Miał zabić 2746 wrogów. "Najbardziej zabójczy" żołnierz USA, czy największy kłamca?

Johnson przy swoim Bradley'u, w środku po lewej stronie, w centrum dopiero co zdobytego BagdaduUS Army

Dillard Johnson, były sierżant US Army, napisał wspomnienia, które wywołały burzę. W swojej książce twierdzi, iż podczas wojny w Iraku zabił 2746 wrogów, co czyniłoby z niego "najbardziej zabójczego" żołnierza USA w historii. Wielu weteranów zarzuca mu niedopuszczalne chełpienie się i skrajne przerysowanie swoich osiągnięć, nazywając go wprost "wielkim kłamcą".

Książka Johnsona pt.: "Carnivore" (ang. mięsożerca), ukazała się niedawno w księgarniach w USA i wywołała od razu diametralnie odmienne emocje. Najwięcej dotyczy twierdzeń żołnierza o liczbie zabitych przezeń wrogów, która jest niezwykle wysoka.

Dotychczas najbardziej znanym, najskuteczniejszym żołnierzem USA miał być snajper Chris Kyle z jednostki specjalnej SEALs. Twierdził on w swoich wspomnieniach, że wyeliminował 255 osób, z czego 160 oficjalnie potwierdzono. Tyle wystarczyło do zdobycia tytułu "najbardziej zabójczego snajpera w historii wojska USA". Johnson twierdzi, że jego "wynik" jest kilkanaście razy wyższy, co budzi zrozumiałe zastrzeżenia.

Johnson podczas inwazji na Irak. Stoi po prawej stronieUS Army

Krwawa służba

Były sierżant pisze, iż wszystkich swoich wrogów zabił podczas wojny w Iraku, po 2003 roku. W inwazji na kraj brał udział jako dowódca wozu opancerzonego M2 Bradley o nazwie własnej "Carnivore", uzbrojonego w szybkostrzelne działko 23mm, karabiny maszynowe i rakiety przeciwpancerne. To właśnie za pomocą tego uzbrojenia miał zabić większość swoich ofiar.

Zabicie niemal tysiąca z nich były wojskowy przypisuje sobie podczas jednej bitwy, pod miastem As Samawah, kiedy na pozycję bronioną przez jego pojazd oraz jeden czołg M1 Abrams fala za falą szarżowały setki fanatycznych bojówkarzy Saddama Husseina. Wrogów miało być tak dużo, że podczas starcia Johnson wychylił się z wieżyczki i strzelał z swojego karabinu. Po trwającej cały dzień bitwie naliczono oficjalnie niemal pięciuset zabitych Irakijczyków.

Okładka książki Johnsona. Weteran twierdzi, że podtytuł nadał wydawca i nie jest on jego pomysłemmat. prasowe

Kolejne setki wrogów Johnson miał zabić w kolejnych miesiącach służby w Iraku podczas walki z niedobitkami armii Saddama i rebeliantami. Na drugą turę w Iraku wrócił już jako snajper. Za pomocą karabinu wyborowego miał zabić 121 osób, co czyniłoby go drugim najskuteczniejszym snajperem wojsk USA.

Za swoją służbę Johnson otrzymał Srebrną Gwiazdę, czyli trzecie najwyższe odznaczenie dostępne dla żołnierza US Army. Pytany o swoje osiągnięcia twierdzi, że "zawsze miał szczęście". Zapewnia też, że nie chciał spisywać swoich wspomnień, ale musiał to zrobić, bo potrzebuje pieniędzy na leczenie raka.

Wielki naginacz prawdy?

Po wydaniu książki natychmiast pojawiły się głosy, że jest to jedna wielka mistyfikacja. Poważne zastrzeżenia części weteranów i wojskowych budzi samo chwalenie się liczbą zabitych osób, jako coś niestosownego. Znaczne silniejsze głosy krytyki dotyczą samej wartości 2746 zabitych.

W artykułach na portalach militarnych oraz na forach wytykane jest Johnsonowi, że jego metodyka liczenia ofiar jest bardzo niedokładna. Były sierżant większość, bo około dwóch tysięcy zabitych, naliczył po ilości porzuconych na polu walki karabinów i głów ofiar. Miał to czynić na rozkaz przełożonych.

Weterani wskazują, że w Iraku wielu wrogów podczas nieudanego starcia z Amerykanami po prostu wyrzucało broń, bo wiedziało, że do nieuzbrojonego osobnika wyglądającego na cywila nie będą raczej strzelać. Na dodatek trudno uznać, że wszyscy polegli na polu bitwy zostali zabici osobiście przez Johnsona, skoro w większości starć brały udział całe oddziały, korzystające z wsparcia lotnictwa i artylerii.

W sieci pojawiają się też liczne głosy osób podających się za byłych podwładnych sierżanta. Wszyscy zgodnie zarzucają mu egocentryzm, egoizm, skłonność do przerysowania swoich osiągnięć, gwałtowność i nie liczenie się z zasadami bezpieczeństwa. Często nazywają go "wielkim kłamcą", który pomimo rzekomych wielkich osiągnięć nie zdołał wspiąć się do rangi oficera, odchodząc z wojska jako podoficer.

I tak zabił setki

Większość krytycznych komentatorów przyznaje jednak, że jest możliwe, iż Johnosn zabił ponad pół tysiąca ludzi, co prawdopodobnie dawałoby mu prawo do aspirowania do tytułu "najbardziej zabójczego" żołnierza wojska USA. Nikt jednak nie prowadzi dokładnych statystyk tego rodzaju, trudno więc to stwierdzić obiektywnie.

Autor: mk/iga / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: US Army