Dyrektor FBI James Comey przekazał swoim współpracownikom z całego kraju, że został poproszony przez prezydenta Donalda Trumpa o pozostanie na stanowisku - pisze "New York Times", powołując się na anonimowe źródła zbliżone do sprawy. W czasie kampanii wyborczej FBI musiało zmierzyć się z poważną krytyką, zarówno ze strony zwolenników Hillary Clinton, jak i ówczesnego kandydata republikanów, Donalda Trumpa.
W ciągu kilku ostatnich miesięcy na Jamesa Comeya i prowadzoną przez niego agencję spadła fala krytyki za działania, które zdaniem niektórych komentatorów mogły mieć wpływ na wynik wyborów prezydenckich.
Comey zostanie na kolejne lata?
Donald Trump także nie szczędził gorzkich słów. Krytykował biuro i departament sprawiedliwości za to, że Hillary Clinton nie postawiono zarzutów w związku z używaniem przez nią prywatnego serwera w czasie pracy w departamencie stanu. Już po wyborach Trump mówił w wywiadzie, że nie podjął jeszcze decyzji, czy Comey powinien zrezygnować czy pozostać na stanowisku.
Według pragnących zachować anonimowość źródeł, na które powołuje się "New York Times", w czasie pierwszego spotkania Comey'a i wtedy jeszcze prezydenta elekta, Trump miał powiedzieć dyrektorowi FBI, że chce, by pozostał on na stanowisku. Jak pisze nowojorski dziennik, w zeszłą środę w czasie cotygodniowej telekonferencji Comey miał przekazać tę wiadomość pracownikom FBI wyższego szczebla.
Zgodnie z przepisami dyrektor FBI jest powoływany na 10-letnią kadencję, która w założeniu ma obejmować więcej niż jedną prezydencką administrację. To jedna ze zmian wprowadzonych po aferze Watergate, która miała zapewnić dyrektorowi niezależność i odizolować go od bieżącej polityki. Prezydent może jednak zwolnić szefa FBI.
James Comey pracował w departamencie sprawiedliwości za czasów prezydentury George'a W. Busha. W 2013 r. Barack Obama mianował go dyrektorem FBI.
Informacji przekazanych anonimowo "New York Timesowi" nie potwierdził oficjalnie nikt z agencji, ani z otoczenia prezydenta.
Przed szefem FBI stoi trudne zadanie uspokojenia relacji między nowym lokatorem Białego Domu a amerykańskim wywiadem. Trump sceptycznie podchodził do informacji kilku agencji o tym, że Rosja ingerowała w przebieg wyborów prezydenckich i oskarżał je o przecieki do mediów. Choć ostatnio przyjął bardziej koncyliacyjny ton, FBI wciąż prowadzi śledztwo ws. związków współpracowników Trumpa - w tym byłego menedżera jego kampanii Paula Manaforta - z rosyjskim rządem. Jak pisze "New York Times", śledczy w ramach dochodzenia analizowali m.in. rozmowy telefoniczne i transakcje finansowe. Nowojorski dziennik zauważa, że Comey odmawiał do tej pory dzielenia się dotychczasowymi ustaleniami z członkami Kongresu.
Nie cieszy się sympatią demokratów
Wielu demokratów obarcza Comeya winą za klęskę Hillary Clinton w wyborach prezydenckich. Chodzi o sprawę maili, które z prywatnego serwera Clinton wysyłała w czasie, gdy pełniła funkcję sekretarz stanu (lata 2009-2013). W lipcu - trzy miesiące przed wyborami - Comey poinformował na konferencji prasowej, że po zbadaniu sprawy FBI zarekomendowało, by nie stawiać Clinton ani jej współpracownikom zarzutów. Ostro skrytykował jednak byłą szefową dyplomacji i nazwał jej działanie "nadzwyczaj nieodpowiedzialnym".
11 dni przed wyborami Comey w liście skierowanym do kongresmenów przekazał z kolei, że znaleziono nowe maile, które mogą być powiązane ze sprawą i poinformował, iż zostaną one zbadane przez FBI. List sprawił, że używanie przez Clinton prywatnego serwera ponownie stało się głównym tematem kampanii. Maile znaleziono na komputerze Anthony'ego Weinera, męża najbliższej współpracownicy Clinton Humy Abedin (para pozostaje w separacji) w ramach śledztwa dotyczącego wysyłania przez byłego kongresmena erotycznych wiadomości do nieletniej dziewczyny.
Na Comeya spadła fala krytyki, wiele osób było bowiem zdania, że powinien był zaczekać z podawaniem do publicznej wiadomości informacji o mailach, nie mając pewności, czy są w ogóle związane z dochodzeniem, które było toczone ws. Clinton.
Dopiero dwa dni przed wyborami FBI powiadomiło, że analiza nowej korespondencji nie wpłynęła na zmianę rekomendacji agencji ws. braku zarzutów dla kandydatki demokratów.
To, czy Comey w odpowiedni sposób zajmował się sprawą Clinton, bada departament sprawiedliwości.
Autor: kg/adso / Źródło: New York Times, tvn24.pl