewnienia, że wynik uzna bez względu na to, jak głosowanie 8 listopada się zakończy.

Autor: adso / Źródło: Reuters

Źródło zdjęcia głównego: Barbara Kinney for Hillary for America, CC BY-NC-SA 2.0

Tagi:
Raporty: